niedziela, 18 grudnia 2011

Rozdział 11

Siedziałem na ławce... Na przeciwko mnie usiadła młoda, piękna kobieta. Na pierwszy rzut oka, znajoma. Po chwili zrozumiałem, że jest to Savannah. Już miałem zamiar wstać, lecz uprzedził mnie jakiś stary facet, w czarnym, długim płaszczu. Usiadł obok niej i nie zważając na osoby wokół, zaczął szeptać jej coś do ucha. Domyślałem się, co to takiego może być, ale nie reagowałem, nie mogłem... Dziewczyna wstała i podążyła za mężczyzną. Nie trwało to długo, po 10 minutach wróciła na ławkę, chowając do torebki zarobione przed chwilą pieniądze. Obrzydziło mnie to, jak można być tak głupim? Przecież są inne propozycje do zarabiania pieniędzy. Wstałem i podszedłem do niej. Usiadłem obok, co zwróciło jej uwagę. Moim oczom, zamiast brązowookiej brunetki, ukazał się ten sam, stary facet, który jeszcze przed chwilą pomógł jej zarobić. Odskoczyłem jak oparzony.
W tej samej chwili doszło do mnie, że to jest sen. 
Upewniłem się jeszcze, otwierając oczy, znalazłem się w swoim pokoju.
Odkąd pamiętam, to zawsze miałem tak idiotyczne sny. Ten był z jednej strony przerażający, a z drugiej strony śmieszny. 
- Ogarnij się, debilu - skarciłem się w myślach.
Moje rozmyślenia o głupim śnie, przerwała Emily, wchodząc do mojego pokoju.
- Dean, Dean! - zaczęła krzyczeć uradowana. 
- Słucham? - uśmiechnąłem się do niej.
Zawsze się uśmiechałem, gdy byłem w jej towarzystwie, nawet jeśli sytuacja, w której się znajdowałem była przykra. Po prostu, chciałem okazać jej jak najwięcej miłości, szczęścia. To, czego zabrakłoby jej, gdyby nie było mnie, po śmierci matki. 
Dziewczynka usiadła mi na kolanach, po czym objęła mnie małymi rączkami wokół szyi.
- Zawieziesz mnie do Wiktorii? Chciałabym pobawić się z Kasią - spojrzała na mnie proszącym wzrokiem, czego nie mogłem jej odmówić. Przy okazji skorzystam na tym, ponieważ i tak miałem wieczorem wyjść ze znajomymi na imprezę.
- Oczywiście, przygotuj kurtkę i buty. Zaraz cię spakuję - uśmiechnąłem się do niej, a następnie pocałowałem w policzek.
- Hurra! - mała zaczęła się cieszyć, zeskoczyła z moich kolan i skierowała się w stronę swojego pokoju.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy to dobry pomysł, by iść na tą dyskotekę. Z jednej strony nie powinienem, mam obowiązek, którym jest moja siostra, a z drugiej mam wystarczająco lat, by się bawić, korzystać z życia, co wiem, że nie jest prawdą. Chciałbym, tak, chciałbym korzystać z życia, bawić się, mieć daleko wyjebane na to co będzie jutro, ale nie mogę. Mam swoje obowiązki, z których mam zamiar się wywiązać, co obiecałem mamie, gdy ostrzegała mnie, co mam robić, kiedy jej zabraknie... I wykrakała.
- Jestem gotowa - usłyszałem małą Emily, która stanęła przede mną w zawiązanych na słupek butach i czapce ubranej na lewą stronę.
- Oj kochanie - zaśmiałem się, po czym poprawiłem ją. 
Tak, kochałem ją najbardziej na świecie i jednak zmieniam zdanie, nie chciałbym bawić się jak inni, wolę takie życie, chociaż mogłoby się zmienić, w związku z ojcem...


Na zielonym boisku zaczęli biegać - jak dla mnie - seksowni faceci. Zaczynała się druga połowa meczu, na którym w połowie nie mogłam się skupić. Rozmyślałam właśnie nad problemem Deana, oraz kłótni z przyjaciółmi, a Oliwer tymczasem przebierał się w łazience, w której siedzi już od Bóg wie ile! 
Dean - jak się go bardziej pozna, można stwierdzić, że nie jest taki zły, jak mi się wydawało. Martwi mnie to, że sam wychowuje siostrę i przyznaję, że wywarł na mnie ogromne wrażenie tym, że nie jest tak jak inni rozbawieni nastolatkowie, którzy chleją dla zabawy, czy coś. Ma chłopak problemy, które potrafi zapomnieć po wypiciu paru kieliszków, czy może zażycia narkotyków... 
- Savannah, co ty gadasz?! 
 No tak, przesadziłam, nie powinien pić, brać narkotyków, czy palić marihuanę, wiedząc, że ma wielki obowiązek. Bo co by się stało, gdyby i jego zabrakło przez to co robi? Z kim zostałaby mała Emily? Z ojcem - pijakiem? Z jednej strony się nie dziwię, że to robi... Chłopak załamał się, że znalazł się w takiej sytuacji, ale z drugiej strony postępuje głupio, bo po pierwsze: daje zły przykład siostrze, może i go nie widzi w tym stanie, ale nie powinien. A po drugie: upodabnia się do swojego ojca, którego wręcz nienawidzi więc tak samo może znienawidzić siebie. Dobra, głupie przykłady, ale tak jest. 
A co z moimi 'niby' przyjaciółmi? Oszukali mnie.. Czy można tak to nazwać? Czy można nazwać tak ludzi, którzy gadają na ciebie za plecami? Chyba nie, ale zrobili coś podobnego, nie powiedzieli mi tego prosto w oczy, nie powiedzieli mi, że zachowuję się samolubnie, że za dufałam się w sobie, a przecież powinni, od tego są przyjaciele prawda? Są po to, by przemówić ci do rozsądku, nie gadając oczywiście przed tym innym ludziom, byś później stał się tym ' najgorszym '. O czym ja w ogóle mówię.. Nie za dufałam się w sobie, co to to nie. Po prostu, jestem samotna na tym pieprzonym świecie, z moimi problemami i nikt nie potrafi mnie zrozumieć. 
Nie, jednak dochodzę do wniosku, że jestem zadufaną w sobie egoistką. 
- I jak? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela, tak, chyba mogę go tak nazwać. Oliwer okręcił się wokół własnej osi i spojrzał raz jeszcze na mnie. 
Jego nogi zdobiły czarne, zwisające trochę rurki, a górna część jego ciała okryta była kolorową koszulą, zapiętą na guziki, czego nie znosiłam u facetów - ohyda! 
- Człowieku, kto cię ubiera? - zaśmiałam się cicho, po czym wstałam i powędrowałam do jego garderoby.
- No, ja - zdezorientowany odpowiedział.
- To pytanie było retoryczne, ale mniejsza - zachichotałam, a następnie wręczyłam mu do ręki biały t-shirt i czarno-białą koszulę w kratę. - O tak, zdecydowanie lepiej będzie.
- Dzięki - zdjął koszulę, lekko się uśmiechając. Przyznam, klatę to miał seksowną, że aż w pewnym momencie się rozmarzyłam, ale na ziemię przywrócił mnie jego głos. - No, od dzisiaj będziesz moją powiedzmy, stylistką - zaśmiał się. 
- Dobra stary, zbieramy się, bo nam zamkną wszystkie dyskoteki w mieście. 
- Racja, chodź - pociągnął mnie za rękę.
Zdążyłam złapać w pośpiechu czarną torebkę, z kolorowymi dodatkami, która pasowała mi do czerwono-czarnych szpilek. Tak, założyłam szpilki, bo mój wzrost nie równał się ze wzrostem innych rówieśników. Niestety, kiedy Bóg rozdawał wzrost, ja stałam w kolejce po rozum, dlatego też mam teraz 164cm. 
- Pleciesz głupoty, ty i rozum? - w mojej głowie odezwało się moje drugie ' ja '. To chamskie oczywiście.
- Co powiesz na klub ' Manhattan ' ? - Oliwer właśnie przeglądał na telefonie nazwy klubów w naszym mieście.
- A daleko to? - zapytałam, wiedząc, że daleko nie zajdę w szpilkach.
- Tu niedaleko. 
- Y, aha? - zaśmiałam się cicho, bo jego inteligencja mnie przerażała. Albo jej brak...
Jednak miał rację. Klub ten znajdował się kilometr od jego domu, jasne, bardzo blisko jak na moje kochane nóżki, które zapewne za niecałe dwie godziny będą całe w bąblach. Dobra tam, chyba wytrzymam... Chyba muszę.
Wchodząc do klubu do moich nozdrzy wdarł się zapach alkoholu, mieszanego z dymem nikotynowym. Do uszu dobiegł dźwięk Rihanny - We found love. Oczywiście zmiksowanej, co też nawet było okej. Razem z Oliwerem usiadłam przy barze, gdzie zamówiliśmy po jednym piwie. Ja oczywiście z sokiem, bo inaczej bym nie wypiła. 
Już po półgodzinie, kiedy to w ekranie telewizora, który znajdował się za barmanem, zakończył się mecz, którego każdy kto siedział w tym klubie musiał obejrzeć, prócz Oliwera, bo jego te sprawy w ogóle nie ruszają, wstałam i podeszłam do niego chwiejnym krokiem. Tak, tak, wiem. Mam słabą banię.
- Zatańczysz? - powiedziałam dosyć nie wyraźnie jak na wypicie dwóch piw. 
- Ogarnij, to tylko dwa piwa! Co będzie po pięciu.. 
Jasne, chodź - uśmiechnął się do mnie. 
Tak, te dwa piwa go w ogóle nie ruszyły. 
Chwilę później tańczyłam z Oliwerem, co nie trwało długo, bo zaraz jakiś kolejny chłopak dołączył do nas. 
- Dwóch na jedną? - Boże, jakie ja mam sprośne myśli...


Jechałem właśnie na spotkanie ze znajomymi, umówiliśmy się w parku, gdzie jeszcze wczoraj znalazłem Savannah. Och, dlaczego wszystko mi się z nią kojarzy? Dlaczego nie mogę o niej zapomnieć? Dlaczego jej sprawy mnie tak bardzo poruszyły, że aż chcę jej pomóc? Mało mi swoich problemów? Dobra, na chwilę może o niej zapomnijmy.
Samochód pożyczyłem od kumpla, Dawida, który jest ode mnie starszy o rok i równocześnie synem Wiktorii. On jedyny - nie licząc Savannah - wie o mojej sytuacji rodzinnej, tak jak matka, stara mi się pomóc. Zbieram na auto, oczywiście, ale do puki go nie mam, jedynym wyjściem jest pożyczenie od właśnie Dawida.
Zaparkowałem czarne volvo, po czym wysiadłem popychając lekko drzwi, by je zamknąć. Na wstępie napadła na mnie Sophie, która zaczęła uwieszać się na mojej szyi. 
- Dean, czekałam na ciebie - uradowana pocałowała mnie w policzek.
- What the fuck?! 
- Yy, a gdzie reszta? - spojrzałem na nią zdezorientowany. Nie powiem, denerwowało mnie to. 
- Siedzą na ławce, no chodź - pociągnęła mnie za rękę, na co ruszyłem szybkim krokiem za nią, oczywiście próbując wyrwać się z uścisku. Na marne.
- Siema - przywitałem się z wszystkimi, a następnie usiadłem obok Michała. - To gdzie idziemy? 
- Nikt nie robi domówki, ani nic takiego, więc postanowiliśmy iść na jakąś miastową dyskotekę - wszystkich ubiegła Sophie, odpowiadając mi. 
- Spoko, to gdzie? 
- Myślałem nad tym nowym, dopiero co otworzonym klubem ' Power '. Co myślicie? - Mateusz spojrzał na każdego.
- No to jedziemy - Michał wstał, a za nim cała nasza reszta. 
- Dean, zabierz Sophie, okej? - Paweł zaśmiał się cicho pod nosem, a następnie uśmiechnął się cwaniacko do uradowanej dziewczyny.
- Ale u nas się zmieści - Michał wtrącił, tak jakby zdenerwowany? 
- Dean się nią zaopiekuje - usłyszałem jeszcze Pawła, który właśnie ominął nas i wsiadł do swojego auta, a za nim reszta. 
- To wsiadaj - poddany spojrzałem na Sophie.
Dziewczyna nie odpowiedziała, lecz cała rozpromieniona wsiadła na miejsce pasażera, z przodu rzecz jasna. Czy ja o czymś nie wiem? Coś knuła? Może się zakochała? Nie wytrzymam chyba, jeśli po jakimś tam incydencie laska coś do mnie poczuła... Tak, tydzień temu byliśmy na imprezie razem z ekipą i graliśmy w butelkę. Z tego co pamiętam pomysł był Pawła, którego mam teraz ochotę udusić. Kręcił akurat on, kiedy to wypadło na mnie. Wszyscy roześmiali się, wiedząc, że chłopak zada mi coś głupiego. Zresztą, każdy modlił się, by tylko na kogoś nie wypadło, kiedy kręcił Paweł. Miał dziwne pomysły, rzecz jasna. 
- Odegraj z jakąś dziewczyną scenkę miłosną, żeby wiesz, zaparło nam dech w piersiach, czy jak to się tam teraz mówi - spojrzał na mnie cwanym uśmiechem. 
Na oko zadanie nie było głupie, jaki problem spojrzeć na laskę, zbliżyć się do niej i wyszeptać coś miłego. Jej samej miękną kolana i masz po kłopocie.
Rozejrzałem się wokół, wnioskując, że grają z nami tylko trzy dziewczyny. Savannah, Sarah i Sophie. Żałuję, że nie wybrałem Savannah, albo Sarah. Ale wtedy wydawało mi się głupie, gdybym wybrał tą pierwszą, bo byliśmy akurat w kłótni, której nawet dokładnie nie pamiętam, a Sarah w ogóle nie znałem, widziałem ją pierwszy raz na oczy, więc wybrałem Sophie, która ucieszyła się, nie wiedzieć nawet czemu. 
- Dobra, Sophie - uśmiechnąłem się do niej cwanie, po czym wstałem i złapałem ją za dłoń. Dziewczyna również wstała, wpatrując mi się w oczy. Uśmiechnąłem się ponownie, tym razem flirtując tak jakby spojrzeniem. Spłonęła rumieńcem, czyli, że dobrze grałem... Nachyliłem się nad jej zarumienionym policzkiem i musnąłem ustami. - Pięknie wyglądasz - wyszeptałem do jej ucha oklepany tekst, który łyknęła. Dziewczyna jeszcze bardziej poczerwieniała, a wszyscy zaczęli krzyczeć ' Ouu! ' Po tym wróciłem na swoje miejsce, a laska nie daje mi spokoju do tej pory.
Czy ona nie zna się na zabawie? Na zabawie nic nie znaczącej? Chyba muszę jej to powiedzieć...
- Sophie, musimy pogadać - wróciłem na ziemię, po przypomnieniu sobie całej sprawy sprzed tygodnia. 
- Słucham? - poczułem na sobie jej wzrok. Spojrzałem na nią, dziewczyna siedziała jakby zamyślona, a kąciki jej ust lekko unosiły się ku górze.
- Wydaje mi się, że... Jakieś głupie uczucie ogarnęło moje serce, którego za cholerę nie mogę się pozbyć. Więc chcę wyjaśnić tę sprawę tu i teraz - zacząłem wolno, po czym wróciłem spojrzeniem na jej twarz. Dziewczyna znajdowała się dosyć blisko, czego nie mogłem zrozumieć, przecież powiedziałem jej, że.. nie jeszcze nic jej nie powiedziałem. - Nie, Sophie, źle mnie rozumiesz - zaśmiałem się cicho, bo mogło przyjść jej na myśl, że może się w niej zakochałem. 
- Zaczekaj, chcę ci coś powiedzieć - uśmiechnęła się lekko. - Nie myśl sobie, że może coś do ciebie czuję, co to to nie - zachichotała. 
Eee, dobra, teraz zbiła mnie z tropu. 
- Nie rozumiem, to dlaczego tak się do mnie przystawiasz? - zapytałem prosto w mostu.
- Nie mów tego Michałowi, ale... Podoba mi się, chcę, by poczuł się choć odrobinę zazdrosny, oczywiście jeśli też coś czuje... - Sophie zarumieniła się lekko. Wróciłem spojrzeniem na ulicę.
Wybuchnąłem śmiechem, jak mogłem myśleć, że Sophie się we mnie kocha? 
- No tak - śmiałem się jeszcze przez chwilę, ale gdy zobaczyłem twarz koleżanki, przestałem. - To może zapytaj? - spoważniałem. 
- Zapytać? Wiesz co mówisz? Człowieku, postaw się w mojej sytuacji... Zapytałbyś kogoś, kogo kochasz, czy też coś do ciebie czuje? 
- No nie... - odpowiedziałem szczerze, a na myśl przyszła mi Savannah. 
Nie, nie zakochałem się w niej...
Chyba.
- Więc widzisz, że to odpada. Chciałam dlatego też sprawdzić czy byłby zazdrosny, gdybym pokazywała, że na ciebie lecę. Wcieliłam w ten plan również Pawła... - uśmiechnęła się lekko. - I mam pytanie.. Mógłbyś również w nim uczestniczyć? Tylko przez krótki czas... 
Po krótkim zastanowieniu poddałem się i przytknąłem jej. Na co się ucieszyła. 
Nie wiem dlaczego dałem wciągnąć się w tą zabawę, może dlatego, żeby trochę pośmiać się z kumpla? Albo dlatego, żeby sprawdzić czy Savannah byłaby zazdrosna? 
Nie kminie swoich myśli, co mnie obchodzi Savannah? Ona nie ma znaczenia. Robię to dla zabawy, po prostu.
Już po piętnastu minutach staliśmy przed nieczynnym klubem ' Power '. Tego nie przewidzieliśmy...
- Znacie jeszcze jakieś? - zapytałem chłopaków, którzy stali na przeciwko.
- Jest taki, tu niedaleko... - Paweł odwrócił się i pokazał palcem na zakręt. Widać, myślał nad nazwą. - Chyba ' Manhattan ' - wyszczerzył zęby.
- No to na co czekamy? - Sophie zaśmiała się cicho, po czym ruszyła, a za nią cała reszta.
Jednak Paweł miał rację, dyskoteka znajdowała się za najbliższym zakrętem, co nasz ucieszyło, bo za bardzo każdy z nas się na imprezę napalił, żeby ją odwoływać. 
Po wejściu do klubu można było uznać go, że jest dobry. Muzyka, alkohol plus ludzie - co tu dużo mówić, zajebisty. 
- Ej, czy to nie... - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Sophie, która właśnie krzyczała mi do ucha.
Spojrzałem na osobę, którą koleżanka wskazała mi palcem. 
Savannah. Tak, to była ona. Tańczyła obok jakiegoś gościa, który błądził rękoma po jej ciele jak opętany. Ten widok mnie przeraził, a przed oczami mimowolnie pokazał się obraz snu... Nie, to nie może być ona. Zamknąłem oczy, po czym mocno je ścisnąłem. Otworzyłem je i jak okazało się, to nie był głupi sen, lecz rzeczywistość. A jednak to zrobiła? Zarabia puszczając się? - Nie, ta myśl nie przechodzi mi nawet przez głowę. 
- Tak, to ona .. 
Nie czekając długo, podszedłem do tańczącej dziewczyny i kolesia, który wyglądał na trochę starszego od nas, nie wiele.
- Ej, koleś - poklepałem gościa po ramieniu, po czym przyjrzałem się mu, gdy tylko odwrócił się w moją stronę. Moja zaciśnięta pięść chcąc, czy nie chcąc powędrowała z niesamowitą prędkością do jego twarzy...



więc siemacie :D 
rozdział wydaje mi się oklepany, dla mnie jak zawsze.
w ogóle, każdy mój rozdział mi się nie podoba, więc o czym ja wgl mówię.
w ostatnim rozdziale niewiele z was zostawiło po sobie opinię. 
co dla mnie jest złym znakiem, ponieważ nie wiem jak to odbierać..
albo jest was o wiele, wiele mniej, albo odechciało wam się pisać, proste.
więc tych co są nadal ze mną, proszę o szczerą opinię,
ponieważ dla mnie jest to coś magicznego, czytając wasze komentarze, 
morda mi się nie przestaje cieszyć, wiedząc, że ktoś to czyta i podoba się to mu. 
a dla was jest to wystukanie w klawiaturę parę literek z opinią, więc nic trudnego, prawda?
' klawiatura nie gryzie ' . 
kończę ten monolog, bye ; * 

podpisano: crazydream

16 komentarzy:

  1. Podoba mi się.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Będzie przed świętami?

    OdpowiedzUsuń
  2. szczerze to denerwuje mnie, że piszesz z strasznymi przerwami, które są bardzo długie. jeśli piszesz regularnie to co innego i widać, że się starasz to i ja się staram, żeby dodać ten komentarz a tak to sama widzisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. genialnie piszesz;d normalnie siedze i czytam jak zaklęta;d hehe

    OdpowiedzUsuń
  4. dla mnie zajebiste ! ;d pisz następnego i nie marudź ;) wszystkie rozdziały są świetne .

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czytam i naprawdę mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiste !!!
    Ja nie wiem jak Ci się to może nie podobać .?
    Chcę więcej !

    OdpowiedzUsuń
  7. PISZ DALEJ PROSZE. MOZE ROZDZIAL PRZED SWIETAMI????

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne ! Jesteś... aż brak słów poprostu nieda się opisać ! Piękny rozdział czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  9. , świetnee <33

    OdpowiedzUsuń
  10. dobre.:D pisz dalej.!

    OdpowiedzUsuń
  11. Boskie.. jak zawsze ; )
    ; ** .

    OdpowiedzUsuń
  12. megaa . <33
    uwielbiam .!
    pisz dalej . :)

    OdpowiedzUsuń
  13. oO dużo nas ;d
    mi też się strasznie podoba, ej ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne, jak zawsze:*.

    OdpowiedzUsuń
  15. genialna jesteś. masz talent dziewczyno. :D

    OdpowiedzUsuń