czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 36

Oczami autorki:
Od zniknięcia Deana minął miesiąc. Od pierwszego podejścia Savannah do narkotyków, minęły trzy tygodnie. Od tamtego wieczora, dziewczyna nie mogła przestać ich zażywać. Z każdym nowym dniem brała coraz to więcej. Nie zważała na to, że któregoś dnia może zabraknąć jej pieniędzy, nie panowała nad samą sobą. 
Co na to Kamil? Chłopak sam podstawiał jej pod nos coraz to silniejsze dragi. Sam brał, więc nie mógł zapanować również nad jej uzależnieniem.
Chłopak Savannah, za tym czasem pracował dla Szefa jako 'męska dziwka'. Wbrew swojej woli, musiał spełniać jego zachcianki, by jak najszybciej spłacić u niego dług.
Co wieczór odwiedzał klub Escape, z nadzieją, że ponownie spotka swoją ukochaną. Niestety od miesiąca nie miał żadnych informacji od niej, nawet Paweł przestał w jakikolwiek sposób się z nim kontaktować.
Stracił kontakt ze światem. Jedyne na czym mu teraz zależało, to doczekać wieczoru, by nachlać się, ale z umiarem, by trzymać siłę na upojną noc z nieznanymi mu kobietami.
Chociaż, dla niego to nie było nic upojnego. Próbował nawet wyobrażać sobie, że na miejscu nieznanych mu kobiet jest Savannah, ale to też nie przechodziło.


Oczami Deana: 
- Mam dla ciebie małą niespodziankę - już od jakichś piętnastu minut siedziałem w 'biurze' szefa i słuchałem jego monologu na temat, że zarabiam stanowczo za mało.
- Nie lubię niespodzianek - odpowiedziałem szorstko, znudzony już podpierając głowę na ręce.
W pewnym momencie poczułem silne ręce na swojej szyi, podniosłem wzrok. Szef stał ze złowrogą miną, powoli się zbliżając.
- Nie kozakuj, bo twoja siostrzyczka zginie - wysyczał mi do ucha, po czym puścił moją szyję, a ja złapałem głęboki wdech.
- Nie warz się tknąć Emily - gwałtownie wstałem, patrząc na zaskoczoną minę siwego faceta.
Zaśmiał się, odwracając twarz w drugą stronę. Chwilę później czułem pieczenie pod okiem. Kiedy już leżałem na podłodze, doszedłem do wniosku, że on właśnie mnie uderzył.
Nie wiedziałem jak zareagować. Czy w ogóle wstawać i stawiać się mu. Gdyby nie to, że miał w rękach moich bliskich, to zapewne próbowałbym go zabić od razu.
- Spadaj stąd, bo sięgnę po coś gorszego, a po tym to wątpię, że wstaniesz - jego złowrogi śmiech rozniósł się po pomieszczeniu.
Poczułem ból w głowie, jakby miała za chwilę pęknąć. Podniosłem się niezdarnie, a chwilę później szedłem korytarzem, trzymając się za głowę.
Gdybym miał broń, gdybym tylko złapał za tę ich spluwę, byłbym wolny...

Oczami autorki:
Wieczór... Już dawno zapadł zmrok. Dochodziła 21. Przy skrzyżowaniu ulic Długiej z Cichą szła niska, szczupła, ciemnowłosa dziewczyna. Nie zwracała uwagi na przechodniów, których i tak było niewielu. Szła przyspieszonym krokiem, co chwilę oglądając się za siebie. Wyglądało to tak, jakby ktoś ją śledził, a ona przed tym kimś uciekała.
Wygląd jej twarzy oddawał emocję, które nią targały. Może i nie było to widoczne, aczkolwiek gdyby ktoś jej się przyjrzał dostrzegłby, że jej oczy są strasznie podkrążone. Widać również było, że makijaż, który i tak był rozmazany nie należał do świeżych.
Dziewczyna strasznie się zmieniła. Chociaż... Przecież to narkotyki ją zmieniły. To osoby otaczające ją, zmieniły ją w całkiem inną osobę. Ale tak, głównym powodem jej zachowania były narkotyki. Z drugiej strony, same do niej nie przyszły, ktoś musiał jej je podrzucić. Ktoś musiał podkładać jej pod nos coraz to świeższe towary.
- Poproszę test ciążowy - powiedziała do kobiety stojącej za ladą, gdy znalazła się już w ciepłym pomieszczeniu nazywanym apteką.
Starsza pani spojrzała na zaniedbaną dziewczynę. Sięgnęła po pudełko, nie spuszczając z niej oczu, po czym upewniła się, że młoda nastolatka zapłaci zanim weźmie od niej małą paczuszkę.
Potraktowała ją tak, jakby ta była jakąś złodziejką. Ale cóż, nie można się jej dziwić. Przecież Savannah właśnie tak wyglądała. Brudne ciuchy, nieświeży makijaż a na dodatek podkrążone oczy.
Upuściła nadzieje, straciła całą wiarę, że kiedykolwiek odnajdzie swojego ukochanego. Tak, jakby już dawno umarła, ale jest dalej między żywymi, by upewnić się, że Dean jest cały i zdrowy.
- Dziękuję - wymusiła uśmiech, by choć troszkę zmusić kobietę do zaufania jej.
Niestety starsza pani nie odwzajemniła uśmiechu. Patrzyła na nią jak na jakiś wyjątek, który już dawno powinien zniknąć z tego świata.
Wracała tymi samymi uliczkami, rozglądając się na boki.W głowie miała chaos. Tak bardzo chciała nad nim zapanować, lecz nie mogła. Nie potrafiła w ogóle funkcjonować normalnie. Bała się. Strasznie bała się, że ktoś może zaraz ją złapać i gdzieś zakopać, ale przecież nie mogła zniknąć. Obiecała sobie, że znajdzie Deana, tylko to się liczyło.
W ostatnich dniach żyła jakby w jakimś nieznanym miejscu. Idąc ulicą mijała ludzi, którzy mówili jej cześć. Zastanawiała się przy tym, skąd ją znają, przecież ona nigdy ich nie widziała.
W domu, będąc sama musiała zapalać światła, by lęk nie zawładnął nad jej umysłem. Nie mogła siedzieć w ciemnościach, bo zaraz w jej głowie roiło się pełno czarnych scenariuszy.
Przyspieszyła kroku. Prawie, że biegła, z myślą, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu i zrobić ten cholerny test. Chciała znowu coś zapalić, wciągnąć czy nawet i połknąć. Chciała próbować coraz to nowszych, mocniejszych dragów.
Trzasnęła za sobą drzwiami i pobiegła do łazienki. Położyła pudełko na pralce.
W pewnym momencie usłyszała jak drzwi od łazienki otwierają się.
- Mam towar, chcesz? - usłyszała głos Kamila.
Głos, który od dawna był jej przewodnikiem. Który kierował nią przed ostatnie dni i dzięki któremu jeszcze tutaj istniała. Chociaż nie. Gdyby nie patrzeć, to przecież on podkładał jej narkotyki. Kiedy chciała przestań on uparł się, że jeszcze jeden, jedyny raz.
Za tymi jednymi razami ciągnęły się kolejne i kolejne... Aż w końcu oboje uzależnili się.
Co było celem Kamila? Co miał z tego, że podkładał jej dragi?
To jest proste. Chciał ją w końcu zaliczyć. I udało mu się. Przespała się z nim raz. Tak mu się spodobało, że chciał więcej.
Niewiele myśląc, oddawała mu się z coraz to większą przyjemnością.
- Nie mogę, nie chcę... - wyszeptała ze łzami w oczach, chowając za siebie niebieskie pudełko.
- Dawaj, ostatni raz - pociągnął ją za rękę do salonu.
Savannah zdążyła rzucić w kąt test ciążowy. Chwilę później siedzieli na kanapie. Chłopak wyciągnął biały proszek zapakowany w malutki woreczek. Zrobił cztery kreski, a resztę włożył do kieszeni.
- To twoje, a to moje - rzucił w jej kierunku i nie wiele myśląc wciągnął za pierwszym razem pierwszą kreskę.
Dało się zauważyć, że dziewczyna ma znacznie więcej. Niestety ona to lubiła. Z czasem przyzwyczaiła się. Te słowa zapewniające, że po tym poczuje się lepiej, bardziej ją nakręcały. I rzeczywiście. Po tym czuła się lepiej. Nie dość, że pobudzały ją do życia, to jeszcze nie myślała o sprawach związanych z Deanem.
Po chwili czarny stolik stał pusty. Spojrzeli na siebie i oparli się o oparcie kanapy.
Czekali teraz, na szybkie działanie narkotyku.




krótki, tak wiem. dawno nie dodawałam, tak wiem.
przepraszam. jednak za dużo na siebie wzięłam. 
trzy opowiadania? przesadziłam, tak. 
ale cóż, pomimo chwilowych obaw, nie żałuję :)
damy radę ! <3 
kolejny rozdział postaram się w sobotę, albo w niedzielę :*

podpisano: crazydream

11 komentarzy:

  1. musisz to ciągnąć. to jest niesamowite :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetneee. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste ;d Inaczej ni da się tego określić xD

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy następny rozdział ? :P

    OdpowiedzUsuń
  5. niech ona będzie z Deanem . ; D

    + uwielbiam twoje opowiadania . ; D

    OdpowiedzUsuń
  6. swietne! kocham !
    galaxy-strawberry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy następny rozdział ? :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Keep this gоing рlease, great ϳob!

    Feеl fгee to surf to mу webpagе ..
    . personal loans

    OdpowiedzUsuń