wtorek, 21 czerwca 2011

Rozdział dwudziesty piąty.

- Co chciał ?! - prawie krzyknęła zaskoczona. Ja sama byłam zaskoczona, siedziałam osłupiała, z zapytaniem ' czego on mógł chcieć, o czym porozmawiać? ' - Chciał, żebyśmy porozmawiali. - wyszeptałam cicho, patrząc się przed siebie. Nie usłyszałam odpowiedzi, powoli skierowałam wzrok na koleżankę. Tak samo jak ja kiedy usłyszałam jego wspaniały głos, miała szeroko otwarte oczy wpatrujące się z nie do wierzeniem we mnie. - No co? - skrzywiłam się lekko. - Żartujesz ? - zaczęłam cicho chichotać. - Nie . - z nerwów aż zaczęłam śmiać się  po niej. - Pójdziesz, spotkacie się. - wypaliła z grubej. - Jasne. Już lecę. - zakpiłam. - Dopiero gadałaś, że chciałabym aby ci wybaczył, a teraz tchórzysz? - zaśmiała się ironicznie. - Nie tchórze, tylko... - zaczęłam cicho, po czym dodałam. - ...boję się. - poczułam łzę na policzku, szybko wytarłam tak aby Nikola nie widziała, że płaczę. - Ej, nie ma się czego bać. Znasz go, może i nie widziałaś od dwóch lat, ale jeżeli cię kocha, wybaczy ci. - przytuliła mnie do siebie. -Nie pójdę, boję się jego reakcji, boję się przede wszystkim swojej reakcji. Kiedy go zobaczę, stchórzę, ucieknę. - zaczęłam  szlochać. - Nie myśl teraz o tym, ogarnij się, jutro porozmawiamy. - zrobiłam tak jak mi kazała, wytarłam oczy i wróciłam do rozmyślania. Chwilę później usłyszałam głos stewardessy. - Prosimy zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - piętnaście minut później stałam na zatłoczonym lotnisku z bagażem w dłoni. - O ja Jezus, Julka, to ten twój słynny Kamil?! - krzyknęła do mnie Nikola pokazując na chłopaka idącego w naszym kierunku. Przyjrzałam się chłopakowi bliżej, jasne, w pierwszej chwili powiedziałabym, że to Kamil, ale chłopak idąc, przyglądał mi się dziwnie, nie dziwię mu się, patrzyłam na niego jak na kosmitę. - Jebło cię ? - z nerwów wybuchnęłam śmiechem, patrząc na chłopaka, racja, bardzo podobnego do Kamila. - Wystraszyłaś mnie... - wyszeptałam cicho do niej, razem wybuchnęłyśmy śmiechem idąc prosto na parking. - Co byś zrobiła jakby to był on, serio on. - spojrzała na mnie wyglądając przy okazji przez okna samochodu. - Nic. Stałabym jak głupia, albo może uciekłabym... Tak, uciekłabym. - zachichotałam cicho, ta tylko skrzywiła się i wróciła do oglądania Wrocławia. - Głupia jesteś. - powiedziała parę minut później. Zostawiłam to bez odpowiedzi, ponieważ samochód się zatrzymał, wyjrzałam przez okno. - Dom! - krzyknęłam śmiejąc się i zarazem wyskakując z samochodu. -Babcia! - zaśmiałam się , biegnąc w ramiona staruszki. - Cześć kochanie! - zaśmiała się melodyjnie. Przytuliła mnie do siebie, po czym spojrzała na Nikolę. - To jest moja koleżanka Nikola. - przedstawiłam ją, po czym złapałam za walizkę i weszłam do domu. Nic się nie zmieniło w przeciągu ostatnich dwóch lat, nie, w przeciągu ostatnich kilkunastu lat. - Dziewczynki, mam nadzieję, że pomożecie starej babci przygotować jakieś potrawy na Wigilię? - zaśmiała się cicho babcia, patrząc na nas. - Yyy. - zachichotałam cicho. - Jasne, ale musimy wziął przynajmniej dwa dni wolnego, bo robią spotkanie klasowe. - uśmiechnęłam się błagająco. - Nie ma problemu, mam jeszcze jednego pomocnika w zapasie. - wskazała palcem na mamę, która właśnie dołączyła do naszej rozmowy. - I ustalone. - zaśmiałam się cicho z Nikolą, i pobiegłyśmy na górę do pokoi rozpakować się. Zajęło mi to niecałe 15 minut, wzięłam laptopa na kolana, sprawdziłam na początku facebooka, 1 wiadomość. ' Pamiętasz tą restaurację w Warszawie, gdzie cały czas przesiadywałaś z nami? Spotkajmy się tam jutro o 15, tam ci powiem szczegóły ' . - przeczytałam. ' Dobra, to do jutra. ' - odpisałam i zamknęłam laptopa. Zwlekłam się z łóżka i zbiegłam na dół, dosiadłam się do babci, która siedziała na leżaku w ogrodzie. - Co u ciebie słychać? - spojrzała na mnie opiekuńczym wzrokiem. - Wszystko w porządku. - odpowiedziałam, ale wiedziałam, że nie o to jej chodzi. - Jak Kamil? - odwróciła wzrok, nie przestając się uśmiechać. - Nie wiem, nie widziałam go już od dwóch lat. - wyszeptałam, patrząc na rozlegający się na przeciwko ogród. - Był ostatnio u mnie. - zaśmiała się . - Co? - zrobiłam duże oczy, byłam w szoku. - Po co? - dodałam chwilę później. - Odwiedzić mnie, utrzymuję z nim kontakt. Od początku mówiłam, że to dobry chłopak. - uśmiechnęła się do mnie. Wybuchnęłam śmiechem. - Moja babcia spotyka się na herbatki z moim Kamilem. - śmiałam się. - Masz rację, z twoim. - skwitowała. - Co u niego słychać? - zmieniłam szybko temat. - Sama go zapytaj, ja nie będę żadnym adwokatem. - spojrzała na mnie. - Jakim adwokatem, tylko pytam co u niego. - zachichotałam nerwowo. - O to samo pytał. - wyszeptała. Druga rzecz, której nie spodziewałam się tego wieczora. - Powiedziałam to samo co tobie. - widząc moją minę wyprzedziła moje pytanie. - Dobra babciu, temat sprowadzał się tylko do Kamila, a ja chcę zapomnieć. Zmieńmy temat. - powiedziałam. - Zapomnieć... Też chciałam zapomnieć, ale wyszło jak wyszło. Może kiedyś ci opowiem. - uśmiechnęła się. - Może teraz? - spojrzałam na nią prosząco. - Powiem ci tylko, że skończyło się to szczęśliwie, mamy dzieci, wnuki.  - uśmiechnęła się szeroko. - To był dziadek? - byłam ciekawa tej historii, ale staruszka jak na złość nie chciała mi opowiedzieć. - Tak. A teraz chodźmy na kolację. - złapała mnie za dłoń i poprowadziła do kuchni. Zjedliśmy wszyscy kolację, posłusznie poszłam z Nikolą do pokojów, spakowałam wszystkie potrzebne na jutrzejszy dzień rzeczy do torby, wzięłam letni prysznic i położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon i wykręciłam numer. - Zgadzam się, tylko powiedz gdzie i kiedy?

końcówka pisana na szybkiego, 
jeśli będą jakieś błędy, przepraszam. :) 

7 komentarzy: