piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 39

Oczami autorki: 
Na niebie od dobrych dwóch godzin widniał księżyc. Ulice już dawno były opustoszałe. W niektórych oknach świeciło się światło, co oznaczało, że domownicy jeszcze nie zdążyli zasnąć.
W tym samym czasie, w szpitalu przy ulicy  Jana Matejko, siedział chłopak z głową położoną na brzuchu leżącej w bezruchu dziewczyny. Od dwóch tygodni nie odstępował swojej ukochanej na krok. Obiecał sobie, że jak tylko wybudzi się ze śpiączki, zrobi wszystko, by na powrót była szczęśliwa.
Za całą sytuację, oczywiście obwiniał siebie. Bił się z myślami, czy oby na pewno przy niej zostać, gdy ta się obudzi, czy może lepiej odejść, by nie komplikować jej życia bardziej. Wiedział jednak, że pozwoli decyzję podjąć jej. Wiedział, że musi być gotowy na wszystko.  
Jego rozmyślenia przerwał głos wchodzącej do sali pielęgniarki. Podniósł głowę i przymrużył oczy, by w jakikolwiek sposób zmusić wzrok do zlokalizowania kto to. 
- Może pan iść do domu, jeśli tylko Savannah się obudzi, zadzwonimy od razu - po raz kolejny dało się usłyszeć jej głos. 
Chłopak złapał swoją dziewczynę za rękę i musnął lekko ustami jej dłoń. 
- Przyjadę jutro z samego rana. Jeśli się obudzi w nocy... Na stoliku ma list, proszę jej go przekazać - zwrócił się do kobiety, wstając z miejsca i pokazując palcem na nie dużą kopertę, leżącą obok łóżka. 
- Pamiętam, niestety powtarza się pan co wieczór z tym listem, więc nie da się zapomnieć - wymusiła na twarzy uśmiech, po czym poprowadziła chłopaka do wyjścia. 
- Dziękuję - spojrzał na nią po raz kolejny i ruszył w stronę drzwi. 
Szedł powoli, zastanawiając się, kiedy w końcu wybudzi się ze śpiączki. Pewne było, że na pewno to nastąpi, ale kiedy? Nie wiadomo. 
Wyszedł ze szpitala, biorąc przy tym duży zapas powietrza do ust. Odetchnął z ulgą, po czym wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
Jechał najszybciej jak mógł. Ulice były puste, a on potrzebował się jakoś wyżyć. Może również chciał być jak najszybciej w domu, by położyć się do łóżka, a kolejnego dnia z rana jak zwykle wrócić do szpitala z bukietem róż i czekać, aż w końcu będzie mógł spojrzeć jej prosto w oczy. 
- Dobry wieczór - burknął cicho, wchodząc do domu.
- I jak? -  matka Savannah spojrzała na chłopaka, który właśnie powiesił na wieszaku kurtkę. 
- Bez zmian - odparł w jej stronę i już miał zamiar wejść po schodach. 
- Może coś w końcu zjesz? - usłyszał jeszcze głos kobiety.
- Nie jestem głodny - po raz kolejny odparł beznamiętnie.
Wszedł do góry, już nic się nie odzywając. Otworzył po cichu drzwi do różowego pokoju i usiadł obok łóżka małej dziewczynki.
Pogłaskał ją po ślicznych blond włosach i musnął ustami jej policzek. Jak to dobrze, że ona jedyna nie wiedziała co dokładnie się dzieje. Chociaż to, że Savannah leżała w szpitalu, wiedziała. Jednak nie widziała jej jeszcze. Dean obiecał, że dopiero, gdy ta się wybudzi.
Po raz kolejny spojrzał na swoją młodszą siostrę i uniósł lekko kąciki ust do góry. Wstał i wyszedł, chowając się tym samym w swoim pokoju. 
Na łóżku leżał list, zaadresowany do niego. Otworzył go obojętnie i przeczytał, że nawiązuje on do rozprawy, która miała się odbyć za tydzień. Był ciekaw, jak się wszystko ułoży i czy on również będzie współwinny, chociaż to Kamil załatwił wszystko za niego i wziął całą winę na siebie.
Nie czekając ani chwili dłużej wstał i schował się w łazience, gdzie wziął szybki prysznic. Chwilę później leżał już w łóżku, czekając aż sen sam przyjdzie. Nie czekał jednak długo, ponieważ ten, jak każdy inny dzień od dwóch tygodni, był dla niego męczącym. 

Oczami Sophie
- Michał, do cholery jasnej, bo się nigdy nie wyrobimy! - po raz kolejny po mieszkaniu rozszedł się mój głos.
Weszłam do pokoju chłopaka, który dobre 20 minut temu mówił, że już wstaje. Twarz miał schowaną w poduszkę, zakrywał sobie tym samym uszy, by zapewne nie słyszeć moich wrzasków. 
Szturchnęłam go i zdjęłam z niego kołdrę. Wstał gwałtownie i spojrzał na mnie zezłoszczony. 
- Czy ja ci wchodzę do domu i robię ci brutalną pobudkę?! - wrzasnął na mnie, a ja zaśmiałam się kpiącą.
- Obiecałeś, że o 10 pojedziemy, a jest już przecież 13! Człowieku - pod koniec zniżyłam ton głosu, na bardziej proszący.
Patrzył na mnie w ciągu dalszym złowrogo. Z jednej strony nie dziwię mu się, gdyby ktoś mnie ściągał z łóżka, to też bym się nieźle wkurzyła, no, ale z drugiej, obiecał przecież, że dzisiaj odwiedzimy Savannah. 
- Wiesz ile zajęło mi przyjechanie tutaj? Kto ci się kazał wyprowadzać na takie zadupie? Myślałam, że pojedziemy razem, ale najwidoczniej straciłam tylko czas - skrzywiłam się w jego stronę, bo te nasze ostatnio kłótnie były totalnie bez sensu. 
Kłóciliśmy się o byle gówno i godziliśmy się, śmiejąc się z siebie nawzajem. Jak dzieci.
- I teraz miej do mnie pretensje, że się przeprowadziłem. Czy ty kobieto słyszysz, co mówisz?! - chyba nie miał zamiaru dzisiaj się uspokoić. 
- A mam cię w dupie - odparłam zrezygnowana i wyszłam z mieszkania chłopaka.
Szłam poboczem, skąd musiałam dojść na przystanek znajdujący się 2 kilometry dalej i wsiąść w autobus, by dojechać do miasta i tym samym do szpitala.
Zajęło mi to kolejne 45 minut. Weszłam do sali numer 29. Wiedziałam co zobaczę. Pokój, w którym pod ścianą walały się kwiaty w wazonach. Dziwię się jeszcze, że personel szpitalny ma tyle sił do tego chłopaka.
- Ty tutaj znowu? - spojrzałam na Deana, który siedział obok łóżka i patrzył bez przerwy na twarz przyjaciółki. - Powiedz mi, od której tutaj siedzisz? 
Podniósł głowę na mnie i spojrzał na zegarek wiszący na ścianie. 
- Nie długo. O 7 przyjechałem - wrócił spojrzeniem na Savannah i uścisnął jej dłoń mocniej.
- Człowieku, to cię wykończy. Patrz w ogóle jak wyglądasz. Nie lepiej zadbać o siebie, puki ona jest w śpiączce, a jak się obudzi to spojrzeć na jej uśmiech wynikający z tego, że jakoś sobie poradziłeś i się nie załamałeś? - stanęłam za nim i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Nie zostawię jej - syknął cicho i przyłożył twarz do jej ręki. 
Widać było gołym okiem, że chłopak nie potrafi sobie poradzić sam z własnymi uczuciami. Kochał ją, to było pewne, no, ale to nie znaczy, że musi siedzieć przy niej 24 na dobę i modlić się do Boga, by w końcu się obudziła. 
- Znam Savannah i wiem, że ucieszyło by ją to, gdybyś w końcu odżył - po raz kolejny zwróciłam się w jego stronę. - Zrób to dla niej.
- W piątek jest rozprawa. Muszę odwiedzić Kamila - w tym momencie jakby oprzytomniał. 
Jak się mogłam domyślić, żył tylko tym zdarzeniem. Dobrze, że była jeszcze matka Savannah, która opiekowała się małą Emily, bo pewnie o niej też zapomniał.
- Człowieku, pomyśl w końcu o sobie. Już jest po wszystkim, rozprawa się odbędzie, okej, ale teraz myśl o sobie, rozumiesz? I poza tym, nie zmieniaj tematu - skarciłam go wzrokiem.
Pocałował w policzek dziewczynę i wstał.
- Siedź przy niej, wrócę za godzinę - spojrzał na mnie, po czym opuścił salę. 
On chyba naprawdę zwariował. Przecież takie siedzenie nic jej nie pomagało. 
Ale pomimo, posiedziałam przy niej pół godziny, dopóki do sali nie wszedł Michał. 
- Kochanie, przepraszam - usłyszałam na wstępie. 
Spojrzałam na niego, złapałam za torbę i wyszłam z pomieszczenia. Oczywiście on za mną. 
- No nie udawaj obrażonej, naprawdę nie lubię jak ktoś mnie budzi tak wcześnie - wyprzedził mnie i próbował zatarasować mi drogę. 
- To następnym razem nie obiecuj, że do 10 się wyrobisz - syknęłam cicho, nie przestając iść. 
Jeszcze chwilę byłam na niego nadąsana, ale jak zwykle, patrząc na jego skruszoną minę nie mogłam się powstrzymać i nie wybuchnąć śmiechem. 

Oczami Deana:  
- Dobra, dzięki stary - poklepałem po plecach Kamila, z którym właśnie udało mi się obgadać sprawę co do rozprawy.
Wstałem i wyszedłem z niewielkiej sali. Wsiadłem w auto i ruszyłem jak najszybciej. Oczywiście jechałem w stronę szpitala. 
Byłem wdzięczny Kamilowi, że tak postąpił. Wiem jednak, że nie mógł inaczej. Musiał tańczyć tak jak mu zagrali. Na szczęście jest po wszystkim. Z drugiej strony mam też do siebie pretensje o to, że pozwoliłem, by ten wziął całą winę na siebie. Liczyłem na to, że sąd da mu łagodniejszy wyrok, wiedząc o tym, że walczył w obronie własnej. 
Cóż, zobaczymy. Wiem, że będę mu dozgonnie wdzięczny. 
Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę niebiesko-białego budynku. Szedłem korytarzem. Miałem dziwne przeczucie, że coś się zaraz wydarzy. Przyspieszyłem kroku, wsiadłem do windy i chwilę później byłem już na właściwym piętrze. 
Dwie pielęgniarki szły przyspieszonym krokiem w stronę sali 29. Przed nimi jeszcze szybciej szedł lekarz zajmujący się Savannah. 
Teraz biegłem w stronę pomieszczenia. Byłem gotów na wszystko, dosłownie. 
- Co się stało? - wpadłem jak burza do sali i spojrzałem na twarze personelu. 
Jednak moją uwagę przykuła twarz dziewczyny, patrząca na mnie z przymrużonymi oczami.  



rymtymtym. rozdział miał wypaść całkiem inaczej, 
ale wydaje mi się, że  nie jest aż tak bardzo źle.
nuda, nuda, nuda w nim, ale w kolejnych powinna być akcja. 
wątek z Sophie wcięty tak o, aby coś było i abym was nie zanudziła
sprawami Deana i Savannah. poczytacie również o losach ich przyjaciół ;D
przepraszam, że tak późno i taki krótki, ale musicie się teraz do tego 
przyzwyczaić, ponieważ naprawdę nie mam zbyt wiele czasu.
dobra, baju ;**

podpisano: crazydream

23 komentarze:

  1. aaaa! wybudziła się! jeah. świetne! pisz szybciutko, czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie jest nudny! :D
    Mi bardzo się podoba i
    z niecierpliwością czekam na WIĘCEJ! ;*



    Uzależniona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :). Bardzo wzruszający. Przez Ciebie po raz kolejny się rozryczałam. Ale to dobrze :D. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. łał! super *_*
    wreszcie sie noż kurde obudziła!
    zapraszam do komentowania u mnie.
    pojawił się własnie 33 rozdział
    http://galaxy-strawberry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny! Mam wielką nadzieję, że Savannah przeżyje!
    Pisz dalej i szybciej, weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. wcale nie nudny, trzymający w napięciu jak inne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest zaajebiście wprost ! Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału ale jest prześwietny. Czekam na dalsze losy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ważne że wgl dalej piszesz :)
    rozdział jak zwykle świetny. wgl żyję tym opowiadaniem :D
    czekam na kolejny, który mam nadzieję będzie szybciej
    Patt. ; ***

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mnie cieszy, że postanowiłaś dalej pisać:) czekam na kolejny odcinek tutaj jak i na drugim opowiadaniu:)

    zapraszam do siebie:) dopiero zaczynam i proszę o opinię;)
    http://www.nie-ma-nas-poza-nami.blogspot.com/
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju, jak dobrze że dalej będziesz pisać! Nie miałabym czego czytać, co byłoby okropne ;c
    Piszesz świetnie, rozdział mimo to był fajny. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich losy!

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy nowy rozdział ? ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. mi się tam bardzo podoba , oby tak dalej ; *

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne ! :*
    zapraszam na nowe opowiadanie : http://secoond-face.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  14. 36283137. Uwielbiam to. Nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału. Możesz mnie informować o następnych na gg? Na początku to mój numer.

    OdpowiedzUsuń
  15. NASTĘPNY ROZDZIAŁ POWINIEN POJAWIĆ SIĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU <3

    OdpowiedzUsuń
  16. nie czytałam od samego początku , ale ten rozdział jest fascynujący. masz talent ;))

    OdpowiedzUsuń
  17. KURWA KIEDY TY W KOŃCU DODASZ JAKIŚ ROZDZIAŁ.? ! NO ROZUMIEM MASZ INNE SPRAWY NA GŁOWIE ITP, ITD, ALE W TAKIM RAZIE PO CO PODEJMOWAŁAŚ SIĘ ZADANIU PISANIA TYLU BLOGÓW NA RAZ.?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE DO MNIE Z TAKIM TEKSTEM.

      Nie mam zamiaru się Tobie tłumaczyć, a jeśli coś się nie podoba, nie każę ci czytać moich rozdziałów.
      Kiedy?
      Kiedy w końcu przestaniecie pisać tego typu komentarze i zrozumiecie, że MAM SWOJE ŻYCIE I NIE MAM ZAMIARU CIĄGLE PISAĆ.
      A jeśli byłabyś na tyle mądra, to pomyślałabyś, że takich rozdziałów trzeba przysiąść i się odpowiednio skupić, co zajmuje co najmniej 3 godziny.

      Usuń
  18. świetne czekam na więcej ; **
    http://magicworldbloggerki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. fajnee ; )
    http://porazostatni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń