wtorek, 25 października 2011

Rozdział czterdziesty drugi.

Pół roku później...

- Julka ! Miałaś zrobić wczoraj zakupy! - usłyszałam głos Nikoli dochodzący z kuchni. - Julkaaa !
Z pozycji leżącej usiadłam na łóżku i przetarłam oczy dłonią. Tak, od kiedy zamieszkałyśmy razem mam problem z zapamiętaniem, że teraz to my musimy robić zakupy i gotować. Jak ja tego nie cierpię! Ale zacznijmy od tego, dlaczego tak wyszło.
W dzień powrotu do Polski, czyli w dzień moich urodzin rodzice wraz z Nikolą i babcią zrobili mi niespodziankę. Cieszyłam się, jasne, ale nie przepuszczałam, że prezenty jakie dostanę będą wchodziły w prezenty te najdroższe. Czyli inaczej? Mieszkanie, otóż to! Od połowy roku razem z przyjaciółką mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu w Warszawie ( postanowiłam uczyć się i mieszkać w Polsce ). Teraz uczęszczam do liceum, razem z Nikolą, Alanem, Kamilem i resztą grupy. Co do Kamila to postanowił powrócić do swojego starego życia, odstawił karierę na bok ' na chwilę ' i zaczął zajmować się nauką ' na poważnie ' jak on to powiedział. Oczywiście wydaje mi się, że z całkiem innego powodu, ale cóż.
Zgramoliłam się z łóżka, a następnie powolnym krokiem przeszłam do kuchni.
- Czego się tak drzesz? Zapomniałam, za godzinę pójdę - powiedziałam zaspanym głosem i przy okazji ziewnęłam.
- Nie za godzinę, tylko teraz, bo jestem głodna! - krzyknęła raz jeszcze.
- A ty nie możesz iść? - zapytałam siadając przy stole, po czym złapałam za butelkę wody.
- Ja byłam tydzień temu, twoja kolej.
- Dobra, nie zrzędź - skrzywiłam się, po czym przeszłam do pokoju w celu ubrania się.
- Nieraz zachowujesz się jak małe dziecko - skomentowała głośno.
Nie zwróciłam na to uwagi, nie miałam sił, bo byłam nadal śpiąca. Po pięciogodzinnym śnie, to normalne, u mnie oczywiście, nie wiem jak u niej. Po dwóch kwadransach byłam gotowa, czyli inaczej: ubrana, uczesana i nie pomalowana. Tak, wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Szybko nałożyłam na siebie podkład, po czym przejechałam tuszem po rzęsach.
- I git - powiedziałam do swojego odbicia.
- Jeśli umrę z głodu do twojego powrotu, to wiedz, że to twoja wina - Nikola wparowała mi do łazienki.
- Już idę, no.
Schowałam portfel wraz z telefonem do kieszeni bluzy i wyszłam, trzaskając drzwiami. Mogła pomyśleć, że jest to coś podobnego do ' jestem na ciebie mega wkurzona, że mnie tak wcześnie obudziłaś i to w sobotę! ' Ale mogła pomyśleć też co innego, np. ' jak ją trzasnę... ' .
- Boże, jakie ja mam myśli.. - wyszeptałam do siebie, chichocząc.
Po pięciu minutach stałam już przed supermarketem.
- Darek otwórz! - krzyknęłam do automatycznie otwierających się drzwi.
O tak, " JOB " - kocham ten film. Ale okej, powróćmy do rzeczy bardziej realnych. Zrobiłam niewielkie zakupy, a następnie zamiast do domu, skierowałam się do kiosku widząc obok niego Alana.
- Ej, ziom! - krzyknęłam w jego stronę.
Ten odwrócił się w moją,  chowając coś szybko w tylnej kieszeni.
- Cześć - powiedział zdenerwowanym głosem.
- Co jest? - uśmiechnęłam się lekko, bo wiedziałam, że coś ukrywa.
- Czy zawsze musi coś być? Po prostu, robiłem małe zakupy - skierował głową na kiosk.
- Tutaj? - zaśmiałam się. - Okej, nie wnikam!
- A co ty tak wcześnie? - zmienił temat, otwierając oczy ze zdziwienia.
- Nikola i jej pobudki.. - skrzywiłam się na myśl o niefajnym poranku.
- To źle, bo dzisiaj urządzam domówkę i chyba ze zmęczenia nie wytrzymasz - zaśmiał się.
- Śmieszny chyba jesteś - na mojej twarzy pojawił się mega uśmiech.
- A co? Niby wytrzymasz?
- A chcesz się założyć?
- Ale nie ma spania przed nią, nie ma bata! - krzyknął podekscytowany.
- Na luzie - wzruszyłam ramionami, po czym podałam mu dłoń na znak zawarcia zakładu.
- O co?
- O nic, tak o, dla satysfakcji - powiedziałam, wiedząc, że ten pomysł mu się nie spodoba.
- Ee, to ja się tak nie bawię - mina mu posmutniała.
- Dobra, to o co?
- O piwo, o dwa! - wyszczerzył zęby.
- Co za człowiek! Dobra, ja tobie piwo, a ty mi .. - potrzebowałam chwilę na zastanowienie się. - Jak przegrasz to pomyślimy.
- No i luz - ' przeciął ' dłonią nasze dłonie.
Reszta drogi minęła nam spokojnie. Do bloku doszliśmy w pięć minut. Chyba Nikola jeszcze nie umarła?
- Dobra, to o 19 u mnie - uśmiechnął się.
- Daleko nie mam - zaśmiałam się, widząc jego minę.
- No tak, zapomniałem, że to tylko wyjść, przejść i wejść - wybuchnął śmiechem, po czym wszedł do swojego mieszkania, które znajdowało się na przeciwko mojego.
Tak, razem z Nikolą mieszkamy na przeciwko Alana i Kamila. Oł, nie jest łatwo! Ale jakoś idzie, powolutku ale idzie i mam nadzieję, że w końcu uda mi się o nim co do ziarenka wspomnień, zapomnieć.
- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania. - Nikola? Żyjesz?!
- Umarłam, spóźniłaś się - zachichotała cicho, a widząc siatkę z zakupami dorwała się do nich jak pies do mięsa.
- Spokojnie, zdążysz - śmiałam się z niej. - Dziś jest domówka u Alana - dodałam.
- Wiem, idziemy, musimy, jesteś głodna? - powiedziała szybko, a ja aż usiadłam, bo wiedziałam, że coś musi być, ona nigdy się tak nie zachowywała.
- Ej, co jest? - spojrzałam na nią dwuznacznie.
- Czy zawsze coś musi być? - nie, ona i Alan działają mi już na nerwy.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- Nic nie jest - usiadła na przeciwko mnie.
Szturchnęłam ją lekko ręką, co przywróciło ją do życia, bo wydawało mi się, że odpłynęła. Uśmiechała się, o nie, coś musiało być!
- Nikola, masz przede mną tajemnice! - krzyknęłam na nią.
- Dobra powiem ci, ale nie śmiej się ze mnie, okej? - mina jej spoważniała, myślałam, że naprawdę będzie to coś poważnego.
- Nawijaj, no - zniecierpliwiłam się.
- Możesz dzisiaj spać poza domem? - uśmiechnęła się prosząco, a ja oniemiałam.
Skojarzyłam fakty, Alan, zdenerwowany, Nikola nie chce bym spała dzisiaj w mieszkaniu, więc tu jest pies pogrzebany!
- Aha ! - krzyknęłam, przyklaskując w dłonie.
- Co? - miała zdezorientowaną minę.
- Spotkałam Alana, był zdenerwowany. Czy wy? - zapytałam niepewnie.
- Tak, ale błagam, nie gadajmy już o tym, chciałaś to już wiesz, więc no.
- Dobra, w resztę nie wnikam ! - wiedziałam, że to ma być jej pierwszy raz, więc nie miałam ochoty wnikać w tego typu sprawy. To jej decyzja i wydaje mi się, że dobrze ją podjęła, ma dziewczyna gust co do facetów!
- Jestem głodna.. - powiedziała, po czym zaczęła robić sobie kanapki.
- Mi też możesz zrobić! Jesteś kochana - pocałowałam ją w policzek, po czym przeszłam do salonu, gdzie włączyłam telewizję.
Po obejrzeniu paru odcinków serialu PWS i zjedzeniu śniadania wstałam i powędrowałam do kuchni, gdzie znajdowała się Nikola z Alanem.
- Oo, moje dwa gołąbeczki - uśmiechnęłam się na ich widok, bo wiedziałam co czują dwie osoby szepcących sobie coś nawzajem do ucha. Nie ważne co to było, czy się kłócili czy tak okazywali znak swojej miłości (jak można się kłócić szepcąc? Nie wiem, ale to się wytnie). - A gdzie macie Kamila?
- Za tobą - usłyszałam głos przyjaciela. Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam go, zapinającego pasek od spodni, przy czym zgasił światło w kiblu.
- To wy urządzacie dżamprę i mnie nie zaprosiliście?! - spojrzałam to na Kamila, to na papużki nierozłączki.
- Jak jest się tak zajętym oglądanie jakichś tam dennych seriali, to wybacz - powiedział człowiek, który wiedział, że tym mnie zbulwersuje.
- Dennych? O nie kochany, one nie są denne. Jedyne co jest denne na tym świecie, to ty - wystawiłam język w stronę Kamila, po czym nalałam sobie do szklanki soku.
Między nami było coś dalej, ale pamiętaliśmy o tym, że się przyjaźnimy. Robiłam wszystko, by to podkreślić, że jest tylko przyjaźń, Kamil też się starał. Poza tym, uwielbiałam mu docinać<3
- Ty, ty.. - pomyślał chwilę, ow, Kamil myśli?! - ..wredna istoto, ty!
- Ja, ale mi pojechał! - spojrzałam na gołąbeczki i wybuchnęłam śmiechem.
- Schowaj się - usiadł do stołu i jak to on, wysmarował kanapkę chleba grubą ilością masła, położył na to dwa plastry szynki i do tego ser, po czym wpakował to wszystko do buzi.
- Jesz jak świnia - patrzyłam na niego ze skwaszoną miną.
- Możliwe, ale tobie nic do tego - oo, to nie było miłe.
- Jak tam chcesz, a teraz pozwólcie, że powrócę do oglądania reszty tych DENNYCH odcinków serialu.
- Już idziesz? Szkoda, chciałem się jeszcze z ciebie pośmiać - zwrócił się do mnie.
- Jestem pod adresem ' mój salon ' . Gdybyś nie wiedział gdzie to jest, oni narysują ci mapkę - pokazałam palcem na Nikolę i Alana, po czym złapałam za szklankę i wyszłam z kuchni.
Spokojne oglądanie nie należało do tych długich, nawet nie minęło pięć minut, gdy zobaczyła przed telewizorem Kamila.
- Odsłoń tą swoją grubą dupę, bo zasłaniasz mi cały ekran!
- Mówi się proszę - skrzyżował ręce, po czym nogi i gwizdał cicho pod nosem.
- Działasz mi na nerwy - skrzywiłam się, po czym wstałam i podeszłam do niego.
- O to mi właśnie chodzi - uśmiechnął się łobuzersko.
- Przesuń to tłuste cielskooo - zaczęłam tupać nogą jak mała dziewczynka, po czym wbiłam się twarzą w jego ramię i zaczęłam go przesuwać, co nie przynosiło żadnych rezultatów.
- Jestem tłusty? - zaśmiał się, po czym lekko mnie odepchnął. Spojrzał na siebie, a następnie na mnie.
- Nie, masz figurę... palce lizać normalnie - mówiłam wszystko, by tylko odszedł od tego telewizora i dał mi skończyć film.
- I tak trzeba było od razu, jeszcze na przeprosiny tekst, że nie widziałaś nigdy takiego ciacha i normalnie sobie usiądę sobie, no - zaczął się śmiać.
- Już do reszty cię pogięło, zwijaj od telewizora! - zaczęłam się denerwować, bo w telewizyjnych głośnikach słyszałam słowa ' Kocham Cię ', a że wypowiadał je Bobek, to musiałam patrzeć!
- Oo, co my tutaj mamy? - odwrócił się i nie pokazując mi spojrzał na ekran. - Całują się.
Dosyć tego, odepchnęłam go od telewizora, tak, że wylądował na podłodze. Zdążyłam ujrzeć napisy końcowe.
- Ty dupku! Nie zdążyłam obejrzeć końcówki, przez ciebie! - krzyknęłam na Kamila, który właśnie wstał.
- Zademonstrować ci? - uśmiechnął się zachęcająco. Przypominające mi się jego ostatnie słowa, skrzywiłam się tylko. - No co?
- Gówno - odpyskowałam, po czym usadowiłam się na kanapie. - Przesadziłeś.
- Skąd możesz wiedzieć jak się skończyło? - zaśmiał się cicho, siadając obok.
- Dupa, nie odzywaj się do mnie. - skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam urażoną minę.
- Z tym całowaniem żartowałem, jakaś laska zobaczyła, że jakiś koleś mówi jakiejś lasce kocham cię i wielkie mi halo! - rozłożył ręce, przedstawiając to wszystko, tak, że nie można było się nie śmiać.
- Monika zobaczyła Artura z Konstancją?! - spoważniałam.
- Że kto? - zrobił idiotyczną minę.
- Jaki łeb..
- No co? Pierwszy raz o tym filmie słyszę, nie moja wina, że są takie de.. - nie skończył, oberwał po głowie.
- On nie jest denny!
- Ty to powiedziałaś - skrzywił się masują miejsce, w które trafiłam.
- Dobra, idź, bo widzę, że Alan już wychodzi - uśmiechnęłam się na widok kolegi, który żegna się z Nikolą.
Spojrzałam na nich, po czym zrobiłam minę typu ' zabierzcie tego idiotę ode mnie! '
- Chodź Kamil, trzeba ci wyrwać jakąś panienkę na moją domówkę! - krzyknął roześmiany Alan.
- Zamknij się - usłyszałam szept Nikoli.
- No co ? - 'małżonkowie' zaczęli cicho szeptać.
- Julka, każdy przychodzi z osobą towarzyszącą, wiesz, żeby było śmiesznie, będziesz sama czy .. - nie skończył, bo Nikola walnęła go łokciem w brzuch, na co ten się zgiął.
- Luzik, wezmę jakiegoś żul-mena spod sklepu - zrobiłam dobrą minę do złej gry, bo nie lubiłam rozmawiać przy Kamilu o tego typu tematach.
- Ja również kogoś zgarnę - Kamil na mnie spojrzał, po czym lekko się uśmiechnął.
- I szluz, nara - złapałam pilot w rękę i zajęłam się telewizją.
Chłopaki wyszli, a Nikola usiadła obok.
- Sorry za niego - spojrzała na mnie.
- Przyzwyczaiłam się do tego, w końcu to Alan, nie?
- Właśnie. A mając na myśli żul-mena, kogo bierzesz? Kamila?! - oczy jej rozjaśniły się.
- Nie? - skrzywiłam się. - Zadzwonię do Kuby.
- Do tego Kuby?! - przyjaciółka otworzyła oczy ze zdziwienia.
- Może być fajnie, nie? - wymusiłam uśmiech, po czym zmieniłam kanał w telewizorze. Kuba to chłopak z równoległej i chodzi do tej samej klasy co Kamil. Spoko gościu, ale jak wydało się, że się we mnie zakochał, ucięłam kontakt, bo słyszałam, że bierze dragi.
- Jak tam chcesz, ale jakbyś nie zauważyła, to on się stara - o nie, zaczęła swoje filozofie.
- Kuba? - o mało co nie wybuchnęłam śmiechem.
- Kamil?
- Możliwe, ale jakoś nie mam ochoty domyślać się co on zamierza.
- Obiecaj mi, że z nim porozmawiasz dzisiaj - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Jak będzie czas - uśmiechnęłam się, bo wiedziała, że gdzie ja, Kamil i alkohol tam szczera prawda. I na co ja się godziłam?! - A teraz przepraszam bardzo, ale idę się zdrzemnąć, tylko nie mów Alanowi, bo przez ciebie przegram zakład!
- Jasne - powiedziała, po czym już mnie nie było.
Usadowiłam się w łóżku i zamknęłam oczy, co było dobrym pomysłem, bo chwilę potem smacznie spałam.


macie. niedługo czekaliście, ale nadrabiam stracony czas.
ze szczerego serca dziękuję Wam wszystkim, bez was nie ma bloga<3
co do bloga.. :D 
myślałam nad tym i oświadczam iż jest to albo przedostatni rozdział,
lub może przed przedostatni. nad tym jeszcze pomyślę, ale wiem, 
że w najbliższym czasie kończę z tym. 
i jak na razie na nic nowego się nie zapowiada. 
wasza crazydream ; * 

7 komentarzy:

  1. Proszę Cię nie kończ. Zżyłam się z twoim blogiem, chociaż, że zaczęłam go czytać dopiero 3 dni temu.
    On jest po prostu cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak skończysz to opowiadanie, to zaczynaj szybciutko nowe :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. mojaaa loff <3
    a więc rozdział mega,
    no ale to norma ; *
    + czekam na kolejny oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram nie przestawaj , bardzo mi się podoba.;**
    Czekam na nowy rozdział . ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega <3
    Czekam na nowy post i zapraszam na mojego bloga.
    http://canicuddlingyou.blogspot.com/2011/10/sobota-29-pazdziernika-2011.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, wymiękam. Ja i mój blog po prostu wymiękają.

    OdpowiedzUsuń