środa, 21 grudnia 2011

Rozdział 14

- Ale jak to? - dziewczyna patrzyła na mnie, jakbym był z kosmosu.
- Normalnie. Zniknęli! A to się nigdy nie zdarzyło... Musisz mi pomóc. 
Wyraz jej twarzy pokazywał obojętność. Może i było to dla niej nijakie, ale dla mnie to była ważna sprawa. Zgłosiłbym się do kogoś innego po pomoc, gdybym tylko miał do kogo. Ona jedyna wiedziała o mnie tak dużo. 
- Uspokój się, to jej ojciec - odpowiedziała niby obojętnie, ale widziałem, że w jej oczach kryje się lekki niepokój.
- Nie pamiętasz co ci o nim mówiłem? - w oczach pojawiły się łzy. Niby to był mój ojciec, ale znałem go bardzo dobrze. Alkohol, to jedyna rzecz jaką się interesował. Nigdy nie wziął małej na plac zabaw, jedynie wychodził sam, z puszką w ręku. Wiedziałem, że jest nieodpowiedzialny od śmierci matki. Co martwiło mnie jeszcze bardziej. - To pomożesz mi czy nie? 
Savannah przez chwilę się wahała, ale chwilę później zaczęła ubierać buty w pośpiechu. 
- Skąd wiesz, że jest z nim? - zapytała, kiedy już szliśmy w stronę miejsc tego rodzaju ludzi, jakim był mój ojciec. Prościej? Pijaków.
- Wczoraj jak wychodziłem to był w domu, a mała spała - wytłumaczyłem szybko, bardziej się niepokojąc.
Na zewnątrz pokazywałem, że się trzymam, udawałem twardego. Wewnątrz, umierałem ze strachu o moją małą siostrzyczkę. 
- Obiecuję, że jak coś jej zrobi to go zabiję - wysyczałem cicho przez zaciśnięte zęby.
Nie odpowiedziała. Przyspieszyła kroku,  a po parunastu minutach byliśmy już w jednym parku, gdzie mieli swoją melinę. 
- Nie ma... - brunetka spojrzała na mnie, po czym podbiegła do grupy facetów, siedzących na ławce. Patrzyłem na nich z boku, zwykli menele, jakim był mój ojciec. Wstydziłem się, że tak nisko upadł. - Mówią, że ma swoją ' miejscówkę ' i tam może być. 
- Czyli gdzie? - zniecierpliwiony patrzyłem na nią. 
Liczył się czas. W każdej sekundzie Emily mogła dziać się krzywda, a ja stałem tutaj jak ten pajac.
- To jest wał... Nazywają to ... - nie pozwoliłem jej skończyć.
- No tak, kiedyś go tam znalazłem... Czemu na to wcześniej nie wpadłem?! - zapytałem, przypominając sobie jedną scenę, kiedy to znalazłem ojca zapitego w trupa. Nazywał to ' bazą ', gdzie zawsze chodził, pił i przeważnie spał, jeśli nie miał już sił dojść do domu. - To jest niedaleko... 
- Jesteś pewny, że to tutaj? - Savannah najwyraźniej bała się chodzić przez zarośnięte polany. 
Idąc tędy, przypominałem sobie jak to pomagałem ojcu wrócić do domu. 
- Tak, to tutaj - uśmiechnąłem się lekko, widząc już opuszczony budynek, który został kiedyś podpalony. 
Dziewczyna bała się iść dalej, ale kiedy dodałem jej otuchy, łapiąc za dłoń, najwidoczniej pomogło jej i ruszyła do przodu. 


Kiedy już obszukaliśmy miejsce, ujrzałam w Deana oczach łzy. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, na znak, że mogę go pocieszyć. Nie wiedziałam nawet skąd u mnie ten pomysł, przecież ja nigdy nikogo nie pocieszałam, nie potrafiłam. Chłopak spojrzał na mnie, po czym mocno mnie przytulił. Mogłam wyobrazić sobie jak jest mu źle. Pierwszy raz chyba, poczułam co to jest prawdziwy ból. Bo akurat w tej sytuacji, moje konflikty z matką nie równały się z życiem tego chłopaka. Chłopaka, który miał na głowie swoje obowiązki, a na dodatek obowiązki ojca. Czyli swoją siostrę. Widać, że kochał ją, bo inaczej by się nie poświęcił.
- Dean... Odnajdzie się, zobaczysz - chłopak najwidoczniej nie potrafił panować nad łzami. 
Zrobiło mi się go szkoda. Za szybko spadły na niego takie obowiązki, nie skończył jeszcze nawet 18 lat, a już wie co to jest prawdziwe życie. Życie, które ma niejeden dorosły.
- Ej, spójrz na mnie - szturchnęłam nim lekko. 
Chłopak zrobił co kazałam. Przed moimi oczami, pojawił się obraz, którego chyba nie zapomnę do końca życia. Obraz, zapłakanego chłopaka. Już nawet nie o to chodzi, że to chłopak. To Dean, ten Dean, który udawał na początku wielkiego kozaka.
- Pomogę ci, rozumiesz? Znajdziemy małą i nawet pomogę ci później, kiedy już wszystko się ułoży. Nie zostaniesz sam, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. I przestań już płakać, bo i ja się popłaczę... - dokończyłam cicho, ocierając spadającą łzę. 
Dean stał wpatrzony, chyba we mnie. Ja, głowę miałam spuszczoną, ponieważ nie chciałam, by zobaczył mojego rumieńca na twarzy. Nie mógł wiedzieć, że się rumienię. Nie byłam przyzwyczajona do okazywania tego typu uczuć. W ogóle nie byłam przyzwyczajona do okazywania jakichkolwiek uczuć.
- Savannah - blondyn najwidoczniej się uspokoił. Złapał mnie za podbródek i lekko uniósł, bym spojrzała mu w oczy. - Dziękuję. 
Może i krótko, ale szczerze... 
Patrzyłam w jego niebieskie oczy, czując coś... Coś czego nie mogłam opisać. Serce przyspieszyło, a w brzuchu zaczęło śmiesznie gilgotać. Czy to są te motyle, o których tyle czytałam w idiotycznych gazetach? Czy możliwe, bym doznała czegoś, co nazywane jest miłością? 
Wątpię.
Chociaż...
Jego oczy dalej wpatrywały się w moje, a ja zapomniałam, że mam takie coś jak język. Oczywiście służyłby mi teraz do powiedzenia głupiego ' proszę ' lub ' nie ma za co '. Zapomniałam całkiem, że szukamy jego siostry, zapomniałam o konflikcie z matką i zapomniałam o swojej dumie, której nikomu nie pozwoliłabym urazić. 
Ale on ma takie piękne oczy...
Jego dłoń dalej spoczywała na moim podbródku, co chwilę później się zmieniło i muskała mój policzek. Nie, znowu rumieniec? 
Serce w tym momencie biło jak oszalałe. Gilgotanie w brzuchu, zwane ' motylami ', zwiększyło się. To wszystko trwało zaledwie przez paręnaście sekund, ale dla mnie jakby czas się na chwilę zatrzymał. Jakby zatrzymał się tylko po to, bym weszła do odpowiedniej komory i została tam całą wieczność. Zatrzymał się dla mnie... A może i dla nas.
Bez względu na to, czy urażę w tym momencie swoją dumę, czy nie. Przyłożyłam swoją zimną już dłoń do jego policzka, ocierając ostatnią łzę. Chłopak nie zmienił mimiki twarzy, lecz dalej wpatrywał się w moje oczy jak zaczarowany. 
W mojej głowie roiło się wiele dalszych scenariuszy. A tu zaraz coś wyskoczy i nas pożre, albo wyjdą z kamerą i powiedzą ' mamy cię! '
Wiem, jestem dziwna, ale w tym momencie spodziewałam się wszystkiego. 
Przynajmniej tak mi się wydawało.
Dean zrobił coś, czego bym się nie spodziewała. Powoli zmniejszał odległość dzielącą pomiędzy naszymi twarzami. Chwilę potem, musnął lekko moje usta. 
Poczułam się dziwnie, jakby zakręciło mi się w głowie. Czyżbym poczuła w końcu szczęście? Radość z czegoś, co może się w końcu udać? 
Przyznam, nigdy tak się nie czułam przy pocałunku. A uwierzcie, że całowałam się nie raz. 
Pomimo swojego poprzedniego zachowania, które teraz uważam za nie ładne, odwzajemniłam muśnięcie, po czym wplotłam dłoń w jego włosy. On zaś, drugą ręką objął mnie w pasie. W tym momencie każde z nas myślami było gdzie indziej, albo może w tym samym miejscu, bo ja akurat marzyłam, aby ta chwila trwała wiecznie. Chłopak tym razem pozwolił sobie na bardziej namiętny pokaz, czym był pocałunek. Uniosłam się na palcach i odwzajemniłam, czego nie żałowałam... W odpowiedzi jego kąciki ust uniosły się lekko ku górze. Przyznam, mnie również się podobało.
Nie wiem ile minęło, czy sekundy, czy minuty. W końcu oderwaliśmy się od siebie, nie przestając patrzeć w oczy. Moje bicie serca nie chciało się uspokoić, a motyle w brzuchu zwiększyły swoją siłę. To tylko oczy, tylko zwykła para oczu, Savannah, uspokój się...
Nagle nasze milczenie przerwał cichy płacz. Płacz, którego w ogóle nie mogłam zlokalizować, którego nie kojarzyłam. Dean jak oparzony, odskoczył ode mnie, po czym rzucił się pędem do budynku. Pobiegłam za nim. Chłopak wbiegł po schodach na górę i stanął jak wryty. 
- Nawet nie warz się jej dotknąć - syknął złowrogo, w stronę faceta siedzącego nad mała dziewczynką.
Domyśliłam się, że był to jej ojciec. W czym pomogły mi puszki walające się wokół i butelka w ręku. 
Mała blondynka opatulona była cieniutkim kocykiem. Płakała. Prawdopodobnie było jej zbyt zimno i bała się.
- Oo, rodzinka w komplecie! - facet zaśmiał się szyderczo, po czym upił parę łyków z butelki.
- Rodzina? Znasz znaczenie tego słowa? - Dean patrzył na niego, nie pokazując już żadnych emocji. - Oddaj mi Emily. 
- Chcesz ją? Bierz. Ona nie jest mi do niczego potrzebna - pomógł małej wstać na nogi, bardziej szarpnął niż pomógł, po czym popchał ją w stronę Deana, na co ten od razu zerwał się z miejsca i rzucił się na ojca.
- Savannah, weź stąd małą - zdążył tylko tyle powiedzieć, bo chwilę później leżał w powiększającej się kałuży krwi... 
- Dean! Cholera jasna! - krzyknęłam jego stronę, odwracając Emily, by nie patrzyła. - Chodź na chwileczkę - roztrzęsiona wzięłam dziewczynkę za rękę, po czym posadziłam ją na schodach, skąd nie miała prawa nic zauważyć. - Poczekaj tutaj na mnie i na braciszka, dobrze? - próbowałam, aby mój głos za bardzo nie drżał. Wymusiłam uśmiech w stronę małej, po czym biegiem udałam się do Deana.
Zauważyłam, że i jego ojciec jest nieruchomy. Czyli nawzajem musieli sobie coś zrobić... 
Wykręciłam trzęsącymi się palcami numer pogotowia. 
Po zgłoszeniu wypadku wróciłam do Deana, sprawdzając czy tętno jest wyczuwalne. Możliwe, że czułam, ale  nie byłam pewna. Zdenerwowanie ogarnęło całe moje ciało. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu, bo to co przed chwilą zauważyłam, nie należało do codziennych widoków. 
Po chwili zastanowienia zdołałam wywnioskować, że jego ojciec walnął go w głowę butelką, która przy okazji się rozbiła. Przed tym Dean prawdopodobnie zadał mu cios prosto w twarz. 
Oprzytomniałam i spojrzałam w stronę schodów. Zza murka wystawała różowa czapeczka, dzięki Bogu nie zwrócona w tą stronę, więc mała siedziała jak jej kazałam. Podeszłam do niej, uspakajając się przy tym na chwilę. Dlaczego to ja muszę być tą, która ma takie przygody? Dlaczego to nie Sophie z nim poszła? To nie jest na moje siły.
- Cześć kochanie, jestem Savannah, a ty? - wymusiłam uśmiech, by tylko wyglądał na szczery. 
- Emily - dziewczyna odpowiedziała zaprzyjaźnionym głosem.
Szczerze to nigdy nie lubiłam dzieci. Może powodem było to, że nie miałam z nimi dobrego kontaktu? Albo, że w ogóle nie miałam z nimi kontaktu?
- Wiesz? Zaraz przyjadą tacy panowie, którzy zabiorą twojego braciszka i tatusia do domu, w którym pomogą się im pogodzić, ale nie martw się, będziesz mogła ich odwiedzać - próbowałam na poczekaniu wymyślić jakiś dobry argument, by mała się nie wystraszyła. - A w międzyczasie, pomieszkasz u mnie, dobrze?
- Mhm - uśmiechnęła się lekko, po czym wtuliła się we mnie. - Dean mi dużo o tobie opowiadał. I wiesz co? - mała spojrzała na mnie, a jej kąciki ust uniosły się ku górze. - Lubię cię.
To dziecko było takie słodkie... Ile ja bym dała, by wrócić do tych lat, w których było się tak beztroskim i o niczym się nie wiedziało.
- Ja ciebie też - pocałowałam ją w czoło, po czym złapałam za rączkę. - A teraz chodź, bo panowie już przyjechali - powiedziałam, kiedy już słyszałam karetkę na sygnale. 
Zeszłam z małą na dół, kiedy to już byli na miejscu. Wskazałam im miejsce, a chwilę później wynosili obu facetów na noszach.
- Zaraz przyjedzie policja. Będzie pani musiała zeznawać - jeden z lekarzy podszedł do mnie.
- Teraz to jest najmniejszy problem. Co z ich zdrowiem? - wskazałam głową na Deana i jego ojca. 
- Starszy będzie miał limo pod okiem, tylko z młodym trochę gorzej ... 
- Co znaczy gorzej?! - podniosłam głos, kiedy doszło do mnie o czym mówi.
- Proszę się nie denerwować, chodzi mi o to, że trzeba będzie założyć szwy i musi poleżeć trochę w szpitalu - dokończył uśmiechając się w stronę trzymającej przeze mnie na rękach Emily.
Przyznam, uspokoiło mnie to, ale nie świadczy o tym, że zmieniłam zdanie. Dalej mam dosyć tego dnia.
- Czy zeznawanie jest obowiązkowe akurat dzisiaj? - spytałam go, kiedy miał zamiar odchodzić.
- Właśnie przyjechali koledzy, proszę się ich zapytać - odpowiedział, wskazując na wóz policyjny.
Podeszłam do nich i zadałam to samo pytanie.
- Proszę się zgłosić na komisariat, pojutrze - policjant chyba mnie uratował, bo nie miała ochoty spędzać dzisiaj parę godzin na komisariacie, a do tego mam jeszcze małą. - To pani dziecko?
- Nie.
- A czyje? - zapytał rozbawiony.
- Siostra mojego chłopaka - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Ma pani zamiar się nią zająć, kiedy ten będzie w szpitalu? - chyba odmówiłam przesłuchania na dzisiaj...
- Tak, mam taki zamiar. A teraz pozwoli pan, że pójdę  już do domu, ponieważ jestem zmęczona - odpyskowałam? Nie, chyba nie...
- Do widzenia - uśmiechnął się, po czym odprowadził mnie wzrokiem.
Super, nie wiedziałam, że ta cała akcja tak się zakończy.
- Dean jest twoim chłopakiem? - Emily zapytała mnie, kiedy już byłyśmy w mieszkaniu.
- Nie. Powiedziałam tak, by nie robili żadnych problemów - uśmiechnęłam się do niej. 
Dlaczego dzieci zadając tak dużo pytań.
- Co powiesz na zakupy? A wieczorem, kiedy się zdrzemniemy, pójdziemy odwiedzić Deana, co? - zaproponowałam jej, na co nie mogła się nie zgodzić.
A pro po zakupów. W lodówce pingwiny grały w hokeja - jak to się mówi - a ja, jak i mała byłyśmy głodne.
- Tak! - Emily zaśmiała się, po czym z powrotem założyła buciki. 
- To chodź - złapałam ją za dłoń, a następnie wyszłyśmy z mieszkania, zamykając je na klucz.

nie wierzę, że napisałam ten rozdział w całe 2 godziny.
jak dla mnie, to za krótko... ale nabrałam mega weny, więc jest:D
taki sobie . ale dobra, nie lubię użalać się nad swoimi pracami, więc baj ;* 

podpisano: crazydream

20 komentarzy:

  1. cudooooooooooooooooooo !:d
    dawaj dalejj , czekam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. ja pitole, dziewczyno ja Cię kocham normalnie ! Dean i Savannah mmmm <3 niech oni będą razem, proszę proszę plis ! xD dobra, koniec. Jutro chcę tu widzieć następony, mówię serio!

    agathe96

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam < 333333333 .

    ; *************** .

    OdpowiedzUsuń
  4. geenialne ! ;D
    uwielbiam twoje opowiadanie, jest cudowne <33
    dawaj następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam i tyle !

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, właśnie dodałam nowy wpis! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy nastpęny rozdzaił? :D już nie mogę sie doczekać ;) to jest po prostu świetne dodawaj jak najczęsciej rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkie te rozdziały przeczytałam od 20 dzisiaj i poprostu nie moge uwierzyc ze ktos jest w stanie napisac takie niesamowite opowiadanie. Twojego pierwszego jeszcze nie przeczytałam ale po tym co zobaczyłam w drógim równiez juz nie moge sie doczekac. I oczywiscie czekam NIECIERPLIWIE!! na nastepne rozdziały tej opowiesci!!! Bede tu zaglądac codziennie!! KOCHAM Cie poprostu!! <3 Jestes wspaniała ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam < 33
    następny, plis! ; DD

    domaa .

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje opowiadania są po prostu świetne. Drugi bardzo przypadło mi do gustu. Akcja trzyma w napięciu. I postacie świetne. Wątek genialny. Najlepsze opowiadanie jakie czytałam. Wieli szacun ! ;)

    + zapraszam do mnie , gdybyś miała ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  11. zajebisty, pisz dalej, najlepszy blog jaki czytałam :D

    OdpowiedzUsuń
  12. DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ TO JEST MEEEEEEEEGA

    OdpowiedzUsuń
  13. to jest po prostu genialne . <3 aż się oderwać nie mogę, czytam i czytam. :D chyba przeczytam jeszcze to pierwsze.

    OdpowiedzUsuń