niedziela, 17 lipca 2011

Rozdział trzydziesty szósty.

 Rozdział pisany przy piosence:

Zapukałam do drzwi Alana, chyba to były jego drzwi, byłam tutaj dwa lata temu, ale aż tak złej pamięci to ja chyba nie mam ? - Na pewno tutaj? - spojrzała na mnie Nikola, która niecierpliwiła się coraz to bardziej. - Chyba tak. - uśmiechnęłam się lekko, słysząc przekręcanie kluczyków w zamku. - Alan, mordo ty moja! - krzyknęłam widząc chłopaka w koszulce i samych bokserkach, z niewyjściową twarzą. - No cześć. Trochę mi się przysnęło. - powiedział zaspanym głosem, ziewając przy tym. - Każdemu się zdarzy, to możemy wejść? - patrzyłam na chłopaka, który ciągle stał i opierał się o futrynę drzwi. Otworzył szerzej i zrobił zapraszający gest. - Cześć Alan. - usłyszałam za sobą radosny głos Nikoli. Zostawiłam te dwa gołąbeczki sam na sam, moja ' mała misja ' chyba do niczego się nie na da... Weszłam do kuchni przyjaciela i wyciągnęłam coś z lodówki, mając na myśli coś, chodzi mi o tak zwane: jedzenie, inaczej żarcie. Wyciągnęłam z zamrażarki pizzę i odgrzałam w mikrofalówce, usiadłam na stołku i przeszłam do konsumowania. - Smacznego. - usłyszałam ironiczny głos Alana. Z zapchaną buzią skrzywiłam się, co w ogóle było nie na miejscu. - Fuj... - zaśmiał się cicho, po czym wyciągnął z lodówki dwie puszki coli. Powoli kończąc żując zawartość jedzenia w buzi, uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:  - Dzięki.. Nie trzeba było. - wychylając dłoń po colę. - Spoko, nie ma za co. - wybuchnął śmiechem, po czym zamiast podać mi puszkę, schował się w salonie. - Luz! poradzę sobie! - krzyknęłam w ich stronę zaglądając do lodówki. - Świnia! - ponownie usłyszeli mój głos, wiedząc, że nie zostawili mi ani jednej puszki. - I kto to mówi... - usłyszałam ciche szepty i śmieszki obojgu przyjaciół. Po skończeniu posiłku złapałam za butelkę wody i przeszłam do salonu. Jakie było moje zdziwienie kiedy zastałam ich wtulonych w siebie razem... Śpiących?! - Jakież to romantyczne... - skomentowałam cicho, wyłączyłam telewizor, okryłam ich kocem i wypiłam resztki coli z puszek. Przeszłam do góry, gdzie znajdował się pokój kolegi. Pierwszy obraz pomieszczenia, w którym się znajdowałam, czyli korytarz, nie zmienił się w ogóle sprzed dwóch lat. Przypomniał mi się obraz jak podeszła do mnie grupka chłopaków, próbując ... Próbując zrobić mi krzywdę, a przy tym zaspokoić swoje potrzeby. Gdyby nie Kamil, pewnie do tej pory nie otrząsnęłabym się z tego. Właśnie, Kamil, co z nim? - zadałam sobie pytanie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni patrząc przy tym na wyświetlacz. Jedno połączenie nieodebrane, mama. - Oddzwonię później... - wyszeptałam cicho do siebie, wchodząc do pokoju Alana. Usiadłam na krześle i uruchomiłam jego laptopa. Chyba się nie obrazi, że bez jego wiedzy... ? Po sprawdzeniu wszystkich portali, zamknęłam go i przeszłam do łazienki, gdzie miałam zamiar się wykąpać. Tak też zrobiłam, po kąpieli zmyłam z twarzy makijaż, ubrałam na siebie koszulkę i szorty i weszłam do pokoju, gdzie ułożyłam się wygodnie z telefonem obok poduszki, w mgnieniu oka zasnęłam.
Zbudziły mnie stłumione śmiechy, dochodzące z dołu. Poznałam, że to Nikola i Alan, ale moment, słychać było jeszcze jedną osobę. Zwlekłam się z łóżka i pokierowałam się w stronę salonu. - A wy spać nie możecie? - przetarłam dłonią oczy patrząc na dwójkę siedzących na kanapie i śmiejących się z nie wiadomo czego. - Jest 13. Do 6 jest cisza nocna. - usłyszałam głos dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się napięcie patrząc na nieznanego mi chłopaka. - Dziękuję za oświecenie, nie wiedziałam. - powiedziałam ironicznym głosikiem. - Jestem Michał. - chłopak podał mi dłoń. Michał?! - mimo tego, że nosiło to imię tysiące osób mnie kojarzyło się tylko z moim zmarłym braciszkiem. - Julia. - podałam dłoń nowemu koledze, mimowolnie uśmiechając się. Nie mówiąc już nic, wróciłam na górę. Michał, spoko chłopak, jego uśmiech zwalał z nóg, gdybym nie kochała tak mocno Kamila, pewnie zaczęłabym zarywać. - uśmiechnęłam się słysząc swoje myśli. - Co ci szkodzi... - przegryzłam lekko wargę, wyglądając za okno. Ale chwilę później odganiałam tą myśl, chciałam, żeby była jak najdalej, daleko, daleko, daleko. Mam Kamila, a właśnie, co do niego, złapałam za telefon i wykręciłam jego numer. Martwiłam się, że nie dzwonił przez cały wczorajszy dzień. - Tak słucham? - usłyszałam damski głos, spojrzałam raz jeszcze na wyświetlacz telefonu, zgadzało się, dzwoniłam do swojego chłopaka. - Mogę rozmawiać z Kamilem? - zapytałam niepewnie. - Jest pod prysznicem. - ponownie usłyszałam ten sztuczny głosik po drugiej stronie. - Kto dzwoni kochanie ... ? - w tle odezwał się głos, głos należący do Kamila... Rozłączyłam się, to był mój pierwszy ruch, którego nie żałowałam. W oczach stanęły łzy, uświadomiłam sobie, że nie był mi do końca wierny, co ja sobie myślałam? Że taka wielka gwiazda będzie wierna, że pokocha naprawdę kogoś takiego kim byłam ja? Plecy drżały od tłumionego płaczu, nie mogłam wytrzymać, w końcu musiałam jednak wybuchnąć, tyle dni, tyle dni poświęconych jego osobie. Opadłam na łóżko, przykryłam głowę poduszką i wybuchnęłam głośnym płaczem, w tle słyszałam tylko dźwięk dzwoniącego telefonu, pewnie Kamil... Nie chciałam z nim gadać, nie miałam ochoty, już nigdy nie będę miała ochoty, kiedy wyobrażam sobie, co oni mogli tam robić, że jego słowa nie były prawdziwe, że bawił się tylko moimi uczuciami. Nigdy nie przeżyłam takiego czegoś, no oczywiście, były upadki w naszych relacjach, ale nie było zdrady, nigdy nie przewidziałabym zdrady od strony Kamila, od swojej także nie. Nigdy nie doznałam zranionego serca, nie aż tak złamanego serca. A jak to o chorym ojcu było tylko ściemą? Jak wymigiwał się tylko po to, by spotkać się z inną dziewczyną? Z dziewczyną, z którą rozmawiałam jeszcze pięć minut temu. Nikt się po nim tego nie spodziewał, nikt. Gdyby nie ten telefon, pewnie nigdy bym nie dowiedziała się o tym i żyła dalej w tym kłamstwie, dalej by ściemniał jak mnie kocha, tylko pytanie.. Ile jeszcze? Ile jeszcze chciał zataić tą prawdę? Kiedy bylibyśmy już przed ołtarzem? Bo o ile się nie mylę, w najbliższym czasie miał mi się oświadczyć. Znowu Warszawa, znowu tutaj płaczę, ponownie zostałam zraniona właśnie tutaj. - Przeklęte miasto! - krzyknęłam w poduszkę. Po parunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Wytarłam dłonią mokre policzki i usiadłam na łóżku. - Proszę. - chciałam krzyknąć, lecz głos utkwił mi w gardle z powodu kolejnej fali płaczu. - Julka, co się stało?! - usłyszałam krzyki Nikoli, która chwilę później była obok mnie, tuląc do siebie. - Zdradził mnie, cały czas mnie zdradzał! - krzyknęłam prosto w jej twarz. - Co za cham... Nie spodziewałabym się tego po nim... - powiedziała, co bardziej przypominało szept do samej siebie. - Dobra, ogarnij się trochę, idziemy gdzieś, musisz o nim zapomnieć, musisz się jakoś trzymać, musisz normalnie funkcjonować. - przytuliła mnie raz jeszcze, upewniła się, że idę z nimi i wyszła z mojego pokoju. Chwilę siedziałam z głową opuszczoną, łzy leciały mimowolnie, co chwile przecierałam policzek, który i tak sekundę później stawał się od nowa mokry. Po pięciu minutach wstałam, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, pomalowałam oczy tuszem i nałożyłam podkład, wyprostowałam włosy, schowałam do torby telefon, portfel i inne potrzebne rzeczy i wyszłam z pokoju. - Julia, wszystko w porządku? - usłyszałam od razu na wejściu głos przyjaciela. Spojrzałam na Nikolę, która miała współczujący wyraz twarzy. - Musiałaś? - wyszeptałam cicho w jej stronę. Przepraszającym wzrokiem spojrzała na mnie. - Wszystko okej. - wymusiłam uśmiech w stronę Alana. Usłyszałam dzwonek telefonu, swojego telefonu, wyciągnęłam z torby. - Kamil.. - wyszeptałam do siebie. Odrzuciłam połączenie, na wyświetlaczu pojawiło się okienko z dziesięcioma nieodebranymi połączeniami od Kamila i jedną wiadomością. ' Odbierz, to nie jest tak jak myślisz '. Ponownie rozległ się dźwięk dzwoniącej komórki. - Porozmawiaj z nim. - nalegał Michał. - Proszę, nie wtrącajcie się! - krzyknęłam w stronę trójki. Było mi głupio, dopiero po tym jak wypowiedziałam te słowa. Michał zmieszał się i otworzył drzwi do wyjścia, wszyscy pokierowaliśmy się za nim, Alan zakluczył dom i skierowaliśmy w stronę kina. - Przepraszam... Nie chcę psuć wam atmosfery, pójdę w swoją stronę, bawcie się dobrze. - uśmiechnęłam się do znajomych, którzy patrzyli na mnie nie wiedząc o co mi chodzi. - Ej, co ty wymyślasz? Chodź z nami. - odezwała się Nikola. - Nie, dzięki. Spotkamy się w domu. - posłałam im sztuczny uśmiech odchodząc powoli w stronę parku. Usiadłam na ławce, która znajdowała się na samym końcu parku, gdzie nie było wiele osób. Patrzyłam na mały strumyk, rozlegający się przede mną. Usłyszałam dźwięk telefonu, ponownie tego dnia... - Słucham? - odebrałam, wiedziałam, że to Kamil. - Proszę, nie rozłączaj się, daj mi coś powiedzieć. - mówił szybko, nie mogłam nadążyć. - Miałeś czas, w tak szybkim czasie spieprzyłeś wszystko, nie chcę cię znać, rozumiesz? - wysyczałam wściekłym głosem do słuchawki, po czym rozłączyłam się i wyłączyłam telefon, chowając go na samo dno torebki. Z oczu znowu poleciały łzy, leciały ciurkiem, nie mogłam ich powstrzymać. Miałam ochotę umrzeć, tak, miałam ochotę dołączyć do mojego brata, gdzie pewnie jest mu jak w siódmym niebie. - Proszę, zabierzcie mnie stąd... - usłyszałam swój zapłakany głos. uniosłam głowę do nieba i zamknęłam oczy, łzy wydobywały się spod powiek, nie zważając czy są otwarte czy nie. - Proszę... - ponownie wyszeptałam. Kochałam go, kochałam go jak idiotka, ale nigdy nie wybaczę mu zdrady, nigdy, jest to coś najgorszego co może być. ' Kto dzwoni kochanie... ? ' - te słowa chodziły mi po głowie, non stop słyszałam jego głos. Kochanie, tak samo wyrażał się do mnie, jestem ciekawa ile oszukiwał tą dziewczynę. Wydawało by się, że minęło parę minut, ale niebo już ciemniało, kompletnie straciłam rachubę czasu przez tego drania... Włączyłam telefon, ponownie paręnaście nieodebranych połączeń, jeden sms. ' Właśnie dowiedziałam się, o zdradzie, że zdradzał mnie z tobą, a ciebie ze mną. Powiem jedno, on jest mój, szmato! ' - przeczytałam w myślach sms-a . Nie, to nie było na moje siły, to był jakiś koszmar. Wstałam z ławki biegnąc w stronę wyjścia z parku, biegłam ile sił w nogach, śnieg leżący na ziemi nie przeszkadzał mi w tym, wbiegłam na ulicę, zatrzymałam się na niej i spojrzałam ponownie w niebo. - Dziękuję... - wyszeptałam cicho. Wykręciłam numer Kamila, odebrał po pierwszym sygnale. - Pamiętaj, że istniałam. - powiedziałam do słuchawki, cofnęłam się na chodnik, odłożyłam telefon na ziemię, nie rozłączając się... W tle słychać było jak mówi coś, czego już nie słyszałam, ujrzałam jadące auto, weszłam na jezdnię, gdy było już na tyle blisko, by się nie móc zatrzymać,spojrzałam na nie, ostatnie co widziałam to żółte światła, ostatnie co czułam, to łzy...


 wolę nie komentować....  : *

21 komentarzy:

  1. Fantastyczne ! jestem ciekawa co będzie dalej ;pp

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku genialne : *
    popłakałam się jak głupia. : /

    OdpowiedzUsuń
  3. smutne, a zarazem świetne! ; **

    OdpowiedzUsuń
  4. eeeeeeeeeeej ja uwielbiam Kamila, nie rób mi tegoo, nooo! :(

    zazdroszczę talentu :*

    OdpowiedzUsuń
  5. płakałam bardzo płakałam .
    Masz talent dziewczyno ! < 3
    mam nadzieję ze skończysz to jakoś fajnie i jak już to skoczysz to napiszesz nowe opowiadanie ?

    OdpowiedzUsuń
  6. ; oo
    mialam lzy w oczach ;<
    moim zdaniem najlepszy rozdzial tego opowiadania.
    czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. poprostu super.. Zgadzam sie z komciami wyzej:) Łzt same kapały... Czeekkam na kolejny rozdział^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam lubię Alana, haha, nie jest jego zbyt dużo w Twoim opowiadaniu, ale polubiłam go :D a ciekawi mnie co będzie z Kamilem ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne.;*
    Ej , ale proszę niech Kamil znowu z nią będzie , niech się okaże , że on jej nie zdradził.

    OdpowiedzUsuń
  10. łoo .. świetne ! ; ), lecz zarazem smutne.
    Miejmy nadzieję, że wrócą do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  11. najlepszy rozdział ! ;D
    uwielbiam twoje opowiadanie i czekam o jak najszybszy kolejny rozdział :P <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju to jest cudowne. ; **
    Najlepszy rozdział chyba w tym opowiadaniu.
    Czekam na następny < 3

    OdpowiedzUsuń
  13. a jednak.. tylko co z tą Majorką :D? hihi. naprawdę rewelacyjnie piszesz. czekam na ciąg dalszy..

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham Cię ! Po prostu ten bloog jest lepszy od wszystkich bloogów i książek jakich czytałam ! I zgadzam się z komentarzami . ; *

    OdpowiedzUsuń
  16. łoo :(( smutne.
    najlepszy rozdział <33
    Z niecierpliwością czekam na następny!
    Na prawdę świetnie piszesz. Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Eh rzeczywiście na maksa wzruszające! Oby więcej takich chwytających za serce ;)
    Śledzę dalszy ciąg i dodaję na moblo do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  18. piękne, potrafisz w kilku słowach wyrazić uczucia, prawdziwe uczucia do ludzi i otoczenia. rozdział przepiękny.. nigdy nie przestawaj pisać, zmarnujesz talent dziewczyno ! :****

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurczę niezłe.. :)
    Czekam na następny..
    Szkoda że tak ją potraktował ale mam nadzieje że da się to "Kto dzwonił kochanie" jakoś wytłumaczyć... ;]

    OdpowiedzUsuń
  20. Boskie Boskie Boskie ! <3 dawaj kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń