poniedziałek, 4 lipca 2011

Rozdział trzydziesty pierwszy.

Otworzyłam oczy, ciągle byliśmy w samochodzie, ściągnęłam z uszu słuchawki i spojrzałam na Kamila. Wzrok jego był wbity w drogę, spojrzałam na licznik, jechaliśmy 160km/h, nie lubiłam jeździć szybko, odwróciłam głowę, Nikola spała. - Możesz zwolnić? - wróciłam wzrokiem na jego twarz. - Kamil, proszę, zwolnij. - widząc, że przyspieszył zdenerwowałam się, nie poznawałam go. - Coś mówiłaś? - skierował wzrok na mnie. - Tak, zwolnij! Przecież nigdzie nam się nie spieszy, no chyba tobie, na drugi świat! - krzyknęłam w jego stronę. Widać było, że był w innym świecie. - Nie denerwuj się tak, już zwalniam. - uśmiechnął się lekko, spojrzałam na licznik, zwolnił. - Co się z tobą dzieję? - naprawdę nie mogłam tego pojąć, był inny, to nie był mój dawny Kamil. - Nic. - ponownie usłyszałam tą pustą odpowiedź. - Nie pamiętasz? Nie pamiętasz dwa lata temu? Mi możesz powiedzieć wszystko. Zmieniłeś się, zmieniłeś i to cholernie, mógłbyś mi w końcu powiedzieć w czym jest problem, bo nie rozumiem, nie poznaję cię. - w oczach miałam łzy, chciałam z nim porozmawiać na spokojnie. - Mój ojciec ma raka! - krzyknął w moją stronę, dostrzegłam w jego oczach łzy. Odwróciłam wzrok, jego ojca tak dobrze nie znałam, ale widziałam i rozmawiałam z nim parę razy, wydawał się być miłym człowiekiem. - Zatrzymaj się. - wyszeptałam cicho. Zrobił to co mu kazałam, po czym wysiadł z samochodu. Zrobiłam to samo i usiadłam obok niego na masce auta. Na podwórku było chłodno, niebo powoli ciemniało, patrzył tępym wzrokiem w dal, wiedziałam jaki to jest ból wiedzieć, że możesz stracić ważną osobę w życiu, przeżyłam śmierć Michała, więc bardzo dobrze wiedziałam jak to jest. - Kamil... - z oczu popłynęły łzy, mi jak i zarówno jemu. - Nic nie mów. - wyszeptał cicho, po czym wtulił się we mnie głośno szlochając. - Kamil, musisz wierzyć, że się uda, odrobina nadziei może zdziałać cuda. - płakałam równo z nim, tuląc go do siebie coraz mocniej. - Jak groźny jest rak? - oderwałam go od siebie, patrząc mu w oczy. - Nie jest bardzo groźny, ale jest, to się liczy, że jest. - było mi go żal, ja sama bardzo cierpiałam jak traciłam Michała, a co dopiero on ojca. - Wyleczą go, zobaczysz. - przytuliłam go ponownie do siebie. Staliśmy tak parę minut, ciszę przerywały ciche szlochy, ale powoli uspokajaliśmy się. - Już? Dobrze? - wytarłam mu z oczu łzy. - Weź się w garść, musisz być silny. - pocieszyłam go lekkim uśmiechem, choć mnie samej było trudno. - Dziękuję. - wyszeptał cicho, po czym pocałował mnie lekko w policzek. Widać było poprawę, siedzieliśmy teraz w ciszy na masce samochodu każde z nas było gdzie indziej. - Może lepiej by było, jeśli zostałbyś z ojcem przez ten tydzień tam w LA. - spojrzałam na niego. - Może masz rację. Przyjadę na ślub, dobrze? - uśmiechnął się w moją stronę. - Jasne. - położyłam głowę na jego ramieniu. - Pamiętasz te wszystkie nasze upadki? Te nasze pożegnania? To wszystko? - zaśmiał się cicho. - Tak, ale ważne, że już jesteśmy razem. - spojrzałam mu w oczy. - Na wieczność. - wyszeptał cicho, po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek. - Myślisz, że nam się uda? Że razem się zestarzejemy, u boku z gromadka dzieci i wnucząt? - zaśmiałam się melodyjnie. - Tak. Jeśli przez ostatnie dwa lata nie mogliśmy o sobie zapomnieć, ciągle się kochając, to tak. - uśmiechnął się. - Co byś zrobiła, gdybym ci się oświadczył? Dzisiaj nawet. - zaśmiał się. - Nie byłoby to za wcześnie dla ciebie? - dodał, patrząc na mnie. Po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że z tym właśnie człowiekiem mogę się zestarzeć, że chciałabym przeżyć z nim resztę naszych dni. Kocham go. - Zgodziłabym się. - uśmiechnęłam się. - Tylko nie wiem co na to nasi rodzice.. - dodałam chichocząc. - Ej, ale nie bój się. Do końca tego roku nie zamierzam ci się oświadczać. - zaśmiał się ponownie. - Planujesz coś na początek roku? - zrobiłam podejrzaną minę. - Ej, ludzie! Moglibyście ruszać tyłeczki, że tak się wyrażę? - przerwała nam Nikola. - Chodźmy. - złapał mnie za dłoń, pocałowałam go lekko w policzek i wsiadłam do auta. - Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. - uśmiechnęłam się, kiedy to już jechaliśmy. Kamil był spokojniejszy, najwidoczniej brakowało mu wypłakanie się w czyiś rękaw. - Porozmawiamy o tym za tydzień. - nie odrywał wzroku od drogi. - Oczywiście. - powiedziałam ironicznie i spojrzałam na Nikolę. Uśmiechnęła się podstępnie, po czym odwróciła wzrok. Pół godziny później samochód się zatrzymał przed moim rodzinnym domem. - Wejdziesz na chwilę? - spojrzałam na niego. - Tak, twoja babcia zabiłaby mnie, jeślibym się z nią nie przywitał. - zachichotał cicho. - Jestem o nią zazdrosna. - wybuchnęłam cichym śmiechem. - Ciebie tylko tak mocno kocham. - pocałował mnie w czoło. - Kiedy wy w końcu się sobą nacieszycie? - zaśmiała się Nikola, po czym wyszła z auta. Zrobiliśmy to samo, wyciągnęłam z bagażnika torbę i weszłam ostatnia do domu. - Dzień dobry. - usłyszałam głos Kamila, który przytulił moją babcię, mamę i podał dłoń tacie. - Cześć. - uśmiechnęłam się w ich stronę. Babcia ucieszona patrzyła na naszą dwójkę i dodała: - Może napijesz się herbatki, Kamilku? - Kamilku? wybuchnęłam śmiechem, wszyscy zwrócili na mnie wzrok, opanowałam się, a Kamil przytulił mnie do siebie i wyszeptał: - Ty tak nigdy nie mów, nigdy. - zachichotaliśmy cicho. Cała nasza szóstka, czyli ja, mama, tata, Nikola, Kamil i babcia usiedliśmy do stołu. - Może dzieci jesteście głodne? - staruszka spojrzała na naszą trójkę. - Nie, nie. Jedliśmy przed wyjazdem. - Kamil posłał jej uśmiech. Wszyscy rozmawialiśmy i śmialiśmy się przy stole, na oko idealna rodzina, ale ciągle myślałam o ojcu Kamila. - Przepraszam, ale ja muszę się zbierać. Za godzinę mam samolot. - skrzywił się lekko, ale tak, rozumiałam go, musiał lecieć do ojca i do własnej rodziny. - To może ja cię odprowadzę? - zaoferowała się babcia. - Może ja też? - zaśmiałam się cicho. Kamil pożegnał się z Nikolą i z moimi rodzicami, ubrał na siebie kurtkę i wyszliśmy na taras. Przytulił babcię na pożegnanie, po czym podszedł do mnie. - Trzymaj się. - uśmiechnęłam się do niego, przytuliłam go mocno do siebie i pocałowałam go w policzek. - To tylko tydzień, masz na siebie uważać. - zaśmiał się cicho. - To ty na siebie uważaj, i pozdrów rodziców. - wyszeptałam cicho. - Kocham cię. - wyszeptał mi do ucha i odszedł, powoli puszczając moją dłoń. - Naprawdę Cię kocha... - usłyszałam głos babci, która złapała mnie za ramię. - Wiem. - uśmiechnęłam się do niej. Jego samochód znikł za zakrętem, spojrzałam na staruszkę. - Wiesz o jego ojcu? - zapytałam niepewnie. - Tak, ale wyjdzie z tego, musimy mieć tylko nadzieję. - uśmiechnęła się, po czym schowałyśmy się w domu.



czytałam wczoraj swoje pierwsze rozdziały, 
i przyznam ze szczerością, że na początku były takie denne,
teraz ? teraz właśnie wydają się bardziej uczuciowe. 
Pozdrawiam ;*

11 komentarzy:

  1. świetne : *
    mam nadzieje , że jego ojciec wyjdzie z tego : )

    OdpowiedzUsuń
  2. geeenialne ! <3
    a jak uśmiercisz jego ojca albo znów ich rozdzielisz to chyba Cię zabije . ; ))

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że powinnaś ich jeszcze raz rozdzielić.. byłoby tak ciekawie. xD Pisz następny rozdział. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. nie niech ich nie rozdziela za dużo rozłąk na raz. powinnaś przeczekać i właśnie jeżeli chodzi o ojca Rafała to wiesz tam troszkę dramatyzuj :D ale powiem ci ze jestem pod wrażeniem bo czytam twojego bloga od początku i na prawdę podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mega! ♥

    zapraszam do mnie i dodaję do obserwowanych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to !
    Zgadzam się z 'piętnastka'. Jeszcze jej pomogę.
    Czekam na następny. < 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy Twój rozdział był świetny, ale masz rację teraz są one bardziej uczuciowe. Cieszę się, że są już razem, że jest z Kamilem (: uwielbiam Cię wiesz? <3

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne to jest. naprawdę..
    kocham Ciebie i tę historię.
    pisz dalej. błagam o następne rozdziały ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Strasznie mi się podoba ; )

    Czekam na kolejny < 3

    OdpowiedzUsuń