czwartek, 7 lipca 2011

Rozdział trzydziesty drugi.

6 dni później...
Ułożyłam się wygodnie na łóżku poprawiając przy tym papilota, który właśnie zsuwał się z mojej głowy. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a, od tygodnia nie rozstawałam się z telefonem, praktycznie z Kamilem, bo to z nim rozmawiałam, pisałam przez ostatnie dni. Jego ojciec miał operację dzisiaj, czekałam na jakąś wiadomość, aż w końcu się doczekałam.  ' Jest w śpiączce, operacja niby się udała, ale pewnie będą jakieś powikłania, więc no, nie jest najlepiej, ale też nie najgorzej. ' - przeczytałam w myślach. ' A co z tobą? Połóż się... - napisałam, ale zaraz przerwałam, wykręciłam jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. - A co z tobą? Jest prawie północ, prześpij się, jutro musisz być tutaj. - powiedziałam do słuchawki, siadając na łóżku. - Tak, już jadę do domu. Wiem, pamiętam, ale nie obiecuję, że na sto procent będę, kochanie. Przepraszam. - powiedział wyczerpującym głosem. Po chwili zastanowienia powiedziałam: - Rozumiem, uważaj na siebie. - uśmiechnęłam się lekko do siebie. - Dobranoc. - wyszeptał cicho, po czym rozłączył się. Schowałam telefon pod poduszkę, ale najpierw ustawiłam budzik na 11 rano. - Szkoda, że Michała nie ma. - usłyszałam swój cichy szept. Racja, było mi szkoda, ale wiedziałam, że jest szczęśliwy z myślą o tym, że rodzice na tyle się kochają, żeby pobrać się po raz drugi. Tym razem wezmą ślub kościelny, za pierwszym razem, nie byli pewni sowich uczuć, a teraz jak najbardziej. Z uśmiechem na ustach i z myślą o Michale, zasnęłam.  - Julia, dajesz, jest po jedenastej. - usłyszałam przepełniony radością głos Nikoli. - Zaraz. - odburknęłam niezrozumiale. Odpowiedzi nie usłyszałam, wyszła. Chwilę później, wiedząc, że już nie zasnę, zwlekłam się z łóżka i schowałam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic i nałożyłam na siebie wytarty dres. - Co robicie? - spojrzałam na mamę i Nikolę, które siedziały w kuchni. - Zaraz jadę do fryzjera, o matko jak ty wyglądasz! - zaczęła się śmiać mama. Nikola zaraz do niej dołączyła i miały niezły ubaw z mojej fryzury. - Kamila nie będzie. - uśmiechnęłam się ironicznie i usiadłam do stołu z miską płatków z mlekiem. - Dlaczego? - od razu się uspokoiły przyglądając mi się. - Zostaje z tatą, wczoraj wieczorem przeszedł operację. - spojrzałam na nie, a później na babcię, która dosiadła się do nas. - I co z nim? - wtrąciła. - Jest w śpiączce, a teraz dajcie mi zjeść. - powiedziałam z wyrzutem w głosie i zapakowałam do buzi pierwszą łyżkę jedzenia. Parę godzin później wszyscy gotowi czekaliśmy w domu na gości, tylko nielicznych. Bezpośrednio do kościoła pojechała większa część rodziny, do nas tylko pięć osób, czyli ciocia z wujkiem i z dwóją dzieci, plus osoba towarzysząca mojej kuzynce. - Julia. - podałam dłoń chłopakowi, który na oko wyglądał na dwa lata starszego ode mnie i racja, był dwa lata starszy. - Patryk. - uśmiechnął się zabójczo ładnie, podając dłoń. Julia, o czym ty myślisz, zabójczo ładnie? Masz Kamila! - usłyszałam krzyki w swojej głowie, zachichotałam cicho. - Coś nie tak? - spojrzał na mnie niepewnie, mia ładne oczy, błękitne, ładne. - Wszystko w porządku, ile się znacie z Martą? - spojrzałam na dwójkę, na moje oko nie byli to zakochani. - Od dziecka, Patryk jest moim przyjacielem od małego. - uśmiechnęła się kuzynka, rok starsza ode mnie. - Może koniec pogawędki? Musimy jechać do kościoła. - usłyszałam zrzędzący jak zwykle głos ciotki. Wszyscy posłusznie wsiedliśmy do samochodów. Ja z Patrykiem, Martą, Nikolą i ciotką, a wujek z tatą, mamą i babcią. Po parunastu minutach wszyscy byliśmy w kościele, Patryk usiadł obok mnie, co wydawało się być dziwne, przecież Marta siedziała sporo ławek za nami, a miejsc wolnych było w cholerę dużo. - Tak. - powiedziała mama, stojąc przed ołtarzem. - Tak. - uśmiechnął się tata, patrząc prosto w jej oczy. Przez całą msze myślałam o Kamilu, o tym, jak będzie wyglądał nasz ślub. I czy na pewno będzie nasz, ale co ja wygaduję, na pewno, kochamy się, to jest pewne. - zaczęłam pocieszać się w myślach. Pod kościołem wszystkie panie, dziewczyny i dziewczynki stanęły za panną młodą, czyli moją mamą, każda chyba snuła w tym momencie jak wyglądać będzie ich ślub i z kim, ja byłam pewna z kim, nawet nie miałam ochoty wkraczać do  kręgu tych pań i liczyć na bukiet rzucony w moją stronę. - Julka!!! - usłyszałam krzyki i oklaski. Spojrzałam na bukiet, który trzymałam w rękach. Zaczęłam cicho się śmiać, czyli moje przypuszczenia, że to ja będę nową panną młodą się spełniły. Chwilę zajęło nam znalezienie swoich aut, ale po kwadransie byliśmy na miejscu, czyli w hotelu jakimś tam, w którym wesele miało się odbyć. Na początek wszyscy napiliśmy się szampana i wznieśliśmy toast za moich rodziców, następnie usiedliśmy do paru stołów, siedziałam obok Nikoli opychając się różnymi słodkościami. O tak, to na weselach robiłam najlepiej. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk swojego telefonu, wyszłam na zewnątrz, ponieważ w środku było zbyt głośno, głośna muzyka, głośni ludzie. - Słucham? - odebrałam, nie patrząc na wyświetlacz kto dzwoni. - Jak zabawa? - usłyszałam po drugiej stronie głos Kamila. - Jest nawet fajnie, a jak tata? - mimowolnie uśmiechnęłam się. - Czekamy aż się wybudzi ze śpiączki, ale jak na razie jego stan jest stabilny. - mówił spokojnym, ale przepełnionym smutku głosem. - Rozumiem. Dobra, nie będę przedłużała, połóż się, po twoim głosie poznaję, że w ogóle nie śpisz. Już, dobranoc! - powiedziałam lekko rozbawionym głosem. - Dobra, dobranoc. - powiedział bez entuzjazmu i rozłączył się. Wróciłam na salę, chciałam usiąść, lecz ktoś zatarasował drogę. - Zatańczysz? - usłyszałam głos Patryka. Podniosłam głowę, by na niego spojrzeć, miał na twarzy wyrazisty, szczery uśmiech. - Jasne. - złapałam za jego dłoń i chwilę później tańczyliśmy w najlepsze. - Dzięki. - po dwóch piosenkach chciałam wrócić na miejsce. - Ale gdzie to, jeszcze jedna? - przyciągnął mnie do siebie i spojrzał w oczy. Byłam zaskoczona, totalnie zabrakło mi słów, jak on tak? Ale zgodziłam się, na moje nieszczęście puścili wolną piosenkę. ' Co mi tam, przecież to tylko kumpel ' - powiedziałam do siebie w myśli i objęłam go wokół szyi. W pewnym momencie zniżył głowę i próbował mnie pocałować. - Ej, co ty robisz? - odsunęłam się od niego. - Przecież ty też tego chcesz. - zachichotał. - I co jeszcze chcę? - zaśmiałam się ironicznie. Odsunęłam go od siebie i wróciłam na miejsce. Nie wiedziałam, że może posunąć się do takiego stopnia.  Moje rozmyślenia przerwał sms. ' I jak się bawisz? ' - przeczytałam, nadawcą był Kamil. ' Przecież ci już mówiłam. ' - wysłałam. - To co przed chwilą widziałem nie należało do nawet fajnie, lecz do zajebiście! - usłyszałam za plecami jego głos. - Co ty tutaj robisz? - odwróciłam się, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Nie odpowiedział, podszedł do Patryka i coś mu cicho powiedział, nie słyszałam. Następnie wyszedł z sali, posyłając mi wrogie spojrzenie. Wybiegłam za nim, siedział na schodkach przed hotelem. Usiadłam na jednym wyżej i zniżyłam głowę. - Przepraszam. - usłyszałam jego cichy szept. Uniosłam wzrok, patrzył na mnie. -  Poniosło mnie, przepraszam. Nic takiego nie robiliście, to tylko taniec, ale jak zobaczyłem jak na ciebie patrzy... - przerwałam mu przytulając się do niego. Staliśmy przytuleni, aż jedno z nas cicho wyszeptało: - Głupi jesteś, miałeś zostać tam z ojcem. - patrzyłam na niego, lekko uchylając kąciki ust do uśmiechu. - Chciałem spędzić z tobą tą noc. To znaczy...Mamy nowy rok skarbie. - uśmiechnął się lekko, po czym pocałował mnie namiętnie. - A co z tatą? - oderwałam wzrok od jego ust, wędrując na oczy. - Jak mówiłem, jest w śpiączce. Mama będzie mnie informowała, jeśli będzie coś wiadomo. - uśmiechnął się w moją stronę. Usłyszeliśmy dźwięk naszej ulubionej piosenki, splotłam nasze palce i razem weszliśmy na salę. Wtuliłam się w niego i przez jeden, wolny kawałek tańczyliśmy dopóki ktoś nie zawołał: - Dwunasta dochodzi! - wszyscy wyszliśmy przed hotel, inni puszczali fajerwerki, inni coś innego, a my przyglądaliśmy się temu z daleka. Wtuleni w siebie staliśmy i patrzyliśmy w niebo, ta chwila mogła trwać wiecznie. - Szczęśliwego Nowego roku, kochanie. - wyszeptałam mu cicho do ucha. Nie odpowiedział, musnął lekko moje usta i uśmiechnął się. Tę chwilę przerwał nam dźwięk telefonu, Kamila telefonu. Nerwowo wyciągnął telefon z kieszeni i nacisnął zieloną słuchawkę. Po jego minie zorientowałam się, że dzwoni jego mama. - I co? - zdenerwowanym głosem powiedział do słuchawki, bałam się co zaraz może być, kiedy tylko ujrzałam jego wyraz twarzy.

nie ma co, do kitu. 
przepraszam za czcionkę, ale coś się zjebało,
kolejny będzie normalnie .
użeram się ciągle z jedną myślą...
dowiecie się za parę rozdziałów.


9 komentarzy:

  1. do kitu? dziewczyno ten rozdział jest prześwietny! uwielbiam Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jej świetne : *
    dodawaj szybko następny już nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  3. genialne jak zwykle < 3
    pisz , pisz i to szybko ; ))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ;*
    Dawaj następny szybko .

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne !
    Czekam na następny. ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Zjebisty jestes genialna ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju, jesteś genialna! ;*
    dawaj szybko następny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. to jest świetne ! czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń