niedziela, 15 maja 2011

Rozdział trzynasty.

 Rozdział pisany przy piosence:

Przetarłam oczy dłonią. Po woli otworzyłam jedno oko. O szybę odbijały się światła ulicznych lamp. Rozejrzałam się po busie. Było cicho. Wszyscy chyba spali, prócz mamy Alana. Wstałam z miejsca i ruszyłam w jej stronę. Przysiadłam obok miejsca kierowcy i spojrzałam na nią. - Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do niej. - Witaj. - wyszeptała cicho i odwzajemniła uśmiech, nie patrząc w moją stronę, ale obserwowała drogę. - Wie pani, mam do pani taką sprawę. Nic prawie nie wiem o Alanie, niby kumplowaliśmy się, ale zero wiedzy o nim. - trochę skrępowana spojrzałam na nią. - Rozumiem. Też bym nie chwaliła się na jego miejscu życiem. - jej mina nie przypominała już uśmiechu. Zrobiłam minę, która mówiła sama za siebie ' o co chodzi? '. - Nie jestem jego biologiczną matką, tak jak i Czarek, jego ojciec, nie jest jego biologicznym rodzicem. Kiedy Alan miał zaledwie miesiąc, znalazłam go pod drzwiami na wycieraczce. Postanowiliśmy go oddać do domu dziecka. Zajęło trochę czasu ustalenie pewnych spraw, więc kiedy przyszedł czas oddania go do przytułku, zdaliśmy sobie sprawę, że już przyzwyczailiśmy się do niego. Z mężem nie mogliśmy mieć dzieci, więc postanowiliśmy przygarnąć go do siebie. Dowiedział się o tym zupełnie nie dawno. Później Cezary wpadł w długi, musieliśmy sprzedać dom, byliśmy prawie bez grosza, gdyby nie twoja mama, nie mielibyśmy nawet dachu nad głową. - uśmiechnęła się, a mnie zatkało. - To chyba o to mu chodziło w parku... - wyszeptałam cicho do siebie. - Coś mówiłaś? - spojrzała na mnie. - Nie, nie. - uśmiechnęła się lekko do niej. - Proszę, nie mów Alanowi, że opowiedziałam ci historię, wiem, że cię lubi, pewnie to jest dla niego wstyd. - spojrzała na mnie, przez chwilę nie patrząc na drogę. - Ma się rozumieć, proszę pani. - posłałam jej uśmiech pełen współczucia. Wstałam i przeszłam na tył autobusu, zostawiając kierowcę. Usiadłam obok Alana, wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Spał. Słodko, smacznie, uśmiechając się przez sen. Wyglądał jak małe dziecko, jak sześciolatek, beztroski sześciolatek. Zrozumiałam coś przez tę noc. Mateusz był zarozumiałym, pewnym siebie chłopakiem. Alan, miłym, uczuciowym i trochę pokrzywdzonym dzieckiem, z którym wydaje mi się, że coś mnie łączy. Kamil, tak, o Kamilu nie zapomniałam, myślę o nim w każdym momencie, ale wiem co mi zrobił, zostawił mnie, biorąc ze sobą plastik. Wstałam i przeszłam na swoje miejsce. Spojrzałam na telefon. Pięć po drugiej. Możliwe, że niedługo już będziemy na miejscu. Moją uwagę przykuło coś jeszcze. Pięć nieodebranych połączeń i jeden sms. Od numeru nieznanego. ' Julia, dlaczego nie odpisujesz na skype? Obraziłaś się na mnie? O co? Powiedz mi, o co? Wszystko ci przecież wyjaśniłem. Czekam na odpowiedź, Kamil. ' - przeczytałam nie mogąc do wierzyć. Ale jak to? Wyjaśnił? Złapałam za torbę, w której znajdował się laptop. Otworzyłam go, szybko wchodząc na skype. 5 powiadomień. ' Chyba źle zrozumiałaś, Ania, to moja kuzynka, tak, nie przyznałem się do tego, wiem. Ale wstydziłem się, przyznać, że mam rodzinę, w której jest plastik. ' Druga wiadomość brzmiała ' Przepraszam, naprawdę przepraszam, że ci nie powiedziałem. ' Trzecia ' Możesz w końcu się odezwać? Martwię się o ciebie. ' Czwarta ' No, odezwij się do mnie. Wiem, przesadziłem, że ci nie powiedziałem, ale odezwij się, no! ' Ostatnia ' Dość tego, mam koncert w Polsce, jutro będę u ciebie. Pamiętaj, że Cię kocham, Kamil. ' . Wiadomości czytałam z szeroko otwartymi oczami. Ostatnia wiadomość była wysłana w dzień mojego wyjazdu, rano. Czyli, że Kamil ma być  u mnie dzisiaj. Złapałam za telefon, wykręciłam numer telefonu Kamila. - Julia? - usłyszałam głos, za którym tak bardzo tęskniłam. - Nie, Romeo. - powiedziałam cicho chichocząc. - O, jak dobrze, że dzwonisz. Przepraszam cię, przepraszam. Ale chuja warte takie przeprosiny przez telefon. Zaraz u ciebie będę, z kipą dojeżdżamy właśnie do Warszawy. - powiedział szybko. - Ale mnie nie ma w domu. - skrzywiłam się. - Jak to cię nie ma? Wyprowadziłaś się?! - krzyknął do słuchawki. - Możesz przestać rozmawiać ze mną takim tonem? Daj mi wyjaśnić. - uniosłam głos, ale w ostatniej chwili pohamowałam się unieść go jeszcze bardziej. - No to mów. - powiedział o ton ciszej. - Jadę z rodzicami i z innymi nad morze, nie ma mnie w domu przez dwa tygodnie. A ty numer zmieniłeś? - powiedziałam do słuchawki, zastanawiając się dlaczego nie dzwoni ze swojego numeru. - Telefon mi się zgubił. Musiałem kupić nowy, a miałem jeszcze dużo spraw do załatwienia, to dlatego dopiero dzisiaj napisałem sms. Dlaczego nie odpisywałaś? Dlaczego nie mówiłaś, że jedziesz, przyjechałbym do ciebie, chociaż pożegnać się. - powiedział przejęty. - Pożegnać? Nie miałoby to sensu, żegnaliśmy się już parę razy, wystarczy. Nie otwierałam laptopa od dawna, miałam inne sprawy. Nie musisz do mnie jechać. - powiedziałam lekko zdenerwowana.  - Nie wytrzymam te dwa tygodnie, przyjadę do ciebie nad morze, powiedz tylko gdzie jedziecie. - jak zwykle, postawił na swoim. - Nie przyjeżdżaj, mam dobre towarzystwo. Spełniaj się jako gwiazda, o sobie najlepiej będzie, jeżeli zapomnimy. - powiedziałam cicho do słuchawki, palnęłam to bez zastanowienia, ale w połowie miałam trochę racji. Chciałam zacząć od nowa, bez Kamila, on i tak pewnie znalazł, albo znajdzie gwiazdę, związek nasz byłby bez sensu. Przyjaźń też... - Co ? - powiedział cicho. Nie mógł pewnie do wierzyć w moje słowa. Ja sama w połowie też nie mogłam. - Tak, to co usłyszałeś, przepraszam, ale mam już tego dość. Odpieprzamy jebany teatrzyk, ty masz swoje życie, ja mam swoje. Najlepiej będzie dla nas jeżeli o sobie zapomnimy, przepraszam, muszę kończyć. - głos mi się po woli załamywał. Poczułam na policzku łzę, starłam ją szybko i rozłączyłam się. Zastanawiając się nad tym, słowa były mniej bolesne, ale kiedy to powiedziałam, chciałam wykrzyknąć, żeby przyjechał, teraz, zaraz, już. Ale tak, zrozumiałam, że za bardzo się różnimy. Usłyszałam dźwięk telefonu. - Kamil. - wyszeptałam cicho. - Proszę, nie dzwoń więcej. Żegnaj. - wyszeptałam do słuchawki. Wyłączyłam telefon i położyłam głowę na siedzeniu. Szlochając do chusteczki, zasnęłam.

rozdział napisany szybko, a nawet jestem sama zaskoczona,
że aż tak szybko. 
kolejny rozdział na pewno nie ukaże się w tak szybkim czasie.
pozdrawiam was : **

konto na moblo : 
 potrzebujesz opisu? - link powyżej (:

konto na formspringu:
jeżeli macie jakieś pytania to pytajcie, chętnie odpowiem

7 komentarzy:

  1. Boskie ;D Jesteś niesamowita ;) Szkoda,z następny rozdział nie będzie tak szybko ;> No cóż takie życie . Życzę Ci weny ;DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać ciągdlalszego ;) . O kurcze czyli będzie z Alanem? ;p hehe . I tak wolę Mateusza . wiem wiem dziwne .

    OdpowiedzUsuń
  3. pisz dalej! i to szybciutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. ale teraz się namieszało z tym Alanem i Mateuszem .. kurcze obstawiałam na Mateusza, ale to się jeszcze okaże. ;P
    Czekam na następnym ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja Kamila XD
    aż mi się smutno zrobiło :((

    Madzikovva

    OdpowiedzUsuń
  6. długo mnie tu nie było.. a wszystko dlatego, że byłam w Warszawie i nie miałam zbytnio dostępu do internetu, ale już nadrabiam. (: poprzednie rozdziały jak i ten są świetne. zresztą nie ma się co dziwić, bo jesteś ogromną talenciarą!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pozytywnie zaskoczona. Kiedy pisałam że czytelnika należy zaskoczyć czymś to udało Ci się to bez żadnego 'ale'. Nadajesz się do tego. Pozdrawiam i czekam na następne części. ; **

    OdpowiedzUsuń