sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 30

Usłyszałam czyjś krzyk. Chwilę później doszło do mnie, że słyszę samą siebie. Podniosłam się z łóżka i przetarłam spocone czoło. Nie pamiętam co mi się śniło.. Ale świadcząc o tym, że krzyczałam, mógł to być koszmar. 
Nie czekając ani chwili dłużej, wstałam i wzięłam prysznic, który miał mi pomóc w orzeźwieniu. Poskutkowało. 
Spojrzałam na godzinę, która wskazywała pięć po ósmej. Wyjrzałam za okno, faktycznie niebo było jasne i czyste,  a blade promienie słoneczne przebijały się przez żaluzje, które były do połowy zasunięte. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam z pod poduszki list od Deana. Przeczytałam go jeszcze raz, po czym starłam z policzka samotnie spadającą łzę. Położyłam głowę na poduszce, a list na twarzy. Wciągnęłam jego zapach, uświadamiając sobie, że po chłopaku nic mi nie pozostało, prócz tego listu. Tak, jakby nigdy go nie było. Czułam się podobnie, jak kiedyś, kiedy to płakałam z powodu bezmyślności mojej matki, byłam wtedy samotna. Dopiero Dean uświadomił mi, że to akurat była błahostka, porównując z jego życiem.. I jak ja miałam teraz sobie sama poradzić? Miałam siedzieć w pokoju, czekając na jakikolwiek znak od niego? Tam gdzie był, mogło teraz dziać się wszystko, mogło mu coś grozić, a ja leżę w domu, całkowicie bezpieczna.. Ale przecież o to mu chodziło, prawda? Chciał, bym ja wraz z Emily była bezpieczna.. A on? Czy nie mógł pomyśleć, by o każde, jak i swoje zdrowie zadbać?
Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Usiadłam, po czym spojrzałam na wchodzącą do pokoju mamę.
Właśnie, mama! Przecież nic jej nie mówiłam, minęło tyle czasu, przecież musiała się martwić o Emily i Deana.. Jak ja jej to wytłumaczę? Co mam powiedzieć?
- Mamo.. - zaczęłam, ale widząc jej twarz, przerwałam.
- Nic się nie martw, kochanie.. Wszystko będzie dobrze - nie minęła sekunda, kiedy była obok mnie i tuliła do siebie.
Nie rozumiałam. O co jej chodziło? Czy już wiedziała?
- Ale.. - po raz kolejny spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- Paweł mi wczoraj wszystko opowiedział.. - sprostowała, tuląc mnie do siebie. - Dean jest silny, jakoś przez to przejdzie.. Wróci, zobaczysz..
Przez chwilę siedziałyśmy tak, ja zdążyłam parę razy wypłakać się jej, a ona słuchała mnie z uwagą, dodając coś od siebie.
- Córciu, zrób coś z sobą, przecież nie możesz tak siedzieć i zamartwiać się. Musisz żyć, rozumiesz? - złapała mnie za ramiona i tłumaczyła, coś, czego ja nie chciałam słuchać.
Bo jak można żyć, ze świadomością, że twoja miłość może być w niebezpieczeństwie, albo co gorsza, w ogóle może już jej nie być.. Nie, nie chciałam myśleć w ten sposób. On żyje, wróci..
- Spróbuję.. - w końcu odpowiedziałam. Ale czy dla świętego spokoju? By dała mi czas na myślenie? Nie wiem.. Musiałam sobie wszystko poukładać.
- Dobra, idę do pracy, jak wrócę widzę cię uśmiechniętą! - poklepała mnie po plecach i wyszła z pokoju.
I znowu zostałam sama z tą stertą myśli.. Ale przecież tego chciałam. Chciałam sobie wszystko po kolei ogarnąć..
Położyłam się na łóżku, by przemyśleć wszystkie możliwości. Jedną z nich była taka, by żyć, jak gdyby nigdy nic. Żyć i czekać, aż w końcu wróci Dean razem z Emily i będziemy żyć jak dotychczas, albo i lepiej. Druga była taka, by szukać go. Po prostu.. Szukać, choć nawet nie wiem gdzie, nie wydawało się to możliwe, ale przecież ja go kocham, brakuje mi go, więc to jest motywacja.. I tak, wiedziałam już, czym się zająć, wiedziałam, że nie posłucham mamy, musiałam przecież działać!
Usłyszałam dziwne dźwięki. Dochodząc chwilę później, że to mój brzuch, który upomina się o jedzenie..
Wstałam i przeszłam do kuchni, by tam odmrozić i zagrzać pizzę w mikrofalówce. Tak też zrobiłam, usiadłam przed telewizorem i włączyłam tv.
- Cholera! - krzyknęłam sama do siebie, kiedy to usłyszałam dzwonek do drzwi, a sos, który jeszcze przed chwilą był na kawałku pizzy, plamił właśnie mój t-shirt.
Wstałam zdenerwowana i ruszyłam w kierunku nieproszonego gościa. Kiedy otwierałam drzwi, przeszło mi przez myśl, że może to być ktoś z mafii.. Ale wszystkie obawy minęły, gdy za nimi zobaczyłam swojego przyjaciela, którego naprawdę nie widziałam szmat czasu.
- Oliwier! - krzyknęłam, widząc przestraszoną twarz chłopaka.
Rzuciłam się na niego, tuląc do siebie.
- Savannah, nic ci nie jest? Nic sobie nie zrobiłaś? W ogóle.. Ty żyjesz! - krzyknął, oddalając mnie od siebie, by widzieć mnie całą.
Mierzył mnie od góry do dołu, jakby widział pierwszy raz.
- Dobrze się czujesz? - zaśmiałam się cicho, widząc jego minę.
Zamknęłam drzwi za nim i pociągnęłam do salonu.
- Jak ty wyglądasz? Dlaczego się nie odzywałaś tyle czasu.. Myślałem, że po tym wczorajszym coś sobie zrobisz, ty jesteś chora! Nieobliczalna! Nie odzywaj się nawet do mnie! - unosił głos, aż w końcu zamilknął i usiadł na kanapie z założonymi rękami na piersiach.
Usiadłam obok niego, wpatrując się w jego twarz, która patrzyła na ścianę..
- Przepraszam - dotknęłam jego ręki, a chwilę później tuliłam go do siebie.
Jak mogłam nie odzywać się tyle czasu? Tak mi go brakowało..
- Nigdy mi tego nie rób, przecież... myślałem, że ocipieję z nerwów.. kiedy Paweł mi o tym powiedział..
- Dobra, skończ o tym gadać! Obiecuję, że będę się odzywać codziennie, przepraszam, no - uśmiechnęłam się w jego stronę, po czym dodałam: - Opowiadaj co u ciebie!
- Więc.. poznałem kogoś.. - uśmiechnął się.
- Oo proszę! Opowiadaj, kto to? Znam go?
Po parunastu minutach zdążyliśmy zwierzyć się sobie ze wszystkiego.. Od czasu mojej przeprowadzki, to dnia wczorajszego, nie eliminując nocy...
- Jak to? Spałaś z jakimś Kamilem?! - chłopak otworzył z nie do wierzenia oczy. - Ale, że ty? No proszę cię.. kto jak kto, ale ty?
Wybuchnął śmiechem, ale widząc moją minę, zamilkł, po czym zaczął wypytywać mnie, czy nie brałam od niego żadnych podejrzanych drinków..
- Nie.. Ej, o co ty go posądzasz? Przecież to nie jego wina, że byłam pijana i, że pod wpływem alkoholu tak na niego zareagowałam.. - zaczęłam tłumaczyć Kamila przed Oliwierem, ale z drugiej strony miałam wątpliwości.
- No okej, okej.. Ale obiecaj mi coś.. Nie spotykaj się już z nim, nigdy, rozumiesz? Po tym, gdzie cię zabrał, do jakiego klubu, to źle o nim świadczy - patrzył na mnie błagalnie, po czym ponownie dzisiaj przytulił do siebie.
Patrzyłam na niego, zastanawiając się nad jego słowami i coraz bardziej Kamil w moich oczach wydawał się podejrzany.
- Dobrze.. Obiecuję - posłałam mu uśmiech.
- Ok, jutro się widzimy, a teraz muszę lecieć, bo umówiłem się z Damianem - pocałował mnie w policzek i wyszedł z domu.
I ponownie zostałam sama, z chorymi myślami w głowie. Myślałam, że ulży mi, mówiąc mu o tym, a zamiast tego, pojawiły się nowe wątpliwości. Nowe myśli do przemyślenia..
Wszystkie myśli odstawiłam na potem. Pogłośniłam telewizję, w której leciał właśnie jakiś film. Ułożyłam się na łóżku i nie wiedzieć kiedy, zasnęłam...



rozdział pisany na szybkiego, tylko z tego powodu, by coś w końcu dodać.
ale nieraz tak mam, muszę coś nudnego napisać, by potem była jakakolwiek akcja.
kolejny postaram się jak najszybciej. przepraszam za tą przerwę,
po prostu nie miałam czasu ani ochoty na coś nowego.
więc do następnego robaczki ; * <3

podpisano: crazydream

8 komentarzy:

  1. Ojojoj, cieszę się, że dodałaś go :D mnie się on podoba, fajnie, że napisałaś coś o Oliwierze :D suuper :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba! ;)
    Już czekam na dalszą część, weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. dziewczyno! poprostu juz brak mi słow! kocham to co piszesz, jak to piszesz i wg! oby tak dalej!
    zapraszam przy okazji do mnie gdzie ukazała sie JUZ 14 CZESC opowiadania.
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuuper :)
    Mam nadzieję, że Dean wróci szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ujmując to w kilku prostych słowach: Czytając, doznałam natchnienia. Wena napłynęła do każdej mej kończyny. Dziękuję. Dziękuję właśnie za to.

    OdpowiedzUsuń