piątek, 6 maja 2011

Rozdział dziesiąty.

Rozdział pisany przy piosence: 
Przykryłam sobie uszy poduszką, ponieważ ktoś dobijał się do drzwi. Miałam nadzieję, że Michał albo mama otworzy, ale po 5 minutach zrozumiałam, że nie ma ich w domu. - Kto śmie mnie budzić o godzinie... - spojrzałam na telefon. - No! O tak wczesnej godzinie. Jest dopiero 11, ludzie! - wydarłam się na cały dom, ale ześlizgnęłam się z łóżka, ubrałam bluzę i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi, stał przed nimi jakiś obcy mi chłopak. - Wiesz, która jest teraz godzina? - zaczęłam z grubej, chłopak wyglądał na człowieka w moim wieku więc nie będę mu mówiła na pan. - Tak, wiem. Jestem twoim sąsiadem, mieszkam tutaj obok. Mama pyta czy macie może pożyczyć kostkę rosołową, robi rosół. - zaczął się tłumaczyć, nawet całkiem obojętnie. Wybuchnęłam śmiechem. - Kostkę rosołową? To daleko masz sklep? - nie mogłam się opanować, śmiałam się z chłopaka dalej. - Dobra, ogarnij. - powiedziałam sama do siebie i trochę się uspokoiłam. - Słuchaj, matka przed chwilą też mnie z łóżka ściągnęła, a chętnie bym dalej pospał, nie chce mi się zapieprzać do sklepu, bo chcę zaraz wrócić do łóżka. To masz tę kostkę rosołową, czy nie? Bo nie chce mi się tutaj czekać i patrzeć jak ze mnie ryjesz! - powiedział, nie, prawie wykrzyczał. Faktycznie, miał na sobie jakieś denne
ciuchy, pewnie piżama. - Dobra, czekaj. - powiedziałam spokojnie, schowałam się w kuchni, wyciągnęłam z szafki kostkę i po minucie stałam w drzwiach podając mu ją. - Dzięki. - rzucił krótko i szybkim krokiem opuścił mój ogród. - Smacznego! - krzyknęłam jeszcze, chichocząc pod nosem. Zamknęłam drzwi, prychnęłam pod nosem - Co za człowiek. - i wróciłam do pokoju. Weszłam szybko pod kołdrę, ale po 15 minutach bezczynnego leżenia doszłam do wniosku, że ze spania nic już nie będzie. Wstałam z łóżka, zeszłam na dół, zrobiłam sobie małe śniadanko i poranną kawę. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam go. Przewijałam po kanałach, jak zwykle w tv były nudy. Włączyłam kanał, na którym leciał program plotkarski. - O ja cież pieprzę! - krzyknęłam, złapałam się za głowę i pogłośniłam. Nie mogłam uwierzyć, że w te dwa tygodnie mój Kamil stał się aż tak znany. - "Mamy nową, młodą gwiazdę muzyki. Chłopak ma naprawdę talent do śpiewania, gra na gitarze i uczy się grać na pianinie, cóż za talent!" - usłyszałam głos dziennikarki, za nią ujrzałam Kamila jak wychodzi z hotelu, a hotel okrążają tysiące fanek. Chyba fanek, bo na oko były tam same dziewczyny. - No i stał się sławny. - zaśmiałam się cicho do siebie. Może nie zapomni w tym wielkim świecie o mnie? Może... Dobra, koniec z ciągłym myśleniem o Kamilu. - skarciłam się w duchu. Przełączyłam kanał, po 2 godzinach oglądania jakiegoś filmu usłyszałam dzwonek do drzwi. - Ciekawe kto to? - powiedziałam do siebie, bo przecież mama była w pracy i wraca dopiero po 15, a Michał... o, może Michał. Musiałam się zgramolić z kanapy, ponieważ człowiek po drugiej stronie dobijał się. Michał ma przecież klucze... Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich mojego nowego sąsiada. - Jeżeli chodzi o kostkę, nie pożyczę ci następnej. - zaczęłam z grubej. - Ale mi nie chodzi o kostkę? - chłopak zaśmiał się. - Dobra, a więc? - spojrzałam na niego, miał duże, czekoladowe oczy. Ładne oczy... - Mam mały romans do ciebie. - powiedział i wbił mi do domu. - Ej! Człowieku, jak cię w ogóle nie znam! Wyjdź! - krzyknęłam w jego stronę, ale on już siedział na kanapie. Zamknęłam drzwi i usiadłam na fotelu. - Czego ?! - wybuchnęłam lekko wkurzona. - Spokojnie, jak już wiesz, wprowadziliśmy się tutaj wczoraj. Nie znam w ogóle Warszawy, przyjechałem z Wrocławia i dupa, chcę zwiedzić to miasto, a ciebie tylko tutaj znam. - powiedział. - Jestem teraz zajęta. - powiedziałam krótko. - Aha. - skrzywił się do mnie. - Co się kurde tak krzywisz? Wyjdź mi stąd bo cię nie znam! - krzyknęłam w jego stronę. Nie spodobał mi się typ, pomimo tego, że miał ładne oczy. Z charakteru mi się nie spodobał, w tym momencie nie byłam otwarta na nowe znajomości. - Dobra, ogar laska! Już wychodzę! - krzyknął z ironią w moją stronę, wstał i wyszedł. - Co za palant! - krzyknęłam w jego stronę, usłyszałam, że coś wykrzyknął, to coś brzmiało jak: - Zarozumiała idiotka. - słowa chłopaka wkurzyły mnie, więc nie miałam ochoty już na oglądanie telewizji. Weszłam po schodach do swojego pokoju, wbiłam do garderoby i zastanawiałam się w co by się tutaj ubrać. Wybrałam szare szorty, białą bokserkę w czarne paski, albo na odwrót i szare japonki. Umyłam głowę, przebrałam się, zrobiłam lekki make-up i ułożyłam fryzurę. Rzuciłam się na łóżko, jak zwykle z moim szczęściem brzuchem wpadłam na laptopa. - O, w dupę! Ała! - krzyknęłam i złapałam się za brzuch. - Jebać to. - zaśmiałam się do siebie i ułożyłam się na łóżku. Na kolanach położyłam sobie laptopa i uruchomiłam go. - Co my tutaj mamy? - sprawdziłam wszystkie portale, weszłam na skype. - Oo, nasza gwiazdka jest dostępna. - zobaczyłam profil Kamila, wcisnęłam 'zadzwoń' i czekałam na odpowiedź. - Cipo odbierz! - wykrzyczałam do mikrofonu. Na moje nieszczęście chwilę przed tym, odebrał.  - Cipo? Cipo?! - zaśmiał się. - Policzymy się w domu, zobaczysz. -wybuchnęliśmy śmiechem. - Co u ciebie, słońce? - włączył kamerkę, zobaczyłam jego roześmianą twarz, była piękniejsza niż te dwa tygodnie temu. Tak, widać kariera go pobudzała do życia. - Wszystko w porządku, poznałam dzisiaj jakiegoś palanta, a zresztą nie znam jego imienia, wiec go nie znam. Wiem tylko tyle, że wprowadził się do twojego byłego domu i w jego rosole pływa moja kostka! - wybuchnęłam śmiechem. - No to się dzieje ! - zaśmiał się. - A u ciebie jak? Widziałam cię ostatnio w telewizji, wiesz? Ostatnio... Dzisiaj cię widziałam. - zachichotałam cicho. - Ano byłem, byłem , znaczy jestem w tym hotelu, grałem jakiś tam koncert i ogólnie. Za godzinę mam wywiad, więc zaraz będę musiał się zmywać. - Łohoho! Widać, że kariera zawładnęła życiem pana Kamila! - krzyknęłam i zaśmiałam się. - Ee tam, przesadzasz. Jest tak jak było zawsze, pomimo paru drobnych zmian, ale to tylko takie tyci-tyci. - pokazał na palcach i wybuchnął śmiechem. Tak, był słodki, właśnie potrzebowałam tego, aby mnie przytulił, pocałował w czoło, jak kiedyś. Życie... - Hej, o czym myślisz? - uśmiechnął się lekko do kamerki, odwzajemniłam uśmiech, ale wyglądał on na bardziej nieszczery. - Wiesz, martwię się o to, że kiedy ty tam posmakujesz prawdziwego życia, poznasz więcej ludzi, po prostu zapomnisz o mnie, no. - powiedziałam smutno, ale dalej uśmiechałam się.  - Nie zapomnę o tobie, rozumiesz? Uśmiech z jego twarzy zniknął, nie patrzył się na kamerkę, ale poza laptopa. - Z kim rozmawiasz? - usłyszałam damski głos, osoba mówiła po polsku. Nie był to głos jego matki, słyszałam jej głos, ten był mi bardziej nieznany, ale przypominał mi głos kogoś znajomego... - Wyjdź. - powiedział cicho. - Ale dlaczego? To już nawet nie mogę cię odwiedzić? - usłyszałam głos, który bardzo szybko robił się wyraźniejszy, jakby ktoś zbliżał się do laptopa. - Powiedziałem wyjdź! - Kamil zrobił się bardziej nerwowy. Ale dziewczyna nie posłuchała go, tylko usiadła obok Kamila, na łóżku. - Ania ?!! - głos w mojej głowie odezwał się. Tak, to był ten jebany, szkolny, największy plastik. Nosz kurwa, mogłam się tego spodziewać, że jest tam z kimś. Przecież nie dzwonił tak często, jak dawniej, nic! - To może ja nie będę wam przeszkadzać. - powiedziałam, uśmiechnęłam się wymuszając uśmiech i zakończyłam rozmowę. Ale co ona tam robiła ? Ciągle biłam się z tą myślą. - Więc Kamilowi możemy powiedzieć goodbye... - powiedziałam do siebie, a później poczułam na policzku łzę. Starłam ją i po raz kolejny postanowiłam sobie, trzymać się, nie myśleć o nich, przecież nic nie wiadomo... Nie wiem czy to jest jego dziewczyna, kuzynka, siostra... Z siostrą chyba przesadziłam... - skarciłam się w duchu.  - Powiedzmy, że jego i jej rodzice się przyjaźnią, a więc. .. - powiedziałam do siebie z wymuszonym uśmiechem. - Pierdolę, wychodzę. - naburmuszona wstałam z łóżka, złapałam za telefon, portfel, gumy i torbę, wybiegłam z domu. Szłam w kierunku przystanku, autobus akurat przyjechał więc wsiadłam do niego i po 10 minutach byłam już  w centrum miasta. Postanowiłam przejść się do małej kawiarni, gdzie zawsze z Kamilem przesiadywaliśmy długi czas, piliśmy gorącą czekoladę i śmialiśmy się z pytań zadawanych w gazetach dla nastolatków. Skręciłam do uliczki, gdzie znajdowała się kawiarnia. Weszłam do niej i jak zwykle usiadłam do stolika przy oknie. Zamówiłam gorącą czekoladę, wyjrzałam przez okno i zaczęłam obserwować różnych ludzi, którzy właśnie albo biegli, na ważne spotkania, albo utalentowane osoby śpiewały, tańczyły na uliczce, widok był zjawiskowo piękny. W pewnym momencie coś, a można powiedzieć nawet, ktoś, przykuł moją uwagę. Dwie osoby, kobieta i mężczyzna, znałam ich bardzo dobrze. Poczułam na policzku łzę...


rozdział pisany przez kilka dni, chciałam jak najlepiej,
ale dobrze  wiem, że jest to nie taki jaki miał być, 
po prostu, ostatnio brakuje mi czasu.
a co do pytań o Kamila, to dowiecie się wszystkiego
w przyszłym czasie... 


konto na moblo : 
 potrzebujesz opisu? - link powyżej (:

konto na formspringu:
jeżeli macie jakieś pytania to pytajcie, chętnie odpowiem

6 komentarzy: