poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 45

Spojrzałam po raz kolejny w lustro. Zmierzyłam się wzrokiem od góry do dołu, by chwilę później stwierdzić, że nie jest tak źle, jak myślałam.
Duża ilość makijażu zakrywała moje podkrążone oczy. Włosy na nowo zapuszczone przysłoniły chude kości  policzkowe. 
Cholera. Nie poznaję siebie. Gdyby ktoś postawił obok mnie dawną Sav, z pewnością powiedziałby, że się zmarnowałam.
Niepewnie dotknęłam swojego brzucha.
Czasami zastanawiam się, jakie to dziecko mogło być. Jak by wyglądało, jak by mówiło? Czy byłoby podobne do mnie, czy raczej do Deana?
I tak. Jest mi cholernie źle, z myślą, że nie miałam nawet szansy go poznać.
- Savannah, jesteś już gotowa? - doszedł do mnie głos chłopaka.
Jak oparzona zdjęłam rękę z brzucha i ukradkiem wytarłam łzę.
- Tak. Możemy jechać - posłałam mu wymuszony uśmiech, złapałam za torbę, i wyszłam jako pierwsza.
Chłopak zamknął drzwi i bez słowa ruszył za mną.
Wsiadłam do samochodu, po chwili wbijając wzrok w swoje buty.
Coś się między nami zmieniło. Przez ostatnie zdarzenia staliśmy się dla siebie obcy. Dziwne, prawda? A przecież powinno to nas do siebie zbliżyć...
- Masz dzisiaj czas?  - odezwał się pierwszy, nie spuszczając oczu z drogi.
Niepewnie na niego spojrzałam. Ciekawe o co mogło mu chodzić...
- Głupie pytanie.. Przecież dobrze wiesz, że siedzę dniami w domu - odpowiedziałam obojętnie, odwracając wzrok. - Gdyby nie te spotkania.. Pewnie zapomniałabym jak oddycha się świeżym powietrzem - dodałam cicho.
Miałam rację. Nie wychodziłam nigdzie, prócz na spotkania z psychologiem, które odbywały się po dwa dni w tygodniu.
- Mogłabyś przestać?! - jego głos uniósł się, na co aż podskoczyłam.
- Nie drzyj się na mnie, do cholery! - wrzasnęłam głośniej, patrząc na niego lekko przestraszona. - Przestać co?! Myślisz, że tego nie widzę? Myślisz, że nie widzę tego, jak unikasz rozmowy ze mną?! Dlaczego nie może być jak dawniej?! - w ciągu dalszym wrzeszczałam jak opętana. Chłopak zatrzymał się na najbliższym parkingu i przyciągnął mnie mocno do siebie. - Dean.. Co się między nami stało? - dodałam cicho, czując już na ustach słone łzy.
Nie odpowiedział.
Tulił mnie do siebie tak mocno, jakby chciał nadrobić ostatni miesiąc. Poczułam coś dziwnego. Będąc w jego ramionach, poczułam, jakby ta przeźroczysta nić, która dzieliła nas ostatnimi czasy, pękła. Właśnie w tym momencie pękła, a wraz z nią ja i moje trzymanie uczuć na wodzy.
Szlochałam jak głupia, chowając twarz w jego ramionach.
- Savannah... Do tego właśnie zmierzałem - pogłaskał mnie delikatnie po głowie, po czym uniósł mój podbródek do góry, zmuszając mnie tym samym, bym spojrzała mu w oczy. - Nie płacz, proszę cię.. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze.. Zaczniemy od zaraz.
Opuszkami palców, gładził mój policzek, lekko się uśmiechając.
Boże. Co ja bym bez niego zrobiła.. I dlaczego nie widziałam tego wcześniej? Przecież to on przez cały czas starał się mi pomóc, a ja go za każdym razem odpychałam.
- Najpierw sesja z psychologiem.. - westchnęłam, przywracając się do życia.
Dean zaśmiał się cicho, puszczając moją twarz, tym samym odpalając samochód.
- Co? - zapytałam, zdezorientowana.
- Nie ma dzisiaj żadnej sesji - ponownie na jego ustach zagościł uśmiech, a ja już całkiem zgłupiałam.
- Powiesz mi w końcu coś? - patrzyłam na niego zniecierpliwiona, kiedy przez dłuższą chwilę milczał.
Otarłam palcem resztki łez i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Zabieram cię stąd. Jedziemy na tydzień na wakacje - odparł, kątem oka spoglądając na mnie.
Siedziałam z szeroko otwartą buzią ze zdziwienia. Kiedy on to niby ukartował? I dlaczego mi nic nie powiedział?
- Ale Emily.. Mama... Dean, tak nie można - zwróciłam się w jego stronę, kiedy już po chwili ta wiadomość do mnie dotarła. - Powiesz mi przynajmniej, gdzie zamierzamy jechać?
- Twoja mama sama się zgłosiła, by podjąć opiekę nad Emily. Obie mi pomagały nawet cię pakować... I nie. Dowiesz się na lotnisku - po raz kolejny spojrzał na mnie, cały rozpromieniony.
Nic już nie powiedziałam.
Wiedziałam tylko tyle, że zamierza mnie zabrać gdzieś daleko.

- Zaczekaj tutaj, dobrze? Ja zaraz przyjdę - zwrócił się do mnie jak do małego dziecka, przy czym postawił obok walizki.
Sam jednak poszedł w swoją stronę, a ja, bezradna, usiadłam na jednym z krzeseł. Rozejrzałam się wokoło, przypominając sobie wczorajszy wieczór, kiedy żegnałam się tutaj z Kamilem.
Westchnęłam cicho, próbując odgonić od siebie tę myśl jak najdalej.
Jednak nie. Nie udało mi się, a w głowie w ciągu dalszym widziałam obraz odchodzącego przyjaciela.
- Dobra. Możemy iść - złapał za walizki, idąc w stronę odprawy.
- Pokaż mi to - chciałam wyrwać mu z jednej ręki dwa bilety, ale był szybszy i przyspieszył kroku, tym samym pokazując, że jeszcze nie czas.
Zrezygnowana poszłam za nim.
Po tym, jak odprawili nas do lotu, wybraliśmy miejsce i w końcu mogliśmy spokojnie porozmawiać.
Już miałam zamiar otwierać usta, kiedy to on mnie uprzedził.
- Zaraz się dowiesz - odpowiedział obojętnie, kładąc głowę na oparciu i przymykając oczy.
Zrobiłam to samo co on. Bo niby po co miałam prosić się go o odpowiedź, jeśli za chwilę miał rozbrzmieć głos stewardessy.
- Witamy na pokładzie samolotu do Hiszpanii. Za chwilę przystąpimy do startowania, koniecznie proszę, by każdy z pasażerów zapiął pasy.. - dalej nie słuchałam.
Spojrzałam na chłopaka, z szeroko otwartą buzią.
- Dean.. Cze ja dobrze zrozumiałam?
- Boże.. Savannah, czy tobie trzeba tłumaczyć jak dziecku? - teatralnie przewrócił oczami, patrząc na mnie. - JE-DZIE-MY DO  HI-SZPA-NII - każdą sylabę powiedział głośno i wyraźnie, tak, jakby tłumaczył czterolatce.
- Nie mów do mnie jak do dziecka - udając obrażoną, założyłam ręce na piersiach i usadowiłam się wygodnie w fotelu.
Po chwili poczułam jak jego dłoń wędruje po mojej ręce. Opuszkami palców muskał moją skórę, składając tym samym delikatne pocałunki.
Spojrzałam w jego kierunku, po czym przysunęłam się bliżej okna.
- Nie obrażaj się, kochanie. To będzie nasz tydzień - powiedział cicho. - I nikt nam go nie zepsuje. Nawet twoje kaprysy - zaśmiał się pod koniec, robiąc sobie u mnie jeszcze większego minusa.
- To ci nie pomaga... Jak przykro - westchnęłam z ironią w głosie
Chłopak zrezygnowany odsunął się ode mnie i oparł głowę o oparcie. Ja zaś, wygrzebałam z podręcznej torby słuchawki i mp4, puszczając pierwszą, lepszą piosenkę.

- O Boże.. Zasnęłam? - pomyślałam, po przetarciu zaspanych oczu.
Spojrzałam w bok. Dean również smacznie drzemał.
Za oknem było już ciemno. Więc pewnie lecieliśmy już dobre 3 godziny.
- Przepraszam - odezwałam się niepewnie, do pasażera siedzącego w drugim rzędzie.
Młody chłopak, na oko miał 20 lat, spojrzał na mnie, unosząc do góry kąciki ust.
- Ma pan może godzinę? - dodałam cicho, próbując nie obudzić przy tym Deana.
- Jasne. Dochodzi 21 - ponownie uśmiechnął się szeroko w moją stronę, co mnie trochę onieśmieliło. - I.. jaki tam pan - dodał, kiedy miałam już zakończyć konwersację. - Daniel jestem - wystawił dłoń, co mnie trochę zaskoczyło.
Pomimo tego, wysunęłam niepewnie rękę, trącając przy tym niechcący mojego chłopaka, tym samym go budząc.
- Oo, cześć - mruknął do mnie, po chwili mierząc mojego nowego znajomego.
Po raz kolejny uśmiechnęłam się do Daniela, ale widocznie speszył się Deanem, bo szybko puścił moją dłoń i zajął się oglądaniem jakiegoś filmu.
Ja również, nic już nie mówiąc, spojrzałam w okno.
- Możesz mi powiedzieć... - usłyszałam cichy szept chłopaka, który właśnie nachylał się nade mną. - Dlaczego, kiedy cię spuszczę choć na chwilę z oka, ciebie podrywają jacyś kolesie, hm?
Pomimo tego, zaśmiałam się pod nosem. Spojrzałam na niego, kalkulując, że jeśli przysunie się choć odrobinę bliżej, to albo zatracimy się w namiętnym pocałunku, albo walniemy się nosami.
Szczerze mówiąc, nie chciałabym w tym momencie spełniać żadnej z tych opcji.
Tak dla dobra sprawy.
- Najwidoczniej są jeszcze faceci, których takie osoby jak ja, mogą kręcić - odpowiedziałam zaczepnie.
Dean najwidoczniej wziął te słowa na poważnie i odsunął się ode mnie jak oparzony.
- Zawsze musisz mi podnosić ciśnienie? - wysyczał, przez zaciśnięte zęby, nie patrząc nawet w moją stronę.
- Chcesz awantury? Teraz? - zapytałam sarkastycznie. - A mówiłeś, że te relacje między nami się zmienią... - wyszeptałam po chwili zastanowienia.
- Do cholery jasnej, czy to tylko ode mnie zależy?! - uniósł głos, na co zamknęłam mu usta dłonią.
Zbliżyłam się do jego twarzy.
Bałam się, że ja sama zaraz nie wytrzymam i albo się poryczę - jak to mam w zwyczaju - albo mu coś dowalę.
- Nie... Przepraszam - odparłam, sama dziwiąc się swoim wypowiedzianym właśnie słowom.
Blondyn patrzył na mnie lekko zaskoczony, łapiąc za moją rękę, spoczywającą - w ciągu dalszym - na jego buzi i "odłożył" ją na moje kolana.
W sumie. To nie dziwiłam się mu. Ja sama nie wytrzymałabym z osobą o podobnym charakterze do mnie, a dodać jeszcze przeżycia z ostatniego miesiąca?
On chyba musi mnie naprawdę kochać.
- A co, jeśli robi to wszystko z litości? - w mojej głowie odezwał się głos.
Nie.. Nie mogę tak myśleć.
- To ja przepraszam - odezwał się niepewnie, dotykając mojego ramienia.
Odwróciłam wzrok, by tylko nie spojrzeć mu w tym momencie w oczy.
Bałam się, że zobaczy w nich strach, ból jak i niepewność.
- Savannah, proszę cię, spójrz na mnie - przejechał drugą dłonią po moim policzku, odwracając tym samym moją twarz do siebie. - Damy sobie z tym wszystkim radę. Rozumiesz? - dodał, tak, jakby zapewniał również siebie.
Automatycznie kiwnęłam głową, by tylko nie wyczuł jak jest naprawdę.
Naprawdę chciałam zmienić te relacje. Ale czułam w środku dziwne kłucie. Tak, jakbym go okłamywała.. Jakbym nie była wobec niego całkiem lojalna.
Dlatego też, nie wiedziałam jak się tego pozbyć. I po części, cholernie się bałam...
- A teraz uśmiechnij się ładnie - powiedział cicho, zbliżając się do mnie bardziej. - O taak.. - westchnął, jeżdżąc opuszkami palców po moim policzku.
Niepewnie przysunął się bliżej i musnął wargami delikatnie moich ust. W tym momencie moje usta drgnęły, tworząc uśmiech.
Odwzajemniłam pocałunek, po czym wpiłam się w jego usta mocniej.
Tego po części mi brakowało. Co nie znaczy.. że dziwne kłucie minęło...






siema, siema <3
kończyłam 15 minut przed szkołą, więc na szybkiego.
ale strasznie chciałam, by rozdział pojawił się właśnie dzisiaj.
łii, jak na razie mam straszną chęć do pisania, z czego się bardzo cieszę.
mam nadzieję, że szybko nie zakończymy losów Sav i Deana :)
a co do nich.. macie może jakieś pomysły? może chciałybyście coś zmienić?
na wasze propozycje jestem otwarta! : ) 
w ogóle, za tydzień już święta! dlatego już życzę wam 
WESOŁYCH ŚWIĄT <3 
pozdrawiam, Klaudia.

podpisano: crazydream

11 komentarzy:

  1. Rozdział rewelacyjny :D Czekam na następny *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. I like it <3
    Dżela^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialnie! Aczkolwiek mam nadzieję, że Sav się opamięta i ułoży im się z Dean'em.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nadal jest ciekawe twoje opowiadanie, ale jak chyba sama widzisz straciłaś wielu czytelników przez te duuuże przerwy. Jednak cieszę się, że wróciłaś i mam nadzieję, że jednak już nie znikniesz na tak długo :)
    Wspaniale, że masz chęć do pisania, również życzę wielkiej weny :)
    Pomysły co do opowiadania? Brak- zaskocz nas! wprowadź jakąś akcję, jakieś wydarzenie, rozumiesz o co chodzi, prawda? :) ponieważ trochę ta historia zaczyna się robić monotonna(nie wiem, czy dobrze to określiłam), ale chyba wiesz o co mi chodzi? :)
    No to także ten :)

    POZDRAWIAM :)
    //Asha

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie ! ♥
    zapraszam na : http://loveit12.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. święty rozdział, jak każdy, bardzo podoba mi się historia Savannah i Deana, nie ważne ile trzeba czekać zawsze czekam na nowy rozdział i bardzo często sprawdzam czy jest nowy <3 a co do komentarza wyżej, moim zdaniem wierni fani twojego opowiadania nie odejdą przez to że robisz czasem duże odstępy <3

    zapraszam też do mnie w wolnej chwili: http://iamburningalive.blogspot.co.uk/
    pozdrawiam <3 /alicja

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam :) Od początku oczarowałaś mnie sposobem pisania, dlatego teraz to ciebie klikam (: mimo, że masz mnóstwo obserwatorów bloga, nominowałam cię do Liebster Awards. Jeśli masz ochotę wziąć udział, zapraszam do mnie to więcej informacji (: http://i-crazy-about-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Awww, świetny rozdział! ♥
    FENOMENALNIE PISZESZ! ♥ Jestem pod wrażeniem!
    Na pewno będę czytać, więc proszę:
    Dodawaj szybko kolejne rozdziały! :3
    Życzę weny, UDANEGO SYLWESTRA, SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU i pozdrawiam cieplutko! ♥

    W wolnej chwili zapraszam również do mnie na:
    marrymeharrystyles.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam Twojego bloga od samego początku i z każdym nowym rozdziałem coraz bardziej mnie zadziwiasz. Skąd Ty masz taką wyobraźnie i moc tak pięknego przelania tego na klawiaturę komputera ? Zazdroszczę Ci ;)
    Ja również próbuję, w moim przypadku, stworzyć coś z niczego i zależy mi na opinii kogoś z wyższych sfer. ;) Jeśli możesz poświęcić chociaż chwilkę to zapraszam na http://marzeniazpierwszejreki.blogspot.com/. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super blog ;] Bd częściej zaglądać. Zapraszam do mnie, prowadze blog z opowiadaniem ;] zostaw po sobie jakiś komentarz, dzięki ;p http://tancz-poki-zyjesz-bo-zginiesz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń