niedziela, 19 czerwca 2011

Rozdział dwudziesty czwarty.

 Rozdział pisany przy piosence:

Włożyłam do walizki ostatnie potrzebne mi rzeczy, zapięłam ją z wielkim wysiłkiem, złapałam do ręki torbę i chwilę później słyszałam jak kółka od walizki odbijały się od schodów. - Gotowa? - spojrzała na mnie Nikola, skinęłam w jej stronę głową, po czym złapała za swoją walizkę i wyszła z domu. Zrobiłam to samo, chwilę później siedziałam w samochodzie jadącym prosto na lotnisko. Jechaliśmy całe piętnaście minut, w tym czasie zdążyłam ostatni raz w tym roku wzrokiem przejechać po Stanach. - Prosimy zapiąć pasy, za chwilę startujemy. - usłyszałam głos stewardessy, zrobiłam co kazała i lekko przechyliłam głowę do tyłu, było mi słabo, w nocy prawie w ogóle nie spałam, a powinnam. Wspomnienia powróciły, one w ogóle nie odeszły, ale z coraz to większą siłą uświadamiałam sobie, że jeżeli przez ten czas nie zdążyłam się odkochać, to zapewne jest prawdziwa miłość. Tylko dlaczego na uświadomienie sobie tego potrzeba mi było tyle czasu? Mówią, że zapomnisz o miłości, kiedy pojawi się inna miłość. Racja, poznałam w Stanach Petera, niby spoko chłopak, był dla mnie opiekuńczy, ale nie czułam do niego tego co do Kamila czuję... - Za późno głupia idiotko, aby teraz wszystko powróciło. - wyszeptałam cicho do siebie, wbijając wzrok w okno. - Co ty gadasz? - usłyszałam głos Nikoli. Odwróciłam do niej głowę i spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. - Na nic nie jest za późno, lepiej później niż wcale. - uśmiechnęła się lekko. - Z mojej strony tak, ale on chyba też ma swoje zdanie, i zapewne jest przeciwne do mojego. Pewnie już poznał jakąś ładną, zgrabną laskę i są szczęśliwi. - zaśmiałam się  ironicznie. - Skąd możesz wiedzieć? - zrobiła dominującą minę. - Znam go, dobrze? I wiem, że nie czekałby na mnie dwa lata. - skrzywiłam się w jej stronę i odwróciłam się do niej plecami. Poczułam wstrząs, podniosłam głowę od razu wybudzając się ze snu. Spojrzałam na siedzącą obok mnie Nikolę, była wystraszona tak samo jak ja. - Prosimy zapiąć pasy, nic się nie dzieję. - usłyszałam głos stewardessy. Jasne, nigdy nic się nie dzieję. Ponownie poczułam wstrząs, następnie jak spadamy, słyszałam tylko krzyki ludzi, samolot był blisko podłoża, wiedziałam co za chwile nastąpi, wiedziałam, że za chwilę życie każdego z nas skończy się tak szybko jak się zaczęło. Przed oczami pojawił mi się Kamil, jego twarz była spokojna, uśmiechnięta, krzyki powoli ucichały, a ja słyszałam tylko ciche: - Julia, obudź się. - otworzyłam oczy, odetchnęłam z ulgą, usiadłam na fotelu patrząc na obok siedzącą koleżankę. W samolocie było spokojnie, niektórzy spali, niektórzy czytali. - Co ci się śniło? Krzyczałaś przez sen. - patrzyła na mnie wystraszona. - Nic takiego.. - oparłam głowę o fotel i ponownie odetchnęłam z ulgą, że był to tylko koszmar. Jeszcze chwilę myślałam, ten sen/koszmar był realny, wydawało mi się, że byłam tam, słyszałam wszystko wyraźnie, czułam wszystko jak należy, był bardzo realny, za bardzo.. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam, nie udawało mi się. Usiadłam wygodnie wyciągają przy tym słuchawki i telefon z kieszeni bluzy. Nałożyłam na uszy i puściłam muzykę, niestety po chwili ktoś przerwał mi relaks, dzwoniąc do mnie. Spojrzałam na wyświetlacz, numer nieznany - przeczytałam w myślach. Odebrałam, a co mi tam. - Słucham? - powiedziałam do słuchawki. Po drugiej stronie słyszałam tylko ciche, szybkie oddychanie, jakby ktoś chciał a  nie mógł się odezwać. Rozłączyłam się, ale nie minęło nawet dziesięć sekund, kiedy usłyszałam ponownie dźwięk dzwoniącego telefonu. - Halo ?! - lekko wkurzona prawie, że wykrzyknęłam do słuchawki. Poczułam tylko lekkie szturchnięcie od strony Nikoli, świadczące o tym, żebym się przymknęła. - Julka, słyszałem, że wracasz, musimy porozmawiać. - usłyszałam męski głos. Szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wpatrywałam się w okno, nie mogłam uwierzyć, nie chciałam wierzyć, nie dochodziło to do mnie... - Kto dzwonił? - spojrzałam wielkimi oczami na Nikolę. - Kamil... - wyszeptałam cicho.


więc to z tym snem/koszmarem trochę przesadziłam, 
wyobraźnia mnie poniosła i ogólnie.
z tą końcówką też przesadziłam, ale co tam... 
Pozdrawiam ;*

10 komentarzy:

  1. Świetne . :D To z tym sem się przestraszyłam ;d Czemu tak krótko ? Chcemy wiecej ;p !

    ps. w samolotach nie można używać komórek ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. za bardzo nie mam weny, ale następna powinna być dłuższa :))

    - to się wytnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. No mam nadzieję :) Ale rozdział dość szybko się ukazał więc to sie liczy ;D . Ja też jakoś nie mam weny żeby napisać ciągdalszy wiec rozumiem cie . :D :D

    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiście, że nie przesadziłaś! ja tak samo jak poprzedniczka przestraszyłam się z tym snem ; D a tak poza to rozdział świetny ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest dobrze; ) . To z samolotem i tym snem już gdzieś czytałam, ale mi się podoba. I niech wrócą do siebie z Kamilem bo oni są zajebiści. ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. genialne ; *
    chyba każda z nas się wystraszyła ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodaj następny, bo zwariuję :DD

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam to, kiedy następny rozdział? :))

    OdpowiedzUsuń
  9. mam już połowę, więc w tym tygodniu na pewno się pojawi : ))

    OdpowiedzUsuń
  10. nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń