sobota, 28 maja 2011

Rozdział osiemnasty.

 Rozdział pisany przy piosence:

Siedziałam obok łóżka szpitalnego, na którym leżał walczący o życie brat, Michał. Wczoraj kiedy dowiedziałam się o tym, zadzwoniłam do taty, pięć minut później był w domu, cała nasza trójka wsiadła do auta, chwilę później pędziliśmy jak najszybciej do szpitala. Okazało się, że Michał miał wypadek, potrąciło go auto, które jechało 100 km/h, widząc Michała, który przechodził przez pasy, nie zdążyło się zatrzymać. Tak przynajmniej mówili świadkowie wypadku. - Jak się czuje? - usłyszałam głos Leny. - Lekarze mówili, że stan jego jest stabilny, ale w każdej chwili może się pogorszyć. - powiedziała mama, szlochając przy tym. Z każdym jej nowym słowem napływało coraz więcej łez do oczu, zdawałam sobie sprawę z tego, że może się już nie obudzić, ale liczyłam na to, że obudzi się, musi się obudzić, nie wyobrażałam sobie życia bez niego, bez jego wsparcia, pomocy... Mateusz przyszedł po mnie na umówioną godzinę, widząc mnie całą zalaną łzami, spojrzał mi w oczy i powiedział: - Będzie dobrze. - tak, puste słowa. Od wczorajszego dnia nie zadzwonił, nie siedział obok, nie wysłał głupiego sms-a, z pocieszeniem, nic. Z bratem siedziałam do wieczora, niestety następnego dnia było rozpoczęcie roku i musiałam się do tego przygotować, musiałam żyć, musiałam udowodnić sobie, że jestem silna i nie mogę się bez niego poddać. Wierzyłam w niego i zarówno w jego siłę, wierzyłam, że już niedługo się obudzi i będzie znowu z młodszej siostry żartował. Po wieczornej kąpieli, uklęknęłam na łóżku i zaczęłam się modlić, modlić do Boga, klęcząc tak, przypominały mi się stare lata, kiedy to klękałam podobnie z bratem i na głos modliliśmy się za ludzi chorych, umierających i zmarłych. Dawno tego nie robiłam, było mi głupio, że modlę się tylko wtedy, kiedy przychodzi jakiś problem, kiedy proszę o coś, a nie kiedy dziękuję. Po zakończonej modlitwie i po wytarciu oczu z łez, położyłam się, okrywając kołdrą, pięć minut później spałam, czując jeszcze mokre policzki.
Rano, kiedy byłam w pełni gotowa, usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam chłopaka, którego się spodziewałam. - A ty tutaj co robisz? - spojrzałam na Mateusza, który z uśmiechem na ustach stał w moich drzwiach. - Przyszedłem po ciebie kochanie. - wyszczerzył zęby i wszedł do mieszkania. Nie wiedziałam, że jest taki obojętny, że nie potrafi pocieszyć człowieka, kiedy widzi dziewczynę z łzami w oczach, uśmiecha się. Nie zaczęłam się skarżyć, ubrałam balerinki, przetarłam oczy dłonią i wyszliśmy. Oboje przez dłuższą drogę milczeliśmy, dopiero pod szkołą spojrzałam na niego i zapytałam: - Gdzie byłeś wczoraj? - spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział : - Grałem z kolegami w kręgle. - zatkało mnie. To ja z jego siostrą w szpitalu płakałyśmy, pocieszałyśmy się nawzajem, a on grał z kolegami w kręgle. - Mateusz, powiem to prosto z mostu, okej? - nie czekając na odpowiedź dodałam: - Jesteś jak każdy facet świnią, a na dodatek, świnia, która nie potrafi pocieszyć nikogo, nie potrafi doradzić, pomóc, nic. Przepraszam, ale nie mogę żyć z takim człowiekiem. - wygarnęłam mu wszystko przez łzy, ocierając oczy, zostawiłam go stojącego jak słup i pewnie nie wiedzącego o co chodzi. To było dla mnie śmieszne. Kiedy postawiłam pierwsze kroki w starej szkole, poczułam wzrok na sobie wszystkich ludzi stojących pod szafkami i szepczących coś do siebie. Nie patrząc na innych i nie zważając na ciche szepty, podeszłam do Magdy i Mai, które jedyne nie szeptały na mój widok. - Oo, cześć Julia. - uśmiechnęły się na mój widok i przywitały się ze mną. - Coś nie tak? Dziwnie wyglądasz. Płakałaś?! - spojrzała na mnie Maja. - Nic się nie stało, nie wyspałam się, tyle.  - uśmiechnęłam się sztucznie, nie chciałam aby ludzie litowali się nade mną. Nie lubiłam tego. - Oo, idzie! - krzyknęłam Magda i zaczęła przy tym piszczeć i cieszyć się, patrząc na drzwi wejściowe. - Kto idzie? - spojrzałam na drzwi, później na nie, nie wiedząc o co im chodzi. - To ty nic nie wiesz?! - krzyknęły razem. - Nie? - patrzyły na mnie dziwnie. - A więc zaraz się dowiesz. - uśmiechnęła się do mnie Maja i wróciła wzrokiem na drzwi. Odwróciłam się, oczom nie mogłam uwierzyć kogo zobaczyłam. Stałam jak wryta w ziemię, z otwartą buzią. - To jest jakiś koszmar, prawda? - spojrzałam na dziewczyny. - Nie. To jest rzeczywistość skarbie. Kamil wrócił na stałe, karierę postanowił robić w Polsce, postanowił też wrócić do szkoły. - uśmiechnęła się Magda. Odwróciłam się ponownie, chłopaka otaczały dziewczyny, proszące o autograf. - To teraz takie jest jego życie... - wyszeptałam cicho do siebie. - Mówiłaś coś? - zapytała mnie Maja. - Nie, nic. Dobra dziewczyny, przepraszam, ale muszę do toalety, spotkamy się na apelu, okej? - nie czekając na odpowiedź odeszłam od nich i skierowałam się w stronę toalet. Zrobiło mi się gorąco, za dużo wrażeń jak na ten nowy szkolny rok. Spojrzałam w lustro, ujrzałam w nim twarz, wypełnioną bólem, ale kiedy przyjrzałam się bardziej, zobaczyłam dziewczynę, której kamień spadł z serca. Smutek oznaczał jedno - brat. Kamień z serca - Kamil, który postanowił wrócić, nie wiedziałam tylko z jakiego powodu. Czy z powodu nauki, czy z powodu tęsknoty za rodziną, a może też z powodu prawdziwej miłości do mnie. Nie miałam pojęcia, nie miałam sił na zastanowienia się. Miałam większe problemy na głowie, martwiłam się o brata. Wyszłam z toalet, zmierzałam na pierwsze piętro, gdzie miał za chwilę odbyć się apel. Wchodząc po schodach potknęłam się o własne nogi, poczułam ból w nadgarstku, ale nie był to ból uderzenia, lecz ból uciskania, przez drugą osobę. - Znowu muszę ratować cię przed niebezpieczeństwem. - usłyszałam głos, którego było mi tak bardzo brak, który słysząc go, nadawał ciarki na mojej skórze. - Szkoda, że tylko mnie. - wyszeptałam cicho i ruszyłam ku zatłoczonego korytarza. Wytrzymałam na apelu 15 minut, bo tyle trwał. Następnie ruszyliśmy do klas, usiadłam na swoim miejscu, zapominając całkiem z kim siedziałam w poprzednim roku. Kamil zmierzał ku naszej ławce. Na szczęście a zarazem nieszczęście, obok mnie usiadł Mateusz. Kamil, widząc to, zmienił szybkim krokiem kierunek i usiadł w drugim rzędzie. Rozglądałam się po klasie, nie omijając oczywiście Kamila, nasze oczy się spotkały, miał twarz wypełnioną żalu, żalu do mnie, lecz nie wiedziałam dlaczego. Przecież, to on mnie zostawił. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Nauczycielka, która pisała na tablicy plan zajęć odwróciła się w moją stronę i kiwnęła głową, co znaczyło, że mogę odebrać. - Tak słucham? - powiedziałam do słuchawki. - Julia ?... - usłyszałam zapłakany głos matki. Miałam ogromną nadzieję, że to ze szczęścia. - Stan Michała pogorszył się... - wybuchnęła płaczem. Rozłączyłam się. W pewnym momencie poczułam, że robi mi się duszno. - Julia, zbladłaś. - spojrzała na mnie nauczycielka. Podbiegła do mnie ze szklanką wody. - Dziękuję. - wymamrotałam cicho i upiłam łyk. Później wydawało mi się, że latam, nie wydawało mi się, ja to czułam. Wokół mnie było niebiesko. - Jestem w niebie? - zadałam sobie pytanie. - Julia? - usłyszałam najukochańszy głos na świecie, głos brata. - Michał?! - krzyknęłam, odwróciłam się i ujrzałam brata, całego i zdrowego. Wtuliłam się w jego ramiona, zaczęłam szlochać. - Ej, młoda, nie płacz. Będzie dobrze, zobaczysz. Nie poddam się rozumiesz? Nie poddam się, dopóki wy wszyscy tak we mnie wierzycie. - uśmiechnął się do mnie. - Obiecaj mi to. - spojrzałam na niego. - Obiecuję... - wyszeptał cicho. Jego postać zaczęła się rozmazywać, zaczęła robić się mała, mniejsza i już nic nie wiedziałam, ciemność.  - Julia?! - Julka! - usłyszałam krzyki Kamila, nauczycielki i Alana. - otworzyłam oczy. - Ocknęła się! - usłyszałam ponownie głos nauczycielki. Usiadłam na podłodze i zaczęłam się rozglądać. Wszyscy wpatrywali się we mnie, jak na dziwaczkę. - Co się stało? - złapałam się za głowę i spojrzałam na Alana, który siedział wraz z Kamilem obok mnie. - Zemdlałaś... - spojrzał na mnie Alan i przytulił mocno do siebie. Kamil patrzył tylko na nas, wstał i odszedł na miejsce. - Dobrze się już czujesz, czy zawiadomić pogotowie? - spojrzała na mnie nauczycielka. - Już jest dobrze, dziękuję. - złapałam za dłoń Alana, który pomógł mi wstać i usiadłam na swoje miejsce. Obok siedział Mateusz, który w ogóle chyba nie zareagował na poprzednią sytuację. Kto mógłby odprowadzić Julię do domu? - spojrzała na wszystkich uczniów nauczycielka. - Mógłbym, ale jadę do rodziny zaraz po rozpoczęciu. - usłyszałam głos Alana, który patrzył na mnie przepraszająco. - Proszę pani, ale mi nie trzeba pomocy, jest już dobrze. - powiedziałam do nauczycielki. - Jasne, jasne. - powiedziała obojętnie. - A może ty Kamil? - spojrzała na chłopaka, który spojrzał na mnie. - Wrócę z Mateuszem. - zwróciłam się do wychowawcy uśmiechając się przy tym. - No dobrze. - odburknęła i zakończyła spotkanie. Mateusz wyszedł z klasy ze mną, ale tuż przy wyjściu ze szkoły poleciał do swoich kumpli. - Dzięki wielkie! - krzyknęłam w jego stronę. - Mogę zaoferować ci pomoc? - usłyszałam głos Kamila. - Masz przy sobie samochód? - spojrzałam na niego obojętnie. - Mam. - powiedział patrząc na mnie. - To możesz. - ruszyłam z miejsca szybkim krokiem. Zakręciło mi się w głowie, zrobiło ciemno przed oczami, zatrzymałam się na chwilę, podpierając murka. - Uważaj. - powiedział do mnie Kamil, łapiąc mnie przy tym za dłoń. Była ciepła, delikatna, tak samo jak dwa miesiące temu. Puścił moją dłoń, widząc moją minę. - Dobra, chodź, ale powoli. - wyszeptał mi cicho do ucha, złapał pod rękę i ruszyliśmy do samochodu. Całą drogę przemilczeliśmy. Dopiero kiedy podwiózł mnie pod dom, zobaczył moją minę. - Coś nie tak? - spojrzał na mnie. - Nie mówiłam ci, że masz jechać do szpitala? - spojrzałam na niego. - Nie. - powiedział krótko. - Dobra, pojadę autobusem, dzięki. - odpięłam pas. - Czekaj, podwiozę cię. - złapał za pas i zapiął go. Nie odezwałam się. Ruszyliśmy.

rozdział miał być dodany w przyszłym tygodniu, wiem.
ale sama jestem ciekawa waszych opinii, więc go dodałam troszkę wcześniej.
aha, chcę zaapelować do tych, którzy dają ' nudne '
proszę o uzasadnienie,chcę poprawić te błędy, które spostrzegliście w tym opowiadaniu.
Dziękuję bardzo, dobranoc ; *




konto na moblo : 
 potrzebujesz opisu? - link powyżej (:

konto na formspringu:
jeżeli macie jakieś pytania to pytajcie, chętnie odpowiem

10 komentarzy:

  1. zajebiste.<3
    pisz następny, jak najszybciej.<3

    OdpowiedzUsuń
  2. megaa <3
    tak się ciesze , że dzisiaj dodałaś : *

    OdpowiedzUsuń
  3. Kamil wrócił! Świetnie, świetnie ; )
    Rozdział cholernie mi się podoba jest dużo wydarzeń złych jak i odrobinę dobrych. W sumie co się dziwić, każdy Twój rozdział jest prześwietny talenciaro ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. kurde dziewczyno to jest poprostu zajebiste...:) i nie potrafie zrozumiec ludzi ktorzy mysla inaczej... Czekam na nasteony rozdział z nie cierpliwoscia. Mam nadzieje, ze bedzie rownie ciekawy jak poprzednie<3333333

    OdpowiedzUsuń
  5. pisz dalej czekam
    Karolina ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczne ;D Tak, tak pisz już następny rozdział ;P Ten jest po prostu świetny ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. super. ;)
    'czekam na następny ;DD

    OdpowiedzUsuń
  8. boże genialnie <33 już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;** wgl to fajnie by było gdyby Julka była z Kamilem ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. o Jezu, o Jezuu ! nie no, czegoś takiego to ja się nie spodziewałam.. ale kurcze, fajnie wyszło z tym Kamilem, a Mateusz mi przypomina pewnego faceta.. śmiechem, żartem,ale po części trochę mi to przypomina mój ostatni związek i obecny ^^
    Madzikovva
    PS. czekająca niecierpliwie oczywiście na następną notkę !

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne <3 Chcemy następny rozdział .

    OdpowiedzUsuń