środa, 11 stycznia 2012

Rozdział 22

Kiedy usłyszałem słowa mężczyzny, byłem pewien, że straciłem Savannah na zawsze. Dlaczego byłem na tyle głupi, by pozwolić jej iść samej? Dlaczego, kiedy choć przez chwilę będziemy nieuważni, los wykorzystuje to i zadaje tyle cierpienia? 
- Nawet jej nie dotykaj - syknąłem przez zaciśnięte zęby, ściskając mocno telefon.
Przyznam, tym razem wystraszył mnie nie na żarty. Byłem świadomy tego, że mogę jej nie zobaczyć. Nigdy więcej.
- Jak na razie jest cała. Pytanie brzmi, kiedy mi zapłacisz?
Po chwili zastanowienia odpowiedziałem:
- Zadzwoń jutro, będę gotowy. A dziewczynę możesz puścić.
Zakończyłem szybko rozmowę naciskając czerwoną słuchawkę. 
Moim zadaniem było teraz wykręcenie numeru do Savannah. Tak też zrobiłem. Na moje szczęście odebrała. 
- Czego ty chcesz? - jak to miło usłyszeć jej głos. Nawet wtedy, kiedy jest wściekła. Bo akurat teraz była.
- Gdzie jesteś?! - prawie wykrzyczałem do słuchawki.
- No pod blokiem, zaraz będę - odpowiedziała, po czym rozłączyła się.
Do okna dobiegłem w ułamku sekundy. Moją uwagę przykuło czarne bmw, które właśnie z piskiem opon odjechało. 
Kiedy usłyszałem zgrzyt klucza w zamku, byłem pewien, że to Savannah. Tak, nie myliłem się. 
Złapałem dziewczynę w objęcia i zacząłem w duchu dziękować, za to, że mi jej nie odebrali.
- To mają być przeprosiny? - zaśmiała się cicho, patrząc na mnie.
- W pewnym sensie - odezwałem się, drżącym głosem.
Wyczuła mój lęk, łapiąc mnie za dłoń, zaprowadziła do salonu.
- Co się stało? - zapytała niepewnie.
Po chwili zastanowienia opowiedziałem jej o tym, co jeszcze przed chwilą jej groziło.
Dziewczyna siedziała nieruchomo, patrząc przed siebie. Pewnie tak samo jak ja - przestraszyła się.
- Przepraszam, że wpakowałem cię w to wszystko - odezwałem się cicho, po czym usiadłem bliżej niej.
Spojrzała na mnie zagubionym wzrokiem, po czym odsunęła się.
- Trzeba coś z tym zrobić... Nie możemy żyć w strachu - zacisnęła swoje pięści.
- Mam plan, nie bój się. Ale.. - zacząłem, bo wiedziałem, że nie będzie jej odpowiadał.
- Co?
- Od jutra ty razem z Emily zamieszkacie u twojej matki. Ja mam pewną sprawę do załatwienia... - zamyśliłem się.
- Nie! Nie będziesz niczego załatwiał beze mnie! - uniosła głos, co oderwało mnie od rozmyśleń. - A po drugie, nie przeprowadzam się do niej. Nie chcę.
Po pewnym czasie doszliśmy do porozumienia. Przeprowadzimy się w trójkę do jej matki, a później pomyślimy co dalej.
- Zadzwonię do niej - Savannah zrezygnowana przeniosła się do pokoju.
Rzuciłem w jej stronę tylko ' powiedz, że jutro będziemy '.
Wiedziałem, że nie możemy zwlekać. Za dużo razy udowodnili, że nie kłamią. Przyznam, boję się. Ale nie o siebie. Boję się o Savannah i Emily. A ojciec? On sobie dałby radę. On zawsze wychodzi z wszystkiego bez szwanku.


Przetarłam zaspane oczy i powoli uniosłam się na łokciach. Promienie słońca przedzierały się przez zasłonięte żaluzje. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 12. Kiedy odwróciłam głowę w stronę, gdzie powinnam znaleźć śpiącego jeszcze Deana, nie było go. Ześlizgnęłam się z łóżka i opatulona kocem znalezionym na krześle, przeszłam do salonu.
- Nie śpisz? - zapytałam, nie pokazując zmartwienie, przez to, że właśnie rozłączył się z jeszcze przed chwilą rozmawiającą osobą. - Przeszkodziłam?
Chłopak lekko wystraszony spojrzał na mnie, po czym wstał z kanapy.
- Nie, nie śpię - uśmiechnął się, tak, jakbym nie zauważyła poprzedniej sytuacji. - Zjedz śniadanie, po 13 jedziemy po Emily - ponownie posłał mi nieszczery uśmiech i wskazał palcem na stół, na którym był kubek z herbatą i talerz z tostami.
- Ta, dziękuję - wypuściłam powietrze z ust i usiadłam obojętnie obok niego.
Najwidoczniej coś przede mną ukrywał. A moim zadaniem w tym momencie było to, by dowiedzieć się czego nie wiem. W tej sytuacji powinien mówić mi wszystko. Więc co? Nie mogę być przez jakiś czas obojętna? Mogę, kto mi zabroni?
Po zjedzonym śniadaniu, wzięłam prysznic by się odświeżyć. Ubrałam się, związałam włosy w koka i przejechałam maskarą po rzęsach. Czyli rutyna.
Dochodziła 13, a ja bezczynnie siedziałam na kanapie, zastanawiając się co Dean kombinuje. Od dłuższego czasu siedzi zamknięty w łazience i gada przez telefon. Nie podobne do niego. W ogóle, nigdy nie gadał tak dużo. A jeśli planuje jak pozbyć się tych gości? Przecież mówiłam mu, żeby nie robił nic beze mnie! Łaa, Savannah obrończyni się znalazła. Ale tak, oddałabym życie swoje, za życie najbliższych. Do tej grupy mogłam oczywiście zaliczyć Deana i jego siostrę.
- Dobra, zbieraj się. Musimy jechać - przerwał moje rozmyślenia wchodząc do salonu i rzucając mi kurtkę.
Naprawdę, nie poznawałam go. Przecież to ja miałam być obojętna, a nie on. Jak on śmie w ogóle rzucać mnie kurtką!?
Nie odpowiedziałam nic. Po prostu włożyłam na siebie ' podaną ' mi rzecz i wyszłam z mieszkania.
Droga dłużyła się, pomimo, że do hotelu Wiktorii mieliśmy ponad 20 minut jazdy. Tak, Dean pożyczył samochód od Pawła. Właśnie, może to to załatwiał tak długo przez telefon? Jasne Sav, oszukuj się dalej.
Kiedy zatrzymał samochód przed hotelem, od razu można było zauważyć małą blondyneczkę biegnącą w naszą stronę. Dean wyszedł z samochodu i przytulił do siebie małą, najprawdopodobniej podziękował Wiktorii i zrobił coś dziwnego. Przytulił się do niej tak, jakby miał być to ostatni raz kiedy ją widzi. Moją uwagę przykuło coś jeszcze. Kiedy wsiadł do samochodu, uprzednio zapinając na tylnym siedzeniu małą, przetarł oczy. Czyżby się wzruszył? Ja się pytam, z jakiego powodu? Przecież to tylko przeprowadzka do mojej matki. Wiem, że teraz nie będzie często jeździł do Wiktorii z siostrą, bo będzie moja mama, ale żeby aż tak na to reagować? Jak już wspominałam. Nie poznaję go. Możliwe, że zmienił się przez natłok tych problemów, które spadły na niego w tak krótkim czasie.
Wracając, Emily zadawała Deanowi setki pytań. Ja, uśmiechałam się, a chłopak starał się jej odpowiedzieć na wszystkie. Mogłam przyłączyć się do nich, ale teraz zastanawiało mnie jedno. Dlaczego Dean miał taką zmartwioną minę? Nawet wtedy, kiedy mówił coś do dziewczynki. Uśmiechał się, tak, ale gołym okiem widać było, że nieszczerze.
Kiedy dojechaliśmy pod mój rodzinny dom, zauważyłam wyczekującą w ogrodzie matkę. Może naprawdę przez ten czas uświadomiła sobie, że rodzina jest ważniejsza od jakichś tam facetów. Powiedzmy, że wierzę w jej przemianę.
Właśnie uświadomiłam sobie, że każdy wokół mnie się zmienia. A co ze mną? Właśnie, a ja? Czy ja się pod jakimś względem zmieniłam? Wydaje mi się, że tak. Ale nie aż tak jak np. Dean i moja matka. Oni przechodzą samych siebie.
- A to jest twoja mama, tak? - Emily po raz kolejny zadała pytanie, widząc moją rodzicielkę.
- Tak właśnie. Chodź, zaraz ją poznasz - uśmiechnęłam się w jej stronę, pomagając jej wydostać się z fotelika.
Dziewczynka pomimo, iż jej nie znała, rzuciła się jej na szyję i chwilę później opowiadała niestworzone historie - jak to dzieci w tym wieku.
Moja matka o dziwo słuchała jej i śmiała się, dopowiadając co jakiś czas ciąg dalszy. Jakby nie ona. Kiedy ja byłam taka jak Emily, nikt mnie nie słuchał, nikt się ze mną nie bawił. Byłam zdana na siebie.
Po godzinie bezczynnego siedzenia przed ekranem telewizora, z którego leciały bajki doszłam do wniosku, że nie ma obok Deana. Wydawało mi się, że jeszcze przed chwilą był. Szepnęłam mamie na ucho, że zaraz wracam. Ta natomiast powiedziała bym się nie śpieszyła, bo chętnie zajmie się małą. Przystałam na to. Wstałam i udałam się na górę, gdzie znajdował się mój pokój. Teraz dzieliłam go z Deanem.
Chłopak rozmawiał przez telefon, a kiedy zobaczył mnie, powiedział, że musi kończyć. Tak też doszłam do wniosku, że następnym razem będę się skradała, by podsłuchać choć kawałek jego rozmowy z tym kimś.
Usiadłam na krześle, tak, by mieć go na oku. Przez te kilka sekund nie odwróciłam od jego osoby wzroku, a on co chwilę spoglądał kątem oka w moją stronę.
- Co ? - zapytał lekko zdenerwowany.
- Długo jeszcze? - zapytałam zirytowana jego nastawieniem do mnie.
- Długo co? - czy on ze mnie robił kompletną idiotkę?
- Długo jeszcze będziesz mnie tak oszukiwał?! - wyprowadzona z równowagi podniosłam na niego głos.
Chłopak wstał i klęknął obok mnie.
- Przecież ja cię nie oszukuję, coś musiałaś sobie ubzdurać - pogładził mnie po policzku.
- Człowieku, czy ty się słyszysz?! - krzyknęłam na niego, czując, że obraz powoli się zamazuje. - Nie mówisz mi nic, kończysz rozmowę kiedy wchodzę. Coś kombinujesz, widzę to! I albo mi powiesz o co chodzi, albo możemy się pożegnać. Raz, na zawsze!
Przesadziłam? Może, ale nie dam się oszukiwać! Dopiero jesteśmy razem tydzień, co będzie za dwa tygodnie?  Ja rozumiem, problemy, ale każdy je ma!
Chłopak wstał z opuszczoną głową, nie mówiąc nic, udał się do drzwi.
- Jeśli teraz wyjdziesz, możesz o mnie zapomnieć - syknęłam przez zaciśnięte zęby, czując już słoną łzę w ustach.
Na chwilę się zatrzymał, po czym wyszedł trzaskając drzwiami. To samo zrobił na dole, z wyjściowymi.
Z bezsilności opadłam na podłogę zwijając się w kłębek. Wyszedł. Zostawił mnie. Miałam tego dosyć. Emocje puściły, łzy napływały do oczu, a jedyne czego teraz pragnęłam, to zniknąć.





cześć . 
jakby co, nie sprawdzałam, przepraszam za błędy.
ktoś ostatnio napisał mi ' pisanie daje tyle radości... '
po głębszym zastanowieniu się, stwierdzam,
że od dawna nie czuję tego.
nie pamiętam kiedy uśmiechałam się, pisząc rozdział.
chyba w pierwszym opowiadaniu, jeśli mam być szczera
tutaj również zdarzały się momenty, ale to było na początku.
teraz czekam na koniec. 
wypaliłam się. kropka.

podpisano: crazydream

8 komentarzy:

  1. Nie mów, że się wypaliłaś bo to nie prawda! Klaudia piszesz świetnie. zobacz ile osób to czyta! Z każdym rozdziałem dajesz z siebie coś dla nas a my to doceniamy! Kurde nie mów tak, no! Jesteś niesamowita! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Może tobie nie daje to tyle radości, może nie odczuwasz tego w taki sposób, ale gdybys mogła wejśc w umysł chocby jednej osoby, która czyta twoje opowiadanie z zaciekawieniem, zauważyłabyś ile nam to daje. Bardzo zaintrygowało mnie twoje pisanie. Owszem popełniasz czasem błędy ale któż tego nie robi. Mimo wszystko patrząc na to co udało ci się stworzyc mogę bez zastanowienia stwierdzic ze masz duży talent. Potrafisz trzymac w napięciu, sprawic, że chce się czytac więcej i więcej. Nie każdy kto odczuwa wenę to potrafi. Jeżeli na prawdę jesteś tak młoda, to to co robisz jest ewenementem na skalę światową. Rozwijaj się w tym, pracuj nad sobą. Nie pisz dlatego, że myślisz ze musisz, żeby nie zawieśc tych którzy czekają na kolejne rozdziały, ale spróbuj sama odnaleśc sens tego co robisz. To z pewnością sprawi, że będziesz odczuwała radośc z pisania, tak jak było to na początku. Może to pora by przemyślec parę rzeczy.
    Podziwiam cię i mam nadzieję, że może moje przemyślenia na ten temat choc odrobinę ci pomogą. Rozwijaj swój talent i pamiętaj, że prawdziwym twórcą/poetą/pisarzem jest ten kto tworzy bez przymusu, nie dla sławy czy pieniędzy tylko dla siebie, pod wpływem natchnienia, szczerych chęci. Rób w życiu to co sprawia ci radośc, to jest najważniejsze:) I pamiętaj, że my czytelnicy bardzo podziwiamy twoją pracę włożoną w opowiadania:) Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na prawdę szkoda, że to już nie to samo bo piszesz wspaniale. Myślę jednak, że nie warto byś zmuszała się do pisania bo już nie będziesz chciała do tego wrócić, a może kiedyś będzie Ci to potrzebne. I tak to kocham <3

    by Niśa .

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda że nie masz radości z pisania takiej jaką miałaś na początku.
    Zgodzę się z wpisami u góry na prawdę masz ogromny talent !
    Jestem pewna że mnóstwo osób czyta Twojego bloga z niecierpliwością
    czekając na kolejne wpisy ja też należę do tych osób ;D
    Piszesz cudownie za każdym razem jak się czyta Twoje opowiadania chce się więcej i więcej umiesz rewelacyjnie trzymać w napięciu a każda Twoja notka jest coraz bardziej ciekawa. Jestem pod wrażeniem że w tak młodym wieku umiesz pisać coś tak pięknego. Na pewno dużo osób zazdrości Ci Twojego talentu bo na prawdę jest czego ! Podziwiam Cię również za to że dosyć często dodajesz nowe notki a na pewno masz mnóstwo rzeczy na głowie. ; ** .

    OdpowiedzUsuń
  5. Również uwielbiam twoje opowiadanie !
    G E N I A L N E ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie posłuchaj, nie możesz odejść. Twoje opowiadanie kurwa jest takie pro elo, wciągnęłam się, uwierz, a mnie trudno w coś wciągnąć. Wracaj i nie pierdol o odejściu, bo Ci nogi z dupki powyrywam<3.

    OdpowiedzUsuń