piątek, 6 stycznia 2012

Rozdział 20

Przez dłuższą chwilę siedziałam sama w sali, gdzie Deana jeszcze nie było. Wrócił dopiero po 15 minutach.
Widząc, jak pakuje rzeczy do torby i szuka pośpiesznie czegoś, domyśliłam się co właśnie zrobił.
- Nie możesz przecież... Jeszcze do końca cię nie zbadali!
Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie.
- Wypisałem się na własną odpowiedzialność. Nic mi nie będzie, nie bój się - rzucił, po czym wrócił do szukania, jak się okazało, ubrań.
Bez odpowiedzi wyszłam z sali, gdzie przed nią znalazłam Michała.
- Ty widziałeś co on robi? - zapytałam niepewnie.
- Tak - uśmiechnął się lekko. - I dobrze postępuje.
- Czy wy zwariowaliście? On powinien zostać tutaj.
- Nie, on powinien was chronić i tak też zrobi. Powinnaś się cieszyć.
Zostawiłam to bez komentarza. Nie rozumiałam tych ludzi, bo gdyby Deanowi coś się stało z tego powodu, nie wybaczyłabym sobie.
Jeszcze chwilę czekaliśmy na niego na korytarzu, a gdy już szliśmy w stronę samochodu próbował chyba przeprosić mnie, tuląc do siebie, ale ja po woli wyrwałam się  z jego uścisku, dając znak, że jestem obrażona.
Do końca drogi nikt się nie odezwał. Dopiero, gdy byliśmy pod blokiem Michał zwrócił się do mnie, bym zawołała Sophie, bo nie chce już wchodzić na górę. Przytaknęłam, wychodząc z auta, a zaraz za mną wyszedł Dean.
- Dziękuję ci - pocałowałam koleżankę w policzek, która na błysk wysprzątała mój salon.
- Do usług - uśmiechnęła się do mnie i do chłopaka, po czym wyszła z domu rzucając krótkie ' pa '.
Kątem oka spojrzałam na niego, a następnie pokierowałam się w stronę salonu, by usiąść tam na kanapie.
- Gdzie Emily? - zapytał, rozglądając się po mieszkaniu.
- Została na noc u Pawła - odpowiedziałam krótko, nie patrząc nawet w jego stronę.
Resztkami sił wzięłam szybką kąpiel, rozmyślając o dzisiejszym liście, którego naprawdę się bałam. I przyznam, czuję się bezpieczniejsza wiedząc, że Dean jest obok. 
Wyszłam z łazienki przebrana w krótkie szorty i zwykły top, kierując się w stronę salonu. Usiadłam na kanapie, podciągając nogi pod brodę i wbiłam wzrok w telewizor.
Nie siedziałam tak długo. Po krótkim czasie Dean wszedł do pokoju i okrył mnie kocem, siadając obok.
- Możemy porozmawiać? - zapytał niepewnie, patrząc na mnie.
Przez chwilę patrzyłam na telewizor, zastanawiając się, co mam odpowiedzieć. Również zżerała mnie ciekawość na jaki temat chce ze mną porozmawiać. Czy to ten, którego jeszcze żadne z nas nie poruszyło? A jaśniej: miłość? Czy może wrócimy do sprawy bardziej nam bliskiej, do sprawy tajemniczych mężczyzn, tajemniczych dla mnie.
- O czym? - spojrzałam na niego.
- Wtedy w szpitalu... - zaczął wolno, a ja już wiedziałam o co chodzi. Czyli dalej nie poruszymy tematu o tym, co jest między nami? - Wpakowałem się w niezłe kłopoty Savannah, ciągnąc za sobą waszą trójkę. Przepraszam, nie wiedziałem, że to tak się może skończyć - wyszeptał cicho, mając łzy w oczach.
- Możesz jaśniej? - zapytałam nie zmieniając tonu głosu.
Pomimo łez w jego oczach, nie zmiękczyło mi to serca. A może nie chciałam pokazać jak cierpię razem z nim? Może specjalnie robiłam dobrą minę do złej gry? Nie wiem. Nie rozumiałam siebie. Wszystko mnie przerosło.
- Przecież czytałaś list. Wiem, że nie żartują. Nie chcę cię martwić, ale chcę być z tobą szczery, chcę, żebyś wiedziała co cię może czekać. Chcę, żebyś zdała sobie sprawę, że to nie są żarty, że masz się pilnować i proszę cię o jedno... - na chwilę zamilkł, po czym wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze z ust. - Mogłabyś przez pewien czas nigdzie nie wychodzić? Proszę.. - dokończył szeptem, patrząc mi prosto w oczy.
Siedziałam lekko osłupiona. Z jednej strony spodziewałam się tego, ale z drugiej nie wyobrażałam sobie siedzieć w czterech ścianach, dlatego, że Dean ma problemy. Właśnie, a jakie ? Dalej nie wiem.
- A co z Emily?
- Zawiozę ją do Wiktorii, tam na pewno jej nie znajdą.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? - położyłam dłoń na jego ramieniu, po czym powoli zjechałam nią, by złapać go za rękę.
Po chwili zawahania złapał moją dłoń i spojrzał w dół.
- Savannah? Co jest między nami? - zapytał, całkiem poważnie? Wydawało mi się, że chce uniknąć odpowiedzi.
Moje myśli kłóciły się ze sobą. Z jednej strony pragnęłam tego, by zapytał, byśmy na ten temat porozmawiali, ale z drugiej zadałam mu pytanie, na które powinnam znać odpowiedź.
- Nie zmieniaj tematu - zaciskając zęby spojrzałam w jego oczy.
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo - zdenerwowany puścił moją rękę i wstał, podchodząc do okna. - To byli dilerzy. Całkiem niedawno wziąłem od nich niezły towar, a teraz mnie ścigają, żebym zapłacił - zaśmiał się cicho pod nosem. Z własnej głupoty? Możliwe.
- Wiesz co ty zrobiłeś? Myślałeś, że im uciekniesz? Czy ty jesteś mądry?! Masz młodszą siostrę, taki dajesz jej przykład?! - wstałam, podchodząc do niego i krzycząc coraz to głośniej.
Teraz całkiem wyprowadził mnie z równowagi. Nie spodziewałam się tego po nim. Oczywiście, wiedziałam, że kiedyś brał, ale nie wiedziałam, że jest aż tak bezmyślny.
- Wiedziałem. Wiedziałem, że jeśli ci powiem, zdenerwujesz się.
- A co? Mam być spokojna? Postaw się w mojej sytuacji, po prostu się o ciebie martwię, rozumiesz? - położyłam dłoń na jego ramieniu.
Odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Nie mówiąc nic, wtulił się we mnie jak dziecko, cicho płacząc. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony, ale cóż, nie wstydzi się łez, czyli, że ma uczucia. Jeszcze coś z niego będzie.
- Damy radę Dean. Nie jesteśmy sami - moje pocieszenia - wiem, jestem w tym cienka.
- Cholernie ci dziękuję. Nie wiem, gdyby nie ty, nie wiem... - podniósł głowę i lekko przechylił się w moją stronę.
Kiedy już wiedziałam, że zamierza mnie pocałować, odsunęłam się i opuściłam głowę.
- Co się dzieję? - złapał za mój podbródek i podniósł, tak, bym mogła spojrzeć mu w oczy.
Po chwili zastanowienia, nabrałam odwagi i zapytałam, o to, co mnie tak męczyło od kilku dni.
- Co jest między nami? Powoli gubię się w tym wszystkim - wyszeptałam w jego stronę, po czym ciszej dodałam. - Chcę wiedzieć co do mnie czujesz.
Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji. Prawdopodobnie ukrył lęk przed odpowiedzią, lub może naprawdę miał gdzieś co odpowie, może jednak nic nie czuł?
- Kiedy byłem w Anglii, kiedy jeszcze wszystko było w porządku, mama żyła, ojciec zachowywał się jak prawdziwy rodzic, miałem jedno marzenie. Marzenie, o którym przypomniałem sobie niedawno. Dlaczego o nim zapomniałem? W jednej sekundzie spadł na mnie wielki obowiązek po śmierci mamy. Nie miałem czasu na myślenie, o tego typu rzeczach.. - zaczął, chodź mało z tego zrozumiałam.
- Dean, zadałam pytanie. Czy tak trudno odpowiedzieć?
Przyjaciel cicho się zaśmiał, zbliżając twarz do mojej.
- Jesteś bardzo niecierpliwa. Daj mi skończyć  - jego kąciki ust podniosły się ku górze. - Świat się zmienia Savannah, a razem z nim, ludzie, czyli my. Zmieniamy się, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Rzeczy kiedyś błahe, dzisiaj mogą wydawać się nam najważniejsze. Dlatego też, nigdy nie spodziewałbym się, że moje marzenie sprzed kilku lat może się spełnić.
- Dean, do czego dążysz? - zapytałam niepewnie, bo już byłam całkiem zdezorientowana.
- Boże... - westchnął cicho, chichocząc. - Chodzi mi o to, że moim marzeniem było, bym odnalazł w końcu miłość swojego życia. Miłość, w której nie będę musiał udawać kogoś kim nie jestem i taką, która mnie zrozumie, w każdym wypadku - przejechał kciukiem po moim policzku i uśmiechnął się, po czym lekko musnął moje usta swoimi.
- I co? Znalazłeś tą miłość? - zaśmiałam się cicho, robiąc z siebie kompletną idiotkę, ale cóż, nie obchodziło mnie to teraz.
- Czy ja wiem.. - zamyślił się, po czym zachichotał. - Tak Savannah, zakochałem się w tobie.



 mamy miłość . 
czyli, oznacza to, że zostało nam parę rozdziałów.
mam pomysł na koniec - i nie, nie będzie piękny.
tak więc do następnego robaczki, baj ;* 
podpisano: crazydream

18 komentarzy:

  1. jak to nie będzie piękny?! żartujesz sobie chyba!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie razem.
    Szkoda, że nie będzie piękny no , ale cóż.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział:** mam nadzieję że koníec bd happy bo kurde jak Savannah i Dean nie bd razem to normalnie wpadnę w deprechę.. na poważnie:D pozdrawiam, alijaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym końcem to proszę Cię nie bądź zbyt dramatyczna. Wszyscy lubimy szczęśliwe zakończenia :D A tak w ogóle to mogłabyś napisać trochę więcej rozdziałów. Zajebiście się czyta o miłości <3 Cudowna jesteś ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. w koncu sprawa wyjasniona;d;d;
    swietne;)

    OdpowiedzUsuń
  6. jak to nie będzie piękny :(
    życie jest wystarczająco przygnębiające, przynajmniej opowiadania powinny kończyć się happy endem. ;p
    ale jak uważasz ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. jezu, jakie to jest słodkie. <3

    Hela262

    OdpowiedzUsuń
  8. nie, tylko nie koniec!

    OdpowiedzUsuń
  9. nie kończ tego opowiadania !
    ;ddd
    mega rozdział :D:D:D
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne opowiadanie, czekam na następny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. talenciara ;**
    no uwielbiam too :D
    nie kooończ ;( :D <33

    OdpowiedzUsuń
  12. Cuudowne ; *
    Proooooszę nie kończ ! ;(

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialne !
    Proszę pisz szybciutko kolejny
    nie wytrzymam ; D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten pomysł Ci z głowy wybiję<3!

    OdpowiedzUsuń