poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 46 - ostatni

KLIK (włącz)

- Proszę, wejdź - chłopak otworzył drzwi do hotelowego pokoju.
A swoją drogą. Naprawdę bardzo musiał się wysilić, by to wszystko poukładać. A do tego koszty w tym hotelu sporo go wyniosą.. 
- Dean? Czy jesteś pewny, że dobrze zrobiłeś, zabierając mnie tutaj? - spojrzałam niepewnie na niego, siadając na wielkim łóżku, z taką ostrożnością, bojąc się, że coś zepsuję. 
Po raz kolejny rozejrzałam się po dużym pomieszczeniu. Łóżko, na którym właśnie siedziałam stało na jednej ze ścian razem z dwiema szafeczkami nocnymi. Na przeciwnej ścianie stała wielka szafa z lustrem, a obok stolik z dwoma krzesłami. Na przeciwko drzwi wejściowych i drzwi do łazienki, było duże, szklane wejście na niewielki taras, na którym był stół i kilka leżaków. Temu wszystkiemu urok dodawał kolor ciemnego capuccino z małymi fragmencikami białego.
- Przynajmniej tutaj zapomnijmy o naszych zmartwieniach, dobrze? - zmierzył mnie wzrokiem, kładąc na podłogę walizki. 
Niepewnie skinęłam głową. Jak sobie zażyczył, chociaż i tak przez cały wyjazd będę się tym zamartwiała, to i tak nie dam tego po sobie poznać. Miejmy nadzieję, że nie zauważy.
Wstałam, powolnym krokiem kierując się na taras. Po otworzeniu drzwi, na moją twarz od razu padły gorące promienie w odcieniu pomarańczy. 
Przymknęłam oczy, po czym oparłam się o barierkę. Słońce delikatnie pieściło moją twarz, a ja w tym momencie czułam się jak w niebie. 
Oh.. Gdyby tak życie byłoby bezproblemowe. Byłoby o wiele piękniej. 
W pewnej chwili poczułam na biodrach ciepłe dłonie chłopaka. Nachylił się nade mną, jeżdżąc nosem po mojej szyi. 
- Dean... - mruknęłam cicho, otwierając oczy.
I skończyła się moja sielanka.
Nie wiem dlaczego, naprawdę nie wiem z jakiego powodu, ale powoli zaczynało mnie to denerwować. Denerwowała mnie jego obecność. 
- Coś nie tak? - szepnął cicho, a ja odwróciłam się gwałtownie, z zamiarem powiedzenia czegoś.
W ostatniej chwili zastygłam w bezruchu, patrząc mu w oczy.
Nie czułam nic.
- Muszę wziąć kąpiel - odparłam krótko, delikatnie go od siebie odpychając.
Ruszyłam w stronę łazienki, zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o nie, powoli po nich zjeżdżając. 
Schowałam twarz w dłonie, zastanawiając się, co jest ze mną nie tak?
Przecież jeszcze w samolocie nie było tak źle. Znowu poczułam jego usta. 
W tym momencie przypomniałam sobie dziwne uczucie, które nie opuszczało mnie, gdy Dean był obok, albo mnie dotykał.
Przez moment próbowałam pojąć co ono może oznaczać. Najgorsze jest to, że nawet nie wiedziałam co to takiego. 
Nie czekając ani chwili dłużej, napuściłam do wanny wodę, rozebrałam się i zamoczyłam zmęczone ciało w wysokiej temperaturze. 
Chciałam zmyć z siebie każdy jego dotyk. Chciałam zmyć z ciała wszystko. Nie pomijając dotyku Kamila i reszty spotkanych na mojej drodze ludzi.  Chciałabym zmyć tak samo wszystkie swoje wspomnienia. Chciałabym zacząć wszystko od nowa. 
- Savannah.. Długo jeszcze? - po jakimś czasie usłyszałam dobiegający z drugiej strony głos. 
Otworzyłam oczy i spojrzałam na telefon. 
Siedziałam tutaj ponad godzinę. Cholera. Gdzie ten czas mi uciekł?
- Minuta.. - westchnęłam cicho, wychodząc z wanny i owijając się ręcznikiem.
Przez moją głowę przeszła myśl, że przecież wszystko mam w torbie. 
- Cholera - wyrwało się z moich ust.
Przekręciłam klucz, po czym wyszłam z łazienki.
- Jest wolna - zwróciłam się w kierunku siedzącego na łóżku chłopaka.
Sama zaś, otworzyłam swoją torbę i wyciągnęłam z niej bieliznę, leginsy i zwykły t-shirt. 
- Ekhm.. - Dean stanął obok mnie, przyglądając się moim poczynaniom.
- Co? - spojrzałam na niego kątem oka.
- Dzisiaj wieczorem mamy zamówiony stolik w restauracji niedaleko. Chciałbym, żebyś ubrała coś elegantszego od tej wyciągniętej koszulki i spranych leginsów - powiedział szybko, czekając na moją reakcję.
- Fajnie wiedzieć - lekko zdenerwowana cisnęłam - jeszcze przed chwilą - trzymanymi ciuchami o ścianę i zaczęłam z powrotem grzebać w torbie.
Nic już nie powiedział. Poszedł do łazienki z opuszczoną głową.
Może i przesadzałam. Nie wiem. Ale wiem, że powinien mnie uprzedzać o takich rzeczach. I ten wyjazd.. Cholera, może i na początku mi się to spodobało, ale przecież mógł mi powiedzieć. Przygotowałabym się na to. 
Wyciągnęłam z torby czerwoną kreację. Nie wiem skąd się tam wzięła, ale była dosyć ładna. Założyłam na siebie sukienkę. Była przed kolana, z delikatnie pomarszczonym dołem. Bez ramiączek. Idealna.
Do tego wybrałam czarne czółenka i czarną kopertówkę. Wydaje mi się, że może być.. 
Przynajmniej gust mnie nie opuścił.
Siedziałam jak na szpilce, delikatnie wystukując obcasem rytm. W końcu chłopak wyszedł. 
Wstałam jak na kazanie i nie zwracając na niego uwagi weszłam do łazienki, by zrobić delikatny makijaż i związać włosy w koka.
Zdążyłam zauważyć tylko, że obejrzał się za mną, z lekkim uśmiechem na ustach.
Nie wiedziałam co go tak cieszy. 
W ciągu dalszym nic nie było w porządku.
Robiłam to tylko dlatego, by nie zrobić mu przykrości. Bo w innym przypadku pewnie odmówiłabym i leżała w łóżku leniuchując przez cały ten pobyt tutaj.
Całe przygotowania zajęły mi pół godziny. Nawet zbytnio się nie wysilałam. Tak o, oby było i tyle.
- Pięknie wyglądasz.. - usłyszałam, gdy wyszłam z łazienki. 
Dean stał kilka kroków przede mną, delikatnie unosząc do góry kąciki ust. 
Sam na sobie miał ciemny garnitur, co oczywiście, powinno robić na mnie wrażenie, ale jednak nie zrobiło..
- Ty też - odpowiedziałam, na odczepnego. 
- Możemy iść? - zmierzył mnie wzrokiem, nie przestając się uśmiechać.
Kiwnęłam potakująco głową, złapałam za kopertówkę i ruszyłam do wyjścia.
Kiedy już staliśmy na zewnątrz, gdzie ulice rozjaśniały duże latarnie, ponieważ już dawno słońce zaszło, a na jego miejscu pojawił się piękny księżyc, spojrzałam na niego niepewnie.
- To prowadź - zdobyłam się na lekki uśmiech.
Najwidoczniej wziął to zbyt do siebie, ponieważ kiedy ruszyłam za nim, ten splótł nasze palce razem.
Niechęć do niego od razu powróciła. Nie wiedziałam co mam zrobić, by w jakikolwiek sposób go nie zranić. Przecież nie mogłam powiedzieć, że to już nie to samo. Właśnie. Dokładnie to czułam. To już nie było to samo. Zmieniłam się, on również się zmienił. W ogóle ten świat jakby poszarzał. Już nie cieszę się na każdy nowy dzień. Marzę tylko o świętym spokoju i samotności.

KLIK (włącz)

Pomimo tego, nie oderwałam ręki. Szliśmy powolnym krokiem, co już bardziej działało mi na nerwy.
W końcu, po dziesięciu minutach doszliśmy do centrum, gdzie naprawdę był niezły ruch, jeśli chodzi o ulicę. Kawiarnia za to stała w budynku przy drodze. Chłopak nie zastanawiając się ani chwili dłużej otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Po chwili pojawił się ni stąd, ni zowąd wysoki brunet, robiący za kelnera. Zaprowadził nas do stolika pod dużym oknem. Cóż... Myślałam, że przez ten harmider na zewnątrz, nie będzie można się tutaj skupić, a było wręcz przeciwnie. Cisza powoli działała na nerwy.
- To może na początek lampka wina? - Dean przyjrzał mi się z uwagą.
Kiwnęłam głową przytakując mu, po czym wbiłam wzrok w szybę, przyglądając się temu co się działo na zewnątrz.
- A coś do jedzenia? - dodał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie jestem głodna - odparłam cicho.
Zrobił zdezorientowaną minę, ale i tak zamówił dla dwóch osób, według swojego uznania.
Przez pięć minut siedzieliśmy w ogóle się do siebie nie odzywając. Dopiero po chwili, gdy kelner przyniósł zamówienie, Dean spojrzał na mnie.
- Mam nadzieję, że ci będzie smakować. Gazpacho z tortillą, może być? - przyjrzał mi się uważnie.
Przez cały ten czas nie odrywałam od niego wzroku. Jego oczy zdradzały jedno. Zdezorientowanie.
- Savannah.. Koniec tego, powiedz mi, co jest nie tak? - zaczął, unosząc głos.
Szybko wbiłam wzrok w jedzenie, złapałam za łyżkę i zaczęłam nią grzebać w talerzu. Kolacja nagle zrobiła się ciekawsza od rozmowy.
- Nic nie zdziałamy, jeśli dalej się tak będziesz zachowywać.. - kontynuował już o kilka stopni ciszej.
Z mojej strony ponowny brak odpowiedzi. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Nie wiedziałam co czuję.
- Rozumiem, że ciszą próbujesz załatwić wszystkie swoje kłopoty, ale zrozum, tak się nie da. Prędzej czy później będziesz musiała ze mną porozmawiać, a wolę, by było to prędzej, bo kto wie, co może się stać kiedyś tam.. - westchnął, a ja zauważyłam, że zaczyna się już denerwować.
- Nie chcę! - uniosłam głos, upuszczając łyżeczkę.
Nie schyliłam się po nią. Zastygłam w bezruchu, patrząc prosto w jego tęczówki.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie chcę, żebyś mnie dotykał. Nie wyobrażam sobie dalszego życia u twojego boku i tak. Jestem pewna tego co mówię, Dean. Po prostu się męczę.. rozumiesz? Za dużo przeszłam, by teraz z powrotem z tobą być. Nie umiem.. - te słowa wystrzeliły z moich ust w jednej chwili.
Chyba nie muszę mówić, jak zapewne się wtedy czuł?
Jak ja się czułam?
Z jednej strony ulżyło mi. Z drugiej zaś, czułam, że źle zrobiłam. Czułam, że potrzebowałam jeszcze trochę czasu.
Jego dłonie powoli zaciskały się w pięść. Usta delikatnie rozchylił, jakby chciał zapytać 'dlaczego?'. Spojrzałam w jego oczy. Zaszklone tęczówki zdradzały jak bardzo go te słowa zabolały.
- Dean.. Przepraszam - wyszeptałam cicho, chcąc położyć dłoń na jego ręce.
Chłopak nic już nie powiedział. Energicznie wstał, nałożył na siebie kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami.
W tym samym momencie dałam upust emocjom i rozpłakałam się jak małe dziecko, chowając twarz w dłonie. Szlochałam jak głupia, żałując wypowiedzianych słów.
A może kiedyś mu przejdzie? Może jeszcze będziemy przyjaciółmi?
Nie wiem ile tak siedziałam. Nie wiem ile wylałam łez.
Zerwałam się na równe nogi, kiedy usłyszałam głośny dźwięk syren karetki.
Spojrzałam za okno.
To, co zauważyłam wstrząsnęło mną nie na żarty. Na ulicy zrobił się korek, po środku zaś, stała grupa ludzi, otaczających kogoś.
Pełna złych przeczuć wybiegłam z restauracji, nie wkładając na siebie nawet płaszcza.
Czas jakby zwolnił dla mnie swoje tempo. Wydawać się mogło, że minęła wieczność, kiedy tam dotarłam. Przepchałam się przez tłum ludzi, mówiących coś w obcym języku. Spojrzałam na ciało, leżące na ziemi.
Dean.. Leżał tam... W kałuży krwi. Kucnęłam obok, dotykając jego - w ciągu dalszym - mokrego od łez policzka. Oczy miał otwarte, ale nieruchome. Usta delikatnie rozchylone, a z tyłu głowy leciała krew. Powędrowałam tam ręką, całkiem oniemiała. Patrzyłam na ciało i nie mogłam uwierzyć. W duchu, modliłam się tylko, by to nie była prawda.
W jednej chwili cały świat przestał dla mnie istnieć. Położyłam głowę na jego torsie. W tym samym momencie zrozumiałam, że jakiś czas temu wstrzymałam oddech. Nie oddychałam przez cały ten czas. Moje serce jakby na chwilę przestało bić. Z oczu łzy leciały mimowolnie. W pewnej chwili z moich ust wydobył się niemy krzyk. Leżałam obok niego, trzymając głowę na jego klatce piersiowej, która już w ogóle się nie unosiła. Płakałam. Umierałam razem z nim.
- Nie zostawiaj mnie.. - wyszeptałam cicho, nie mogąc przestać zapanować nad emocjami. Wstałam i zaczęłam nim trząść. - Przepraszam! Kłamałam... Kocham cię! Dean! Proszę, wróć! - wpadłam w szał.
Krzyczałam jak opętana, dotykając jego ciała.
Kiedy już doszło do mnie, że mój wysiłek jest na marne, ponownie położyłam się obok niego. Nie wiem, czy to cholerna bezsilność. Wiem, że gdybym mogła cofnąć czas.. Na pewno postąpiłabym całkiem inaczej.
- Kocham cię.. - wyszeptałam cicho, delikatnie jeżdżąc dłonią po jego torsie.




jeszcze tylko epilog. 
przepraszam.. <3

podpisano: crazydream

17 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita! <3 Płakałam jak to czytałam. Szkoda, że kończysz to opowiadanie i to w taki sposób. Rozumiem, że masz swoje osobiste życie. Dziękuję za tak świetne opowiadanie. ;*
    Mam nadzieję, że ten rok będzie dla Ciebie o wiele lepszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie się popłakałam. Nie lubię takich zakończeń ale podsumowując całość to było dobre opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakałam . Coraz częściej płacze jak czytam opowiadania :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Szkoda, że już kończysz. Nie takiego zakończenia się spodziewałam, ale i tak uważam, że całe Twoje opowiadanie było genialne. Znowu płakałam, a to potwierdza jaki ten rozdział jest dobry, bo nie łatwo się wzruszam czytając coś :). Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócisz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu prawie się poplakałam :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego ? Dlaczego akurat tak musi się to skończyć ;(
    Popłakałam się..

    OdpowiedzUsuń
  7. podoba mi się wyglą bloga, jak tylko znajdę wolną chwilę to zabiorę się za czytanie ;) dam znać co i jak... ^^ Teraz chciałabym zaprosić cię do mnie ;) http://hope-love-truth.blogspot.com/ pojawił się prolog, może cię zainteresuje. xx

    OdpowiedzUsuń
  8. ...płacz, mój ;(
    Dlaczego?? Mógłby przecież ożyć i byłoby szczęśliwe zakończenie no! ;(

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne<333 ale smutne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudownie zakończony blog, gratulacje dla autorki :)

    +
    Przepraszam za spam.
    Serdecznie zapraszam na już szósty rozdział z perspektywy Liv, który pojawił się na blogu -> http://love-treachery-disease.blogspot.com Mam nadzieję, że skomentujesz a jak Ci się spodoba to zaobserwujesz!

    OdpowiedzUsuń
  11. no popłakałam się. Szkoda że to się tak skończyło, mimo tego co przeszli i ich wielkiej miłości. Świetne opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award .
    reszta tu : http://my-history-about-renesmee.blogspot.com/2013_01_27_archive.html :)

    OdpowiedzUsuń
  13. "jeszcze tylko epilog" - czy to tylko ja go nie mogę znaleźć czy jego nie ma? ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, jak na razie nie ma jeszcze epilogu.
      niebawem się pojawi

      Usuń