środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 44


- Zaczekaj chwilkę kochanie, zaraz do ciebie przyjdę - pogłaskałam Emily po głowie, po czym wyszłam na palcach z jej pokoju. 
Zachowanie Deana i Sophie bardzo mnie martwiło. Przecież jako przyjaciółki, nie mamy przed sobą tajemnic. Więc dlaczego opuściła pokój tak nerwowo, a chwilę później również i Dean? 
Nie rozumiem. 
Dzisiaj dokładnie mija tydzień odkąd wyszłam ze szpitala. Jakąś godzinę temu wróciliśmy z miasta. Uczciliśmy tam mój powrót. Tak, można tak powiedzieć. Dalej chodzę na spotkania z psychologiem. Martwi mnie jednak to, że w pewnych momentach czuję się tu obco. Ten dom jest dla mnie obcy. Ludzie również. 
Zeszłam po cichu po schodach. Słysząc nieco ściszone szepty przyjaciół, dochodzące z kuchni,  stanęłam za ścianą. 
- I co? Zamierzasz jej to powiedzieć? - głos Sophie drżał. To musiało być coś poważnego.
Nastąpiła chwila ciszy. 
- Nie wiem... Cholera jasna, nie wiem jak ona zareaguje... 
O czym w pierwszym momencie pomyślałam? To jasne. Serce podskoczyło aż pod samo gardło. W głowie lekko mi się zakręciło. Nie. To nie mogła być prawda. 
- Boję się... - dodał bezradnie. 
Bezwładnie osunęłam się po ścianie. Lądowanie nie należało jednak do miękkich. Ani do najcichszych. 
Mogłabym przysiąc, że Dean i Sophie w pierwszym momencie spojrzeli na siebie, porozumiewając się spojrzeniami, czy aby na pewno byli przez ten cały czas sami. 
Chwilę później oboje znaleźli się obok mnie. 
- Savannah, co jest?! - podniesiony głos Deana przywołał mnie do rzeczywistości. 
Spojrzałam na nich kątem oka, ironicznie się uśmiechając. 
- To lepiej wy mi powiedzcie, co jest? Od kiedy to ciągniecie?! - uniosłam głos, wstając powoli z podłogi. 
Popatrzyli na siebie, jakby naprawdę nie wiedzieli o co chodzi. 
- Co... Co ciągniemy? - wydawało się, że Sophie zaraz się rozpłacze. 
- Savannah... Chyba nie myślisz.. Że my.. Że ja i Sophie... O Matko.. - Dean cicho się zaśmiał, mierząc mnie od góry do dołu. 
-  To jak to wytłumaczysz?! - już nawet nie panowałam nad głosem. Ich reakcje mnie bardziej zdekoncentrowały. 
Widząc minę Sophie, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Czy zaraz wybuchnie płaczem, czy może naskoczy na mnie. A może wyśmieje mnie tak jak zrobił to Dean? O tak. Wolałabym tę trzecią opcję.
- Jeśli myślisz, że zrobiłabym ci takie świństwo, to naprawdę... Nie wiem co ja tu robię - syknęła, patrząc na mnie mocno zdenerwowana. 
Nie czekając nawet na moją odpowiedź wyszła z domu, trzaskając drzwiami. 
Spojrzałam niepewnie na Deana. 
- Więc? O co chodzi? - wyszeptałam ciszej, nawet lekko zawiedziona.
Tak, jak stał przede mną z szerokim uśmiechem, tak teraz patrzył na mnie przerażony. 
- Nic.. O nic nie chodzi - wzruszył ramionami i ominął mnie, skręcając do salonu. 
Usiadł na kanapie i jak gdyby nigdy nic, włączył TV. 
"O nie, nie, nie, mój drogi. Teraz to ty albo mi wszystko wytłumaczysz, albo sobie inaczej porozmawiamy." - pomyślałam, siadając obok niego.
- Jeśli chcesz uniknąć awantury, to lepiej powiedz - syknęłam, patrząc na jego profil. 
- Nie wiem w ogóle o co ci chodzi.
Jego obojętny ton i te wzruszenie ramionami do reszty mnie zdenerwowało. 
Wstałam i bez słowa poszłam do góry. Zajrzałam do pokoju Emily, po czym schowałam się w swoim. Nie czekając ani chwili dłużej, wzięłam gorącą kąpiel, która trwała z godzinkę. Wychodząc z wanny, owinęłam się w ręcznik. Założyłam ciemne leginsy i zwykły t-shirt. 
Bardzo dobrze wiedziałam, że to moje ostatnie minuty dzisiaj sam na sam. Już na samym wejściu do pokoju, w oczy rzucał się siedzący przy laptopie chłopak. 
Bez słowa położyłam się do łóżka i odwróciłam tyłem do Deana. 
- Możesz przestać? - usłyszałam kilka minut później, gdy już zamknął laptopa i położył się obok mnie. 
Nie odezwałam się. Postanowiłam olewać go tak samo jak on robił to ze mną. 
Chłopak, widząc, że nie reaguję, nachylił się nade mną i przejechał opuszkami palców po mojej dłoni. 
- A jak ci powiem, to się odezwiesz? - zapytał cicho. - Ale nie obiecuję, że jest to miłe.  Nie miej do mnie tylko pretensji. 
Ponowny brak odpowiedzi z mojej strony. Pustym wzrokiem patrzyłam się w okno. 
- Kamila dwa dni  temu uniewinniono, pamiętasz, prawda? - zapytał, jakby chciał się upewnić. - Kazał cię przeprosić za wszystko. I tu by mnie zabił, ale cóż... Zaraz ma samolot do Anglii - zakończył cicho. 
Zastygłam. W pierwszym momencie mnie sparaliżowało. 
Jak to? Kamil wyjeżdża? Ale.. Dlaczego mówią mi o tym teraz? On.. Pomimo, że mnie wpakował w takie bagno, to przecież w pewnym sensie uratował mnie i Deana. 
- Pozwoliłeś mu na to?! - wrzasnęłam, patrząc na zdezorientowanego chłopaka.
- Nic nie mogłem zdziałać. Powiedział, że musi całkiem zapomnieć o tym życiu. Że chciałby cofnąć czas, ale nie może. Dlatego chce wyjechać. I.. miałem ci w ogóle nic nie mówić - syknął, jakby właśnie się obraził sam na siebie.
- Wiesz, że byłaby to najgłupsza rzecz, jaką byś zrobił? - zerwałam się z łóżka, cicho dodając: - Chociaż nie... Robiłeś głupsze. To fakt.
- Co ty robisz? - obserwował moje poczynania, zdezorientowanym wzrokiem.
- Jadę po niego. On nie może wyjechać. 
Chłopak w ciągu dalszym patrzył na mnie, nie wiedząc, czy mam jakiś atak, czy może mówię serio.
Wstał i złapał mnie za rękę. 
- Nie możesz. Daj mu odejść.
- Puść mnie - syknęłam złowrogo, sama sobie się dziwiąc.
- On teraz potrzebuje samotności, rozumiesz? - szarpnął mnie w swoim kierunku, patrząc przy tym głęboko w oczy. 
Zauważyłam w nich strach. Tak, jakby bał się, że może mnie stracić. 
Pomimo tego wyrwałam się z mocnego uścisku i wyszłam z pokoju, biorąc ze sobą tylko komórkę. 
Na dole ubrałam na siebie kurtkę i buty, po czym wybiegłam jak najszybciej. 
Wykręciłam numer do Kamila, niecierpliwie czekając na to, aż krótki sygnał się urwie i po drugiej stronie odezwie się głos przyjaciela. 
- Savannah? 
W jego głosie dało się wyczuć zaskoczenie. No i może odrobinę strachu.
- Gdzie jesteś?  - zapytałam, nie zwracając uwagi na jego zachowanie.
Chwila ciszy. W pierwszym momencie pomyślałam, że właśnie się rozłączył. Ale zaraz moje obawy przeszły, dzięki temu, że złapał w płuca powietrze.
- A gdzie niby mam być? - myślał chyba, że mnie tym zbyje.
- Kamil, proszę cię, nie leć - wypaliłam drżącym głosem. 
Po drugiej stronie znowu ucichło. 
- Za 15 minut mam samolot. Nawet jeśli by się waliło, to i tak nie ma odwrotu. Postanowiłem. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Mam nadzieję... - zawiesił się na chwilę, głośno wzdychając. - Że mi kiedyś wybaczysz. Przepraszam. 
Po tych słował połączenie się urwało. Tak po prostu rozłączył się. Do cholery jasnej, czy on musi być taki uparty? Nie da nic a nic sobie powiedzieć. 
- Dupek - syknęłam pod nosem, przyspieszając kroku. 
Prawie, że biegłam. 
W między czasie zadzwoniłam po taksówkę, która już jechała w moim kierunku. 
- Na lotnisko. Tylko szybko - powiedziałam do starszego kierowcy, zamykając za sobą drzwi.
- Pali się, czy co?
- Gorzej.. - westchnęłam, ponownie wykręcając numer Kamila.
Wyłączony.
Albo już go nie zobaczę, albo bawi się ze mną w kotka i myszkę.

Jak na lotnisko, sporo tych ludzi to nie było. Może ze względu na godzinę... W sumie, dochodziła 23. 
Podbiegłam do wysokiej blondynki stojącej za ladą. 
- Samolot do Londynu?!
- Pasażerowie są właśnie odprawiani do lotu - odparła, ze sztucznym uśmieszkiem na ustach.
Rozglądnęłam się wokoło. Jeszcze piątka ludzi. 
Podeszłam bliżej, przyglądając się każdemu z osobna. Na ich miejscu pomyślałabym ' co za idiotka' . Tak, jestem pewna, że to właśnie przyszło im pierwsze na myśl. 
- Savannah? - znieruchomiałam. 
Niepewnie odwróciłam się, by chwilę później stanąć oko w oko z Kamilem. 
- Zdążyłam - głośno wypuściłam z ust powietrze. 
- Co ty tu robisz? - nie zwrócił uwagi na moje słowa. 
Swoją drogą, nie przypominał Kamila z przed miesiąca. W tym momencie był trochę zaniedbany. Trzydniowy zarost, jakaś kurtka, wyglądająca jakby właśnie ją wygrzebał ze śmietnika. 
- Zostajesz, prawda? Nie odlecisz? - zapytałam, drżącym głosem. 
Chłopak opuścił głowę. 
- Nie mogę. Muszę zacząć nowe życie. Chcę zapomnieć o tym, co stało się tutaj. Chcę zapomnieć o tych ludziach... - wyszeptał cicho, delikatnie dotykając mojego policzka.
Takiego Kamila to nie znałam. 
Delikatny, a zarazem w ciągu dalszym pociągający? 
I.. w ogóle okazywał jakiekolwiek uczucia!
- Przecież mogę ci pomóc! Ty mi pomogłeś.. Teraz ja się odpłacę - w oczach miałam łzy. Cały obraz w jednym momencie się zamazał.
- Właśnie nie. Nie chcę twojej pomocy. Już za dużo namieszałem w twoim życiu. Proszę, daj mi spokój. 
Powiedział to całkiem spokojnie. O dziwo!
- Ale... Kamil.. - w pewnym momencie głos mi się załamał.
Szybkim ruchem wziął mnie w objęcia, mocno do siebie tuląc. 
- Wyjedź ze mną... - szepnął cicho. Jakby do siebie, ale usłyszałam to. 
Oderwałam się od niego, patrząc mu prosto w oczy.
Pokręciłam przecząco głową. Uświadamiając sobie tym samym, że robię właśnie głupstwo. Przyjeżdżając tutaj.
- Przepraszam, ale nie mogę... Tutaj jest moje życie. Tutaj są ci ludzie. 
Mówiąc to, z oczu popłynęły mi łzy. Właśnie uświadomiłam sobie, jakie błędy popełniłam przez ostatnie dni. 
Oni chcieli mi pomóc, a ja? Ja ich tak po prostu odpychałam.
- Rozumiem. To głupie, przepraszam - chłopak widocznie się speszył. - Odwiedzę was kiedyś. Obiecuję. 
Jego nieśmiały uśmiech wkradł się na twarz znikąd. Puścił mi oko jak stary, dawny Kamil i pocałował mnie w czoło, mocno zaciskając przy tym oczy. Chwilę później wyminął mnie i ukradkiem je otarł.
- Kamil! - zawołałam w ostatnim momencie. Odwrócił się, z nadzieją w oczach. - Będę czekać. 
Uśmiechnął się lekko. Po chwili zniknął za najbliższym zakrętem. 


Po cichu wsunęłam się do domu. Ściągnęłam kurtkę i buty i weszłam po schodach. Zastanawiało mnie, czy Dean już śpi, czy może czeka na mnie. A może się obraził? Czego się obawiam najbardziej? Że wyszedł.
Na palcach weszłam do pokoju. Światło latarni przebijało się przez nie zasunięte do końca żaluzje. Dzięki temu, mogłam zobaczyć niewielki, leżący po prawej stronie cień. 
Położyłam się obok, delikatnie muskając ustami jego policzek. 
Najwidoczniej spał. 
Dałam sobie spokój i również odwróciłam się plecami, powoli już przysypiając.
Nie wiem czy to sen, czy może rzeczywistość. Ale w pewnym momencie poczułam na karku ciepły oddech i usłyszałam cichy szept 'kocham cię'. 



ROZDZIAŁ PISANY PRZEZ CRAZYDREAM. 

Witam was ponownie. 
Nie było mnie tutaj długo.. Dosyć długo, wiem.
Nie mam zamiaru przepraszać. Wydaje mi się, że zbytnio nie mam za co.
Chociaż.. Informacje mogłam napisać. Właśnie. Nie miałam jak. 
Niestety, nieraz się w życiu dzieje tak, że nie ma wyjścia. Trzeba czekać na odpowiedni moment.
I to właśnie jest ten moment. By wyjaśnić co nieco. 
A więc poznaliście już Martę, której nie mam tego za złe, że przerwała.
Wiem, że jest to trudne. Swoje sprawy, życie, a na dodatek opowiadanie i czytelnicy, którzy się niecierpliwią.
To wszystko jasne. 
Chociaż mam nadzieję, że jakaś cząstka zrozumie nas obie. 
Dziękuję tym, co są jeszcze z nami. 
Bo chyba ktoś tutaj pozostał, prawda? : > 

podpisano: crazydream

14 komentarzy:

  1. tak tak zostało i to dużo osób ;dddd
    czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, że zostało <3 <3 Opowiadnie jest świetne, czekam na następny rozdził :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Boski! Cudowny!
    czekam na następny:)


    http://believe-for-destiny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy post składający się praktycznie z samych zdjęć ;* Jest co pooglądać <3 Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. no jasne że jesteśmy!! i czekamy na następny ;D

    Dżela

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ♥

    ZAPRASZAM DO SIEBIE :
    http://podoslonacienia.blogspot.com/

    Opowiadanie fantastyczne. Zmagania nastolatki z wieloma problemami, które z dnia na dzień wzrastają. Magia, demony, wampiry, wilkołaki, czarownice i miłość to niewiele z czym musi sobie poradzić Dreena. Czy da sobie rade ? Zapraszam do czytania ; 3

    OdpowiedzUsuń
  7. No nareszcie nowy rozdział, o jak fajnie, już myślałam, że zapomniałaś o tym blogu. Mam nadzieję, że już nie zrobisz tak duuużej przerwy na tym blogu :). Oczywiście jak zawsze świetnie się czyta rozdział. Dawaj szybko następny :)
    Pozdrawiam :)
    //Merry

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem Cię dobrze .
    Masz swoje własne życie , nie żyjesz tylko opowiadaniem .
    Piszesz świetnie .;D
    Pozdrawiam . Klau . ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny :)
    kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  10. hmm bardzo mi się podoba historia głównej bohaterki jest oryginalna. Inne opowiadania jakie przeczytałam są takie banalne a twoje na prawdę jest ciekawe :D Rozdział bardzo fajny :)
    Czekam na następny *.*
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam. Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń