piątek, 13 maja 2011

Rozdział dwunasty.

Rozdział pisany przy piosence: 

Po długich zastanowieniach dałam za wygraną. Mimo tego, że Mateusz jechał z nami i tak miałam zamiar dobrze się bawić. Poznałam jego siostrę, była o rok od nas starsza, świetnie się z nią dogadywałam mimo tego, że przeważnie spędzałam czas w gronie chłopaków. Dzień przed wyjazdem pojechaliśmy z mamą, mamą Mateusza i z Leną - tak nazywała się siostra chłopaka - na shopping. Cały dzień spędziłyśmy na mieście. Faceci zaś, czyli tata, tata Mateusza, Michał i sam Mateusz pojechali na swoje męskie zakupy, które trwały godzinę, jak nie mniej. Wieczorem każdy miał już spakowane walizki, jechaliśmy nad morze na dwa tygodnie, więc zapowiadało się być fajnie. Następny dzień wyjątkowo się dłużył, ale zdarzyło się coś magicznego, że zdołałam pomówić normalnie z Mateuszem. Ale zacznijmy od początku... Wstałam o 11 rano, zaciekawiły mnie głosy z dołu, ześlizgnęłam się z łóżka, ogarnęłam twarz, włosy, ubrałam na siebie dres i zeszłam na dół. W salonie siedzieli moi rodzice, którzy rozmawiali z  rodzicami Mateusza, Michał rozmawiał z Leną, a chłopak siedział na kanapie i przyglądał się rozmowom. - Dzień dobry. - przywitałam się z wszystkimi i przeszłam do kuchni. - Dzień dobry, dzień dobry. - usłyszałam odpowiedzi. Nastawiłam wodę na kawę, zrobiłam sobie tosty, usiadłam na krześle i zaczęłam powoli konsumować. - Smacznego. - usłyszałam miły głos. - Czego chcesz? - spojrzałam na niego. - Wiesz, nie wiem o co ci chodzi, dlaczego mnie nie lubisz? Zrobiłem coś złego? Jedziemy dzisiaj na wspólne wakacje, a ty wyżywasz się na mnie jakbym coś naprawdę złego zrobił. Jeżeli ci się w życiu nie układa, to proszę, nie wyżywaj się na mnie, dobra? - powiedział wkurzony i odwrócił się napięcie. - Zaczekaj. - powiedziałam szybko. - Przepraszam. - wyszeptałam i spojrzałam na chłopaka, który usiadł na przeciwko. - Dobra tam, nic nie szkodzi. To może zaczniemy od początku? - uśmiechnął się czarująco i wystawił dłoń. - Mateusz jestem. - zaśmiałam się cicho. - Julia. - uścisnęłam jego dłoń. - Mogę jednego? - wyszczerzył zęby. - Bierz. - powiedziałam krótko i minutę później konsumując wspólnie tosty, popijając przy tym kawą miło rozmawialiśmy. Po krótkim czasie doszłam do wniosku, że Mateusz wcale nie jest taki jakiego widziałam na początku. Kiedy się go bliżej poznało dało się z nim pogadać. A Kamil? Kamil nie odezwał się od tego feralnego dnia. Cóż, przeżyję. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam drzwi. - A co ty tutaj robisz? - zrobiłam wielkie oczy. Nie widziałam go od czasu zakończenia roku. Ale nie stał sam, za nim stali chyba rodzice. - Twoi rodzice zaprosili nas na wakacje, to znaczy, jedziemy wspólnie, jestem przyjaciółką twojej mamy. - przedstawiła mi się mama Alana. - Dzień dobry. - uśmiechnęłam się lekko. Zastanawiałam się tylko, kogo może jeszcze zaprosiła. Chciałam odpocząć nad tym morzem, a tu się okazuje, że przy takim tłumie, nie dam rady. Pięć minut później wszyscy starsi siedzieli w salonie, omawiając to i owo, Michał wziął Lenę do pokoju, a ja zostałam sama z Alanem i z Mateuszem w kuchni. Czułam się krępująco, ja jedyna dziewczyna, w gronie dwóch chłopaków, których prawie nie znałam. Tak, z Alanem zamieniałam tylko parę słów w czasie roku szkolnego, racja, ale tego było za mało. - Co powiecie na piwo? - spojrzał na nas Alan. Z Mateuszem spojrzeliśmy na siebie. - W sumie czemu nie... - powiedzieliśmy razem. Cała nasza dwójka wybuchnęła śmiechem, Alan coś dziwnie nie miał humoru.  Tak więc , kwadrans później siedzieliśmy pod parasolami, na Warszawskim runku, chłopcy popijali piwo, a ja soczek. - Jeżeli mamy razem jechać, poznajmy się bliżej? - spojrzałam na chłopaków. Wymienili się krzywymi wzrokami, ale udałam, że tego nie widzę. Po dwóch godzinach rozmawiania, wiedziałam o nich prawie wszystko, ale wywnioskowałam też, że Mateusz z Alanem za bardzo za sobą nie przepadają. - Dobra chłopcy, zmywamy się, bo musimy jeszcze spakować rzeczy. - uśmiechnęłam się do każdego z nich. - Ty jeszcze się nie spakowałaś?! - wykrzyknęli prawie razem. - Nie miałam czasu.
- Gdzie ta cholerna bluza ?! - krzyknęłam do siebie, biegając po pokoju w tą i we w tą. Potrzebowałam jej, ponieważ dobra była na letnie wieczory, ochraniała przed komarami. - Mam cię ! - krzyknęłam. Zostało mi jeszcze do spakowania kosmetyki i inne produkty higieniczne. - Julka! Masz 5 minut! - usłyszałam głos mamy. - No chyba ich powaliło. W pięć minut nic nie zdążę dopakować, ale skupiłam się tylko na tym i po tych pięciu minutach siedziałam w niewielkim busie, jadąc po resztę towarzystwa.  Włożyłam słuchawki do uszu, puściłam Grubsona i nic nie zdołało mi popsuć humoru. Chwilę później przysnęłam. Słyszałam ciche szepty, muzyki nie było słychać. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się, Alan siedział na dwóch miejscach przede mną, Mateusz na dwóch miejscach za mną, mama z tatą i z resztą ludzi na samym przodzie, a Michał z Leną razem w środku busa. Chłopcy cicho szeptali. Zamknęłam oczy, próbowałam podsłuchać ich rozmowę, ale na początku prawie nic nie wywnioskowałam, ale na końcu Mateusz zaczął mówić ciut głośniej. - Ona jest moja, rozumiesz? - usłyszałam coraz to głośniejszy ton. - Jest? Chyba będzie moja, człowieku, na ludziach się nie znasz, widać, że na mnie leci. - zaśmiał się wrogo Alan. - Zobaczymy na kogo poleci, myślisz, że będzie chciała małego chłopca, który nie ma kasy, czy może prawdziwego mężczyznę, który jest bogaty. - zaśmiał się Mateusz. - Uważaj co mówisz! - krzyknął Alan, próbował wstać, ale ja przetarłam oczy, ziewnęłam i spojrzałam na chłopaków. - Możecie ciszej, spać nie można.. - powiedziałam z wyrzutem. - Którą macie godzinę? - spojrzałam na obu chłopaków. - Dziesiąta. - uśmiechnął się Alan, Mateusz pogłaskał mnie po głowie i szepnął. - Śpij słońce, śpij. - spojrzałam na twarz Alana, była wrogo nastawiona. - Dobra, skończcie ten teatrzyk, dajcie mi pospać w spokoju, a na przyszłość możecie rozmawiać trochę ciszej, bo wszystko słychać. - skrzywiłam się, wzięłam swoje rzeczy i przeszłam na drugą stronę busa, oddalając się od chłopaków, tym samym przybliżając się do Michała i Leny, ale nie chciałam im przeszkadzać, słodko razem wyglądali, uśmiechnięci, rozmawiali. Rozumiem... miłość. Na pierwszą myśl nasunął mi się Kamil, ale zaraz zmieniłam tok myślenia i przeszłam do ich rozmowy. Jak to? Alan, który nie ma kasy, Mateusz, który się tym szczyci. Obydwaj chcą zawładnąć moim sercem, ciałem... O nie... Nie będę wygraną jakiejś zwykłej bójki. Na ten dzień miałam dość. Oparłam głowę o rękę, nałożyłam słuchawki na uszy, puściłam nutkę i zasnęłam.




Więc chcę bardzo podziękować osobom, które wypowiedziały się na temat.
Przyznam, że połowa z was dała mi trochę do myślenia. Dziękuję.
Rozdział nie podoba mi się, jest krótki, wiem, użalam się na swoje prace, ale pisałam
go szybko, za bardzo nie miałam czasu w tym tygodniu, przepraszam.
Postaram się następny napisać z większym wczuciem. 
Dziękuję za wszystko, dobranoc. : *

konto na moblo : 
 potrzebujesz opisu? - link powyżej (:

konto na formspringu:
jeżeli macie jakieś pytania to pytajcie, chętnie odpowiem

7 komentarzy:

  1. No co ty krótkie są najlepsze ;D Trzymaj tak dalej .. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny < 3 czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. supeeeeerrrrrrrrrrr:)<333333

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz już kolejny rozdział! ;*

    uwielbiam Cie dziewczyno! : D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne..nie bądż skromna bo super piszesz

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebiste <3
    boska jesteś . ; D

    OdpowiedzUsuń